Reklama

OFF Festival 2024: Ulewa nie straszna, gdy gra muzyka [RELACJA]

Mimo humorzastej pogody, która w pewnym momencie przekształciła się w ulewę, pierwszy dzień OFF Festival 2024 przebiegł bezproblemowo, przyciągając tysiące fanów muzyki wszelkiej - bo już od dawna nie tylko alternatywnej - do Doliny Trzech Stawów w Katowicach.

Mimo humorzastej pogody, która w pewnym momencie przekształciła się w ulewę, pierwszy dzień OFF Festival 2024 przebiegł bezproblemowo, przyciągając tysiące fanów muzyki wszelkiej - bo już od dawna nie tylko alternatywnej - do Doliny Trzech Stawów w Katowicach.
Future Islands na OFF Festival Katowice /Eris Wójcik /INTERIA.PL

Pierwsze koncerty jak zazwyczaj zarezerwowane zostały przez rodzimych twórców będących dopiero na początku swojej ścieżki muzycznej. Pierwszy dzień OFF Festival Katowice rozpoczął Mateusz Tomczak - reprezentant labelu Opus Elefantum - który nieźle rozgrzewał publikę swoim ekspresyjnym występem na scenie T Tent.

OFF Festival - festiwal wsparcia

Jego występ mocno kontrastował ze stonowanym, wręcz wycofanym acz onirycznym występem Magdy Kluz na Open Stage BLIK. Tam, gdzie zauważyliśmy delikatną fizyczność artystki - bo zdecydowanie nie jej intrygującą, poetycką, rozmarzoną naturę latającą wysoko ponad sceną - dostrzec mogliśmy również osoby migające.

Reklama

Słowa artystów grających na tej scenie były bowiem na bieżąco tłumaczone na Polski Język Migowy (PJM), a między ich występami odbywały się warsztaty, dzięki którym uczestnicy mogli dowiedzieć się więcej o Kulturze Głuchych i nauczyć podstawowych zwrotów tego języka. Na ekranach pojawiały się również informacje na temat tego, jak wspierać PZG - Polski Związek Głuchych.

OFF Festival - festiwal nieprzewidywalności

W momencie, gdy Scenę Eksperymentalną otworzyli Ziomcy ze swoją wizją klasycznego, oldschoolowego rapu, Dominika Płonka ujmowała swoim kontaktem z publicznością osoby, które postanowiły wybrać Scenę Leśną Rossmanna.

To był jeden z dwóch zaplanowanych na wtedy występów wokalistki - o ile pierwszy był dynamiczny, pełny wyrazistości, bardziej ekstrawertyczny, tak drugi - na scenie BLIK - stawiał na akustyczną, intymną atmosferę, w której artystce przygrywały wyłącznie klawisze. Nie da się ukryć, że jest to dość szalony pomysł, aby zagrać dwa koncerty w ciągu jednego dnia i to jeszcze na tym samym wydarzeniu.

Wiecie, za co kocha się OFF Festival? Za kontrasty. Za to, że możesz spodziewać się niespodziewanego. Bo znajdźcie drugie wydarzenie, na którym po indie-popowej Dominice Płonce i rapowych Ziomcach można skoczyć na post-hardcore'owe Lochy i Smoki otwierające Główną Scenę Perlage, gdzie ekstremalne krzyki skrzyżowane z czystymi wokalami mieszały się z ostrymi przesterami gitarowymi. Po czym możesz pójść na Scenę Eksperymentalną, by zobaczyć jak emo rapowy DC The Don decyduje się rozkręcić wśród publiczności moshpit przy dźwiękach trapowych bębnych i 808-kowych basów. Dodatkowo zaskoczył tłum schodząc ze sceny bezpośrednio do publiczności podczas jednej z piosenek.

"Na OFF Festivalu pojawiłem się, aby usłyszeć na żywo Dominikę Płonkę oraz Edytę Bartosiewicz, na której się wychowałem. Dodatkowo festiwal wyróżnia się Sceną Eksperymentalną, gdzie można poznać wyszukane gatunki muzyczne, a na samej scenie występują artyści z różnych zakamarków świata, jak Japonia, RPA, czy Polska. Standardowo jest to również szansa na poznanie super ludzi" - mówi Interii jeden z uczestników OFF Festivalu.

OFF Festival - festiwal charyzmy

Co jeszcze buduje miłość wokół tego wydarzenia? Takie zespoły jak indie rockowe, nieco eksperymentalne English Teacher. Wokalistka zespołu, Lily Fontaine, z łatwością łapała kontakt z publicznością, ujmując zarówno swoją formą wokalną, jak i osobowością sceniczną. A to, że nie dało się przykryć nią niesamowitej formy perkusisty, było naprawdę ogromnym osiągnięciem.

Spory dysonans wzbudzało zaproszenie na OFF Festival kontrowersyjnego i bezpośredniego do bólu Kaza Bałagane. Choć zdaje się niezbyt przystawać do profilu wydarzenia, tak publiczność była zachwycona występem. Artysta mógł sobie pozwolić na nierapowanie znacznej części zwrotek, gdyż publiczność i tak doskonale znała takie numery jak "Jak żyć w WWA?" bądź "Blueface". Ale czy to występ, który zostanie z nami na lata? Wątpię - raczej solidna robota wykonana przez znanego artystę.

Na pewno zostanie zapamiętany koncert Nourished By Time. Choć muzyk z Baltimore korzysta z soulu z lat 90. i dream popu jako swoich głównych inspiracji w twórczości studyjnej, jednak na scenie zdawał się być bliższy chociażby Young Fathers - elektronika wypływająca z jego klawiszy łączyła się z głęboko zakorzenionymi inspiracjami etnicznymi oraz bardzo specyficznymi ruchami scenicznymi.

Charyzma lała się tutaj strumieniami podobnie jak strugi deszczu spadające z nieba, przez co teren festiwalu obrósł w osoby chodzące pod parasolem lub skryte pod płaszczami przeciwdeszczowymi. Niezwykłej osobowości nie można było też odmówić Alice Longyu Gao, do której słuchania przyznaje się Lady Gaga, a która to swoją propozycją hyperpopu i koncertem graniczącym na granicy performance’u porwała do szalonego tańca publiczność sceny eksperymentalnej.

OFF Festival - festiwal energii

Wieczorem nadeszła zapowiadana ulewa, której towarzyszyły burzowe błyskawice. Jednak uczestnicy byli przygotowani na taką ewentualność i wyposażyli się w peleryny przeciwdeszczowe. Nieustraszeni byli gotowi dalej bawić się w najlepsze przy fantastycznych wykonawcach, chociaż przez pogodę najbardziej hipnotyzujące były sceny z namiotem - T Tent i Eksperymentalna. 

Gdy wybiła 21:30, elektroniczne dźwięki wzbogacone ogromem basów przebiły się przez Dolinę Trzech Stawów. To oznaczało tylko jedno - Sevdaliza, jedna z największych gwiazd OFF Festivalu, wkracza na główną scenę. Była to podróż po plejadzie gatunków muzycznych, po latino przechodząc przez mroczne electro, kończąc na rockowych brzmieniach. Pomimo że miała ze sobą tylko dwóch muzyków, jej osobowość i charyzma zdecydowanie zapełniały całego "maina".

Deszcz nie przeszkodził fanom artystki, aby znaleźć się zaraz pod sceną. Sevdaliza zagrała swoje największe hity, takie jak "Human", "Good Torture", czy "Oh My God". Nie zabrakło także nowego hitu nagranego z Pabllo Vittarem i Yseultem, jakim jest "Alibi". Nie da się ukryć, że jest to jeden z najciekawszych oraz ogromnie hipnotyzujących występów do tej pory na OFF Festivalu.

Kiedy na Głównej Scenie Perlage Sevdaliza podróżowała od tanecznej elektroniki do rockowych brzmień, T Tent zaczął rozbrzmiewać głosem Łony, który wraz z Koniecznym i Krupą zaprezentowali materiał ze swojej płyty "Taxi". To był doskonały przykład na to, jak niezwykle ważna jest wymiana energii między artystami a publicznością. Muzycy w pełni korzystali z zasobów, które dały im hip-hopowe korzenie - zachęcali do okrzyków, uzupełniania wersów i uzyskiwali tę energię, przez którą szybko zrobiło się przytulnie i komfortowo, mimo szalejącej ulewy.

Trudno było się spodziewać natomiast, jak doskonały będzie koncert zespołu Brutus. Nie wiem czy muszę przyznać to z bólem, czy z nieskrywaną przyjemnością, ale wokalistka i perkusistka belgijskiej grupy, Stefanie Mannaerts, przyćmiła swoich dwóch kolegów z zespołu. Już sama umiejętność jednoczesnego śpiewu w takiej formie (a śpiewała bardzo czysto, osiągając niezwykłe skale) i ogarniania bębnów to rzecz, którą należy się zachwycić. Ale nawet nie o tym mowa - Stefanie ujęła tym o jak bolesnych rzeczach można śpiewać, jednocześnie w przerwach od grania zarażając uśmiechem i pozytywną energią.

Kiedy Brutus skończył, na T Tent próbę grała jeszcze black metalowa grupa Imperial Triumphant. Po chwili wrócili na scenę ze swoim charakterystycznym wizerunkiem scenicznym, czyli długimi płaszczami i pozłacanymi maskami rzucili dokładnie to, czego można było się spodziewać. To ekstrema przepełniona pędzącymi do przodu blastami, zza których wyłaniał się riffy gitarowe i starał się przebijać wokal. 

Przed występem ostatniej gwiazdy na głównej scenie, deszcz ponownie na dobre się rozpadał, a w niektórych miejscach można było wręcz tonąć w błocie. Okazuje się jednak, że w rzeczywistości nic nie powstrzyma uczestników marzących o zobaczeniu swoich idoli, bądź poznania zupełnie nowej muzyki. Przed północą na "mainie" pojawiła się grupa Future Islands, którą sam Artur Rojek ogromnie wychwalał. 

Wokalista zespołu Samuel T. Herring na swoich koncertach czuje się jak ryba w wodzie. Do samego końca występu tańczył przewijając się po całej scenie i tym samym powodując wielką euforię wśród słuchaczy. Najbardziej wybijający się był growl, czyli technika wokalna charakterystyczna głównie wśród metalowej muzyki, a Future Islands wykonują alternatywny rock i indie.

Zespół wykonał zarówno nowsze, jak i starsze utwory. Nie zabrakło przebojów, takich jak "A Dream Of You and Me", "Seasons (Waiting on You)", "The Tower" oraz "King of Sweden", które otworzyło występ. Przez cały koncert z nieba lała się ogromna ulewa, powodując błoto w wielu miejscach. Nawet na scenie lały się strugi deszczu, które absolutnie nie przeszkadzały wokaliście, cieszącym się OFF Festivalem.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: OFF Festival | Łona | Magda Kluz | Dominika Płonka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy