Wiekopomne 12 minut, czyli przegląd koncertów z Super Bowl

Mika Aleksander

Finał rozgrywek futbolu amerykańskiego to jedna z najsłynniejszych imprez sportowych na świecie. Jego stałym elementem jest 12-minutowy koncert w przerwie meczu, tzw. "halftime show". Z okazji tegorocznego Super Bowl (1 lutego) przypominamy najsłynniejsze z nich.

Janet Jackson i jej "awaria garderoby" (obok Justin Timberlake) - fot. Donald Miralle
Janet Jackson i jej "awaria garderoby" (obok Justin Timberlake) - fot. Donald Miralle Getty Images

Szansę występu podczas Super Bowl dostają największe światowe gwiazdy. Organizatorzy nie płacą im żadnych apanaży, ale i tak nikt nie odmawia. Ba, krążą plotki, że Katy Perry, która zaśpiewa w tym roku, sama za zaproszenie zapłaciła. Wokalistka informację zdementowała, przyznała jednak, że występ w przerwie finału rozgrywek to jej największe marzenie.

Wszystko dlatego, że sportowo-kulturalne widowisko gromadzi olbrzymią publiczność. Organizująca przedsięwzięcie National Football League (NFL) szacuje, że w 2014 roku mecz mogło obejrzeć około miliarda osób na świecie, w samych Stanach Zjednoczonych telewizyjną transmisję śledziło ponad 160 milionów. Tym samym 12-minutowy występ to, nawet dla uznanego artysty, niepowtarzalna szansa by trafić pod strzechy niemal w każdym zakątku globu.

"Super Bowl to futbolowe Boże Narodzenie, Wielkanoc i Trzech Króli razem wzięte. Świętują je jednak również niewierzący" - pisał w swojej książce "Ameryka po kawałku" korespondent Polskiego Radia, Marek Wałkuski. Ducha tego nieformalnego amerykańskiego święta najlepiej oddaje koncert, który Bruce Springsteen i jego The E Street Band dali w 2009 roku w przerwie meczu Pittsburgh Steelers - Arizona Cardinals.

"Boss" doskonale rozumie swoich rodaków. Podczas koncertu zaprezentował wszytko to, na co tego dnia czekają: widowiskowe show, mobilizującą i zabawną konferansjerkę, fajerwerki oraz utwory-hymny "Tenth Avenue Freezeout", "Born to Run" oraz "Glory Days".


Za godne święta Amerykanie uznali także widowisko, które w 2013 roku zaprezentowała Beyonce. Olbrzymia widownia zmobilizowała do wysiłku nie tylko panią Knowles-Carter - specjalnie na ten jeden występ reaktywował się zespół Destiny's Child w którym Beyonce zaczynała karierę.


Pamiętne "halftime show" dał w 1993 roku Michael Jackson. Swój minispektakl rozpoczął 90-sekundową... ciszą, a zakończył przesłaniem zawartym w "Heal the World". W międzyczasie popisowo wykonał "Billie Jean" i "Black or White".


Możliwość zaprezentowana się podczas Super Bowl dostają nie tylko Amerykanie. W 2005 roku zaproszono The Rolling Stones. Zespół przygotował swoje najbardziej energetyczne piosenki i zagrał je z wielkim entuzjazmem. Media komentując sceniczne popisy Micka Jaggera pisały, że prezentował lepszą formę niż większość futbolistów rozgrywających finał.


Mniej entuzjastyczne recenzje zebrali rodacy Stonesów z The Who, których zaszczyt zagrania w przerwie finału spotkał pięć lat później. Brytyjczycy dali dobry, ale dość klasyczny koncert. Wypaść dobrze podczas takiego święta to dla większości Amerykanów jednak za mało. Co złośliwsi fani futbolu sugerowali, że muzycy pokpili sprawę, bo pewno żaden z nich wcześniej Super Bowl nie oglądał.


Przed wyjątkowo trudnym zadaniem stanął zespół U2. Występ Irlandczyków przypadł tuż po traumatycznych wydarzeniach z 11 września 2001 roku. Bono i spółka poradzili sobie jednak znakomicie - koncert zadedykowali ofiarom zamachu (ich nazwiska wyświetlono na olbrzymim ekranie podczas "MLK" i "Where the Streets Have No Name"), zaś na koniec Bono zademonstrował flagę USA, którą miał wszytą w kurtkę. W rankingach na najlepsze "halftime show" U2 zajmują zwykle medalowe pozycje.


Nie wszystkie widowiska można jednak jednoznacznie ocenić. Amerykanie po dziś dzień spierają się czy koncert, który towarzyszył oczekiwaniu na drugą cześć 35. finału, na który złożyły się popisy Aerosmith, Nelly'ego, Britney Spears, Mary J. Blige i 'N Sync, był olśniewający czy okropny.


W ciągu 12-minutowego występu można zostać legendą, ale można też i dobre imię stracić. Przekonała się o tym Janet Jackson. Pod koniec koncertu, który dała w czasie 38. Super Bowl, towarzyszący jej Justin Timberlake zdarł górną część jej kostiumu, odsłaniając nagą pierś artystki. Incydent, jak później przyznała Janet - zaplanowany, wywołał aferę, która mocno podkopała jej pozycję. Sprawił też, że jej show to do dziś najsłynniejsze "halftime show" w historii.


Organizatorom Super Bowl podpadła też M.I.A., która w trakcie występu w 2012 roku pokazała w stronę kamery środkowy palec. M.I.A. naraziła się nie tylko włodarzom z NFL, którzy zażądali odszkodowania, wściekła na nią była też Madonna (to ona odpowiadała za koncert, M.I.A. była tylko gościem). Królowa Popu nie mogła wybaczyć młodszej koleżance, że kontrowersje wokół jej wulgarnego występku przyćmiły efektowny recital jaki przygotowała.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas