NEXT Fest
Reklama

NEXT Fest 2023: We made spring great again. Magda, nie śpij!

Trzy dni, 15 lokalizacji, 120 koncertów, kilkuset delegatów z branży i niezliczona ilość rozmów. Do tego też trzy aftery, trzy zarwane noce i dokładnie 38 przespacerowanych kilometrów. Czy warto było szaleć tak? Owszem.

Trzy dni, 15 lokalizacji, 120 koncertów, kilkuset delegatów z branży i niezliczona ilość rozmów. Do tego też trzy aftery, trzy zarwane noce i dokładnie 38 przespacerowanych kilometrów. Czy warto było szaleć tak? Owszem.
Mery Spolsky w akcji /Ewelina Wójcik /INTERIA.PL

Żeby jeszcze dokończyć statystyki: oprócz koncertów, festiwal to też część konferencyjna, czyli trzy warsztaty i siedem paneli dyskusyjnych. Były rozmowy o relacjach pomiędzy artystami, menedżerami i wytwórniami, o przyszłości ticketingu czy o roli radia w promowaniu artystów. Na warsztatach można było z kolei dowiedzieć się więcej o Spotify, prowadzeniu kariery, a dla dziennikarzy Radio Afera przygotowało "Sztukę wywiadu".

Reklama

Największą publiczność, wiadomo, zebrali headlinerzy, grający na plenerowej scenie na Placu Wolności - Ralph Kaminski, Nosowska, Julia Pietrucha i Mery Spolsky. Kolejny plener to scena na dziedzińcu zamkowym, gdzie zagrali m.in. Tomasz Makowiecki, Jamal czy Sorry Boys. W przejściu na dziedziniec znajduje się wejście do Dublinera - tam wystąpili m.in. Iksy, Huskie i Hinode Tapes.

Będąc w okolicach zamku, można było skoczyć jeszcze na trzy sceny - do Sali Wielkiej, do klubu Blue Note i do Lokum. Na tej pierwszej pojawili się m.in. Swiernalis, Piotr Zioła i Nanga, na drugiej Stach Bukowski, Anieli, Izzy And The Black Trees czy Jazxing (co to był za koncert!), w line-upie trzeciej znaleźli się natomiast Pawlack, Dominika Płonka czy Naphta. Większą publikę mogła zebrać też Tama, do której warto było wpaść na koncerty np. Kamp!, Szefnera, 1988 albo Kamila Husseina. Muzykę pod gołym niebem oferowała scena na dziedzińcu przy Placu Kolegiackim - tam zagrał mój totalny numer 1 tego festiwalu, czyli Cowboy Bebop & Dizzy Boyz Brass Band.

Skręcając z Placu Wolności w ulicę Nowowiejskiego, otwierała się możliwość wpadnięcia do trzech kolejnych miejscówek - Pod Minogą, W Starym Kinie i Muchos. Stamtąd wspominam koncerty Cinemon, The Pau i Swayzee. W Schronie zagrał m.in. nastrojowy Helucze, tiktoker Adaś. i DJ naked relaxing. Dragon Social Club i Scena na Piętrze zlokalizowane są obok siebie, ale oferowały dwa zupełnie odmienne klimaty - do pierwszego miejsca świetnie pasował np. nieco nowofalowy zespół Mona Polaski, w klimacie drugiego doskonale odnalazł się m.in. duet Spokój. Last but not least - działający w sobotę Barak Kultury, gdzie zagrali Yuliia Vyzha, Morphom, Monoconda i Dub Head.

Tak, i to wszystko w trzy dni. Czy da się obskoczyć wszystkie miejscówki? Nie. Czy da się zobaczyć wszystkie koncerty, które dodało się do ulubionych? Raczej nie. Czy można trafić zupełnie przypadkowo na występ, którym będziesz jarać się przez kolejne trzy miesiące? Taaaak! Dizzy Boyz Brass Band najlepszym tego przykładem. Logistycznie też wszystko było rozwiązane tak, żeby każde miejsce kojarzyło się z konkretnym gatunkiem muzycznym, a i przejście z jednego klubu do drugiego zajmowało maksymalnie 15 minut. Kłaniam się organizatorom w pas, bo dla mnie czasem ustawienie grafiku dla pięciu osób wydaje się równaniem różniczkowym.

Bardzo szanuję też za stworzenie aplikacji festiwalowej, która przysyłała powiadomienia, że polajkowany koncert zacznie się za 15 minut, informowała o spontanicznych afterkach i zmuszała do cichego parskania z rzeczy typu "Magda, śpisz?". Kolejny plus ze spędzenia tego weekendu w Poznaniu, to możliwość posłuchania premierowych numerów, których w sieci jeszcze nie uraczysz - na przykład nowej płyty Nosowskiej, której premiera zaplanowana jest na maj. Do tego, ach, te branżowe afterki. Ale to już temat na inną opowieść.

"Długo czekaliśmy na powrót wiosny, nie tylko tej astronomicznej, lecz także muzycznej. Tegoroczną wiosnę można nazwać przebudzeniem do wspólnego działania i odkrywania, do integracji i wymiany doświadczeń" - pisali organizatorzy i naprawdę NEXT Fest wlał do serca samo słońce. Śmiało można powiedzieć, że we made spring great again. "My", bo chyba każdy czuje, że brał udział w czymś wielkim. A ty nie śpij, Magda, bo już znamy datę kolejnej edycji. 18 kwietnia 2024 roku wracamy na szlak!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: next fest
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy