Mój ulubiony hit z dzieciństwa. Czego słuchali redaktorzy Muzyki?
Oprac.: Marta Podczarska
Każdy z nas pamięta inną muzykę z czasów swojego dzieciństwa. Dla niektórych to Fasolki albo "Kundel bury", dla innych te kawałki, które akurat leciały w radiu i MTV, a kolejni najlepiej kojarzą piosenki, które uświetniały rodzinne imprezy. Jakie muzyczne wspomnienia z dzieciństwa mają redaktorzy naszego serwisu?
A wy jakich piosenek słuchaliście w dzieciństwie?
MARTA PODCZARSKA
"Sealed With A Kiss" Jasona Donovana to chyba jedno z moich pierwszych muzycznych wspomnień. Fakt, jest jeszcze "Lambada" tańczona na przedszkolnym balu, kiedy to do roli muchomora mama dała mi szminkę, więc mogłam po raz pierwszy pomalować usta, co jak można przewidzieć, skończyło się spektakularną makijażową wpadką.
Ale wracając do Jasona, pamiętam mieszkanie w bloku z wielkiej płyty, kineskopowy telewizor, a w nim teledysk, gdzie przystojniak z gitarą siedzi samotnie przy ognisku i śpiewa, że bez ukochanej będzie to samotne, zimne lato. Podobno na dźwięk pierwszych akordów przybiegałam do pokoju i krzyczałam zachwycona "Dziejson, Dziejson!".
Po blisko 35 latach, kiedy słucham tej piosenki, wciąż czuję ciepełko w sercu. I mam nadzieję, że moja córka też będzie miała swojego Jasona.
OLIWIA KOPCIK
Były oczywiście "Smerfne hity", a piosenkę, że "Chodź na party, możesz włożyć narty" będę w stanie zaśpiewać z pamięci prawdopodobnie do końca życia. Była też anegdotyczna kaseta Habakuka, którą nie wiem kto dał 4-letniej Oliwce, żeby posłuchała "Rozczochranego łba".
Ale skoro mam wybierać konkretną piosenkę, to nie mogę powiedzieć inaczej niż "Scatman (Ski-Ba-Bop-Ba-Dop-Bop)". Nie wiem, jak ta płyta trafiła do naszego domu, ale to było pierwsze CD, jakie pamiętam. Nie wiedziałam wtedy jeszcze, że to będzie początek wielkiej kolekcji, która 20 lat później będzie zajmowała połowę mojego mieszkania.
Też już dopiero w dorosłym życiu poznałam historię Scatmana, jego kompleksy odnośnie jąkania się i sens tego dance’owego kawałka. Mogę powtarzać tylko za Johnem: "If the Scatman can do it, so can you".
BARTOSZ STOCZKOWSKI
Na Zachodzie mieli "Bonda", a w czołówkach jego kolejnych części do tej pory występują największe gwiazdy muzyki. W latach 90. w Polsce własnego "Bonda" nie mieliśmy, mieliśmy za to animacje Disneya. Piosenkę "Kolory wiatr", którą Edyta Górniak zaśpiewała w "Pocahontas", nuci już kolejne pokolenie dziewczyn. Mnie za to najbardziej w pamięci utkwiły wykonania piosenek Zauchy do "Gumisiów" i Szcześniaka do "Chip i Dale: Brygada RR".
Zresztą emitowany od 1991 roku blok "Walt Disney Przedstawia" był i kopalnią skarbów, i oknem na świat dla wygłodzonych zachodnich kolorków dzieciaków. Andrzeja Zauchy wkład w muzyczną edukację młodych pokoleń na "Gumisiach" się nie kończył - nie można przecież zapomnieć o tym, że wcześniej czarował nas głosem w "Przybyszach z Matplanety".
WERONIKA FIGIEL
Z początkowych lat dzieciństwa pamiętam przedszkolne piosenki o zwierzątkach i te, których uczyło się na pamięć z okazji Dnia Mamy. W domu rodzice mieli płytę CD z weselnymi przebojami, z których najbardziej upodobałam sobie "My Cyganie" Krzysztofa Krawczyka. Śpiewałam wniebogłosy, kręcąc się w kółko i wywijając spódniczką w kwiaty. Najbardziej z dzieciństwem kojarzy mi się jednak piosenka, którą słuchałam, jak już trochę podrosłam.
Pokazała mi ją starsza sąsiadka, której ulubioną komedią romantyczną było "Nie kłam, kochanie". Duet Eweliny Flinty i Łukasza Zagrobelnego, stworzony na potrzeby tego wyciskacza łez był moją ścieżką dźwiękową dzieciństwa. "Nie kłam, że kochasz mnie" leciało w kółko, a ja potrafiłam zaśpiewać obie kwestie, bez podziału na role. Wystarczył mikrofon z dezodorantu i wysokie łóżko, które robiło za scenę.
Ballada do dzisiaj wywołuje we mnie nutę nostalgii i chociaż nie słucham jej na co dzień, to wciąż potrafię wyśpiewać każdą linijkę z pamięci. Idealny przebój na imprezę karaoke.
MAJA KRAWCZYK
Od najmłodszych lat byłam absolutną fanką Justina Timberlake'a. Moi rodzice mieli na DVD jeden z jego koncertów nagranych po premierze albumu "Justified", który jako 6-latka uwielbiałam oglądać w swoim pokoju na starym telewizorze. Utwór "Cry Me a River" był stałym elementem mojego małego odtwarzacza MP3, na którym nie mogłam nawet zobaczyć listy piosenek - wszystko trzeba było przewijać, aby znaleźć konkretną.
Rodzinne imprezy z lat 00. na zawsze będą mi się kojarzyć z hitami Anny Jantar, takimi jak "Nic nie może przecież wiecznie trwać" i "Wielka dama tańczy sama". Były one nieodłącznym elementem każdej większej posiadówki. Mówi się, że nie można "słyszeć zdjęć", jednak gdy przeglądam wywołane fotografie z tamtych czasów, w głowie wciąż dudnią mi piosenki C.C. Chatch, Joy, Bad Boys Blue czy Alphaville, które u nas w domu grały na niemal pełnej głośności. Do końca życia będę odczuwać sentyment przy słuchaniu tych wykonawców.