Joey Badass wystąpił na Orange Warsaw Festival 2022: Pytanie na czasie
Joey Badass na Orange Warsaw został ogłoszony jako ostatni wykonawca, a wystąpił na nim jako jeden z pierwszych. Nie przeszkodziło mu daniu całkiem niezłego koncertu.
Otwierający festiwale mają zazwyczaj najgorzej. Publiczność jest jeszcze nie do końca przestawiona na festiwalowe tryby, nie wszyscy zdążyli przekroczyć pilnie strzeżone bramki wydarzenia. Dlatego też pierwsze koncerty takich imprez notują często najmniejszą widownię.
Podobnie było w przypadku występu Joeya Badassa, ostatniego wykonawcy, który uzupełnił skład tegorocznego Orange Warsaw Festival. Jego koncert - pierwszy na OWF na głównej scenie (pod namiotem godzinę wcześniej zaczynała Zalia) - zapełniał się stopniowo. Jednak ci, którzy pod sceną się znaleźli, raczej nie żałowali, a niemała też w tym zasługa samego wykonawcy, który na scenie (a i poza nią) dawał z siebie maksimum.
Amerykańscy raperzy, którzy przyjeżdżają do Polski, często - delikatnie mówiąc - mają problem z odpowiednim nastawieniem. Tutaj tego nie było. Badass dobrze radził sobie muzycznie i niemal cały czas nawiązywał kontakt z publicznością.
Dobry przykład to wywód rapera na temat marihuany, który ostatecznie skwitował pytaniem o jej legalność (o której - za sprawą działań choćby Maty - mówi się zaskakująco sporo w ostatnim czasie). Gdy usłyszał, że nie jest ona zalegalizował odparł krótko: "w takim razie j...ć policję". Używkowych wątków nie zabrakło do końca koncertu, czego podsumowaniem było zapalenie jointa z jednym z fanów w pierwszych rzędach.
Całość widowiska zwieńczył lot DJ-a rapera w publiczność oraz podpisanie płyt wiernych fanów przez samego Joeya. Takie pełne energii początki festiwalów chciałbym oglądać jak najczęściej.
