Rawa Blues rozgrzała. Wszystko dzięki następcy Hendrixa [RELACJA]

Tegoroczny Rawa Blues Festival należy do Philipa Sayce'a. Jimi Hendrix XXI wieku pokazał, co znaczy prawdziwe elektryczne granie i wbijające w parkiet gitarowe solówki. Nie można także przejść obojętnie obok Boogie Boys. Panowie z przytupem świętowali 20-lecie działalności. Irek Dudek "ugasił" publiczność wodą z butelki, a Teksasy z Wojtkiem Cugowskim na czele oddały hołd Jerzemu Szeli Stankiewiczowi. Co jeszcze widzieliśmy? Trochę motocykli, winyli i książek. Zagryźliśmy to popcornem i nachosami, a popiliśmy kawą, bo wydarzenie oficjalnie jest alkohol free.

Philip Sayce na scenie Rawa Blues Festival 2023
Philip Sayce na scenie Rawa Blues Festival 2023Robert WilkINTERIA.PL

Z Rawą witam się ponownie po pięciu latach. Deszcz, wiatr i mokre włosy nie popsują mi humoru. Na miejsce docieram chwilę po 16:00, choć na małej scenie koncerty trwały od godziny 11.

Z hali dobiegają już przyjemne dźwięki gitar. Zanim jednak ostatecznie tam wejdę, robię "rundkę" po stoiskach. Z pewnością jest ich więcej niż w 2018. Srebro, dodatki w stylu pin-up (panie mogą też nas uczesać), biżuteria tworzona z koralików, obrazy, torby, opaski, akcesoria, merch, koszulki z nadrukami i koszule w kratę. Ba, są nawet motocykle i możliwość jazdy próbnej.

Mimo że to Katowice, nie zabrakło warszawskiego akcentu. A to za sprawą kultowego Antykwariatu Grochowskiego i winyli oraz muzycznych książek. PS. Wiecie, że jego właściciel zaczynał od prowadzenia sklepu z towarem dla osób dorosłych?

Góralskie serki z nachosami

Po krótkim spacerze mam ochotę na coś do jedzenia. Tu, niestety, niewiele zmieniło się na lepsze. Do wyboru mamy m.in. popcorn za 25 zł i nachosy za 3 zł więcej (inflacjo, witamy), góralskie serki, pączki, chipsy, zapiekanki. Do picia słodkie napoje, woda i kawa. Bo, na co zwraca uwagę Irek Dudek, Rawa Blues to festiwal bez alkoholu, nastawiony na rodziny.

Z tymi jest różnie. Średnia wieku to 45-50 lat, choć widzę też trochę par między 25. a 35. rokiem życia oraz seniorów. Drogę przecinają mi też rodzice z nastolatkami. W pewnym momencie przede mną pojawia się mama z kilkuletnią córką. Dziewczynka z dużymi słuchawkami na uszach wydaje się bawić świetnie. Podobnie jak paru innych malców. W koszulach w kratę i ramoneskach uroczo kołyszą się w rytm gitar. A zaraz potem tarzają po podłodze.

Rawa to czerń. Kolor ten dominuje w ubiorze festiwalowiczów i niektórych wykonawców. Jak choćby Roberta Kordylewskiego. Pod sceną dopiero gromadzą się uczestnicy. Część trybun jest już zajęta. Chwile z tym artystą płyną niespiesznie i relaksująco. "Fascynuje mnie muzyka swingowa i jazz" - rzuca przed jedną ze spokojniejszych kompozycji.

Po nim na scenę wchodzą panowie będący lubelskim dobrem eksportowym - Teksasy z Wojtkiem Cugowskim. Pięć lat temu band ten grał z założycielem grupy, Jerzym Szelą Stankiewiczem. Wokalista grupy zmarł w ubiegłym roku. Od tego też sceniczną zapowiedź zaczyna Jan Chojnacki. "Jurek na pewno jest gdzieś tu z nami" - mówi Wojtek Cugowski, przedstawiając kapelę. Muzycy grają kilka utworów z nowej płyty "Może cofniesz czas". Faworyt? "Skała" z mocnym, blues-rockowym riffem. Takich brzmień zresztą dziś nie braknie. "Wszystkie teksty Teksasom pisał Szela. To bardzo bliski memu sercu człowiek" - dodaje Cugowski. Regularny set kończy tytułowy kawałek. Bisują starym, znanym "Daj To Głośniej".

Rocznica z przytupem

O 17:00 (Rawo, kocham cię za punktualność i "twarde" pilnowanie czasu występów) na scenę wchodzą Boogie Boys. Zaczynają blok rock'n'rollowy. Na scenie od 20 lat, z perfekcyjnym angielskim i żywiołowymi dźwiękami. Nie tak dawno temu panowie wydali płytę "Full Speed No Brakes", którą to promują również w katowickim Spodku. Publiczność szaleje - niektórzy tylko nieśmiało podrygują, inni zaś niemal wirują. Szczególnie podczas tytułowego numeru. "Jeden z pierwszych koncertów w moim życiu miał miejsce na tej właśnie scenie" - podkreśla Bartłomiej Szopiński. Jego formacja live show kończy coverem "Lecz Głupiego Życia Żal" Wojciecha Skowrońskiego.

Po Boogie Boys słyszymy Restless. Przylecieli prosto z Wielkiej Brytanii. W Polsce po raz pierwszy. Rockabilly grają od 43 lat, a ich nazwa pochodzi od jednego z utworów Carla Perkinsa. Mocnymi punktami są solówki kontrabasisty, szczególnie ta zamykająca występ. Parkiet "chodził" właściwie cały czas. Niemal oszalał przy "Ghost Town".

Irek Dudek zrobił to na scenie

O 18:20 na scenę wkraczają mężczyźni w czarnych garniturach. Przewodzi im organizator i pomysłodawca Rawa Blues - Irek Dudek. Shakin' Dudi rozpoczynają instrumentalnym intro. Zaraz potem nadchodzi "Za Dziesięć Minut Trzynasta". Festiwalowicze są tak rozgrzani, że Dudek ochładza ich nagle wodą z butelki. Nie protestują. W przeciwieństwie do braku na setliście "Och, Ziuta". Po kończącym "Au sza la la la" muzyk daje się namówić na wspomniany kawałek, w którym wokalny moment ma nawet Jan Chojnacki.

Chwilę po 19 startuje koncert finałowy. "Przygotujcie się na solidną porcję zróżnicowanego bluesa" - rzuca, schodząc ze sceny, Dudek. Ma rację. Na deski Spodka bowiem zawitają Altered Five Blues Band, Philip Sayce, Albert Cummings i The Troy Redfern Band. Na tych pierwszych mocno liczę, ale ostatecznie są dla mnie rozczarowaniem. To poprawny blues-rock, nie na tyle jednak porywający, by skupić sto procent mojej uwagi. No, może poza "Great Minds Drink Alike". Ukłony również w stronę perkusisty - Alana Arbera. Co to była za solówka!

Hendrix XXI wieku

Największą gwiazdą - mówiąc całkowicie nieobiektywnie - okazuje się Philip Sayce. ENERGIA - tym słowem możemy opisać cały jego występ i wiele genialnych, gitarowych momentów solo. "Out of My Mind" i "Beautiful" - jeśli nie znacie tych utworów, nadróbcie koniecznie. Najlepiej na żywo, bo ten współczesny Hendrix robi robotę!

Blues-rockową atmosferę z sukcesem dźwiga Albert Cummings. Publiczność jest zadowolona. Nie chodzą już tylko nogi, a całe ciała. The Troy Redfern Band zamykają 41. edycję Rawa Blues Festival. Podejmując grę na gitarze jako nastolatek, Troy szybko wchłonął muzyczne wpływy wczesnych pionierów bluesa oraz energię ikon rocka lat 70. i 80., co słychać do dziś. Gęsto zebrani pod barierkami dają mu odczuć, że chcą go jeszcze więcej i jeszcze dłużej.

41. Rawa Blues Festival przechodzi do historii. Podobnie jak 40 poprzednich edycji. "Wolę, by Spodek wypełniony był bluesowymi taktami a nie politykami, jak tydzień temu. Tym to taktu szczególnie brakuje" - rzuca przy szatni Józek. Z zupełnie nieznajomym emerytem czekamy na ramoneski. Deszcz już nie pada.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas