W końcu w Polsce. W 2013 roku zagrali dla nas po raz pierwszy

Polska na koncertowej mapie świata staje się coraz mniejszą białą plamą - w 2013 roku odwiedzili nas po raz pierwszy tacy artyści ze ścisłego topu, jak m.in. Paul McCartney, Beyonce, Blur czy Justin Bieber.

Beyonce i Justin Bieber dotarli w końcu do Polski (zdjęcie z 2010 r.) - fot. Larry Busacca
Beyonce i Justin Bieber dotarli w końcu do Polski (zdjęcie z 2010 r.) - fot. Larry BusaccaGetty Images/Flash Press Media

Jeszcze kilkanaście lat temu występ zagranicznej gwiazdy (nawet już mocno wyliniałej...) nad Wisłą stawał się z automatu wydarzeniem roku. Tymczasem coraz częściej można mówić o bogactwie urodzaju, a niektórzy wykonawcy ustalanie trasy koncertowej zaczynają od Polski.

A kogo jeszcze u nas nie było? Lista skraca się błyskawicznie - znajdują się na niej jeszcze m.in. Eminem, Justin Timberlake, Neil Young, Britney Spears, David Bowie i grupa Kiss. Na ostatnią trójkę raczej nie ma co liczyć, bo - w co trudno teraz uwierzyć - ich koncerty w Polsce w przeszłości odwoływano ze względu na zbyt małe zainteresowanie...

Poniżej znajdziecie 10 wykonawców, którzy zagrali u nas po raz pierwszy w 2013 roku (a niektórzy zachwyceni przyjęciem żegnali się tekstami w stylu "see you soon").

Slash (Katowice, Spodek, 13 lutego)

Takich pisków i wybuchów entuzjazmu w wypełnionym po brzegi Spodku w Katowicach dawno nie było - tak zaczęliśmy naszą relację z występu amerykańskiego gitarzysty. Slash do Polski przyjechał z wokalistą Mylesem Kennedym i grupą The Conspirators. Występ był związany z promocją drugiego albumu "Apocalyptic Love", ale gitarzysta chętnie sięgał także po niezapomniane przeboje Guns N'Roses z końca lat 80. W Spodku fani mieli okazję usłyszeć ponad połowę znakomitego debiutu Gunsów - "Appettite For Destruction" (m.in. "Sweet Child O' Mine", "Welcome to the Jungle" i "Paradise City").

Sympatycy Slasha pokazali tradycyjną polską gościnność - podczas utworu "Back From Cali" na rękach publiczności pojawiła się kilkunastometrowa flaga w biało-czerwonych barwach z napisem "Welcome To Poland" oraz logiem zespołu występującego pod szyldem Slash featuring Myles Kennedy & The Conspirators. Muzyk podziękował później za to wyróżnienie w mediach społecznościowych.

Justin Bieber (Łódź, Atlas Arena, 25 marca)

Ponad 60 mln fanów na Facebooku, ponad 40 mln śledzących na Twitterze, tytuł jednego z najbardziej wpływowych celebrytów na świecie (wg "Forbesa" za 2012 rok), roczne zarobki na poziomie ponad 55 mln dolarów, miliony odsłon teledysków w sieci, liczba nagród idąca w setki... Bez względu na to, jak odbieramy twórczość Justina Biebera, nie sposób nie zauważyć jego fenomenu.

W Łodzi było wszystko to, czego można było się spodziewać po wizycie jednego z największych idoli wszystkich nastolatek na świecie - piski masakrujące bębenki w uszach, łzy wzruszonych fanek, wymalowane inicjały idola na policzkach, papierowe serduszka...

"Szalony show! Dziękuję, Polsko!" - napisał na Twitterze Justin Bieber, ponownie doprowadzając fanki do ekstazy.

Beyonce (Warszawa, Stadion Narodowy, 25 maja)

Występ amerykańskiej wokalistki odbył się w ramach Orange Warsaw Festival, ale było jasne, że to Beyonce jest gwiazdą nr 1. Kto bez sięgania do wyszukiwarki internetowej przypomni sobie, kto skracał oczekiwanie na show pani Carter? (Przypominamy: elektroniczna grupa Basement Jaxx, brytyjski raper Tinie Tempah i polskie rockowe trio OCN).

To był perfekcyjny występ dla ok. 50 tysięcy widzów, w którym główną rolę grała bohaterka wieczoru i jej głos (no i oczywiście przeboje - od "Single Ladies" i "Crazy In Love" po "Halo"), a nie rozbudowana scenografia czy szpanerskie efekty wizualno-pirotechniczne.

Hugh Laurie (Warszawa, Sala Kongresowa, 6 czerwca)

Brytyjski aktor do niedawna znany był przede wszystkim jako odtwórca tytułowej roli z serialu "Dr House" (nagrodzony m.in. dwoma Złotymi Globami). Od kilku lat na dobre poświęca się muzycznej pasji - szczególnie do amerykańskiego bluesa i jazzu. Laurie jest nie tylko wokalistą i pianistą, potrafi grać również na gitarze, perkusji i saksofonie.

W dorobku ma dwie płyty: "Let Them Talk" (2011 r.) i "Didn't It Rain" (2013 r.). Na tej drugiej, promowanej także w Polsce, wybrał się w muzyczną podróż do serca Ameryki, sięgając do twórczości takich wykonawców, jak m.in. W.C. Handy, Jelly Roll Morton czy Little Brother Montgomery.

"Jesteście wspaniali, mam fantastyczny zespół, a ja... jestem po prostu szczęśliwy" - mówił Hugh Laurie zachwycony odbiorem publiczności w Warszawie.

Bon Jovi (Gdańsk, PGE Arena, 19 czerwca)

Amerykańscy rockmani z New Jersey byli już wcześniej w Polsce (w 2000 roku), ale był to tylko telewizyjny epizod, dlatego formacja trafia na naszą listę. Występ na stadionie w Gdańsku zobaczyło ponad 30 tysięcy fanów, jednak wielu z nich było rozczarowanych nieobecnością gitarzysty Richiego Sambory. Współzałożyciel Bon Jovi już po premierze ostatniej płyty "What About Now" zrezygnował z udziału w części trasy, tłumacząc się "powodami osobistymi" (a w mediach spekulowano o konflikcie z wokalistą Jonem Bon Jovi). Samborę w Gdańsku i na pozostałych koncertach zastąpił kanadyjski muzyk Phil X.

Nie obyło się bez akcentów związanych z naszym krajem, jak biało-czerwona flaga, a Jon Bon Jovi założył koszulkę reprezentacji Polski, którą przygotował dla niego polski fanklub.

Występ w Gdańsku na pewno mocno utkwi w pamięci pewnej pary - w trakcie jednego z utworów miały miejsce... oświadczyny, co zarejestrowała na telebimach ekipa telewizyjna amerykańskiego zespołu.

Paul McCartney (Warszawa, Stadion Narodowy, 22 czerwca)

Król Paul Pierwszy - nie mieliśmy wątpliwości po tym koncercie. 71-letni "Macca" w imponującej formie przez prawie trzy godziny zaprezentował szybki kurs muzyki rozrywkowej ostatniego półwiecza. Nie mieliśmy nigdy szans zobaczyć The Beatles - dostaliśmy aż 26 utworów z dorobku legendarnej Czwórki z Liverpoolu. A to nie było jeszcze wszystko!

Organizatorzy zapowiadali, że Paul McCartney stara się nauczyć kilku zwrotów po polsku, ale umiejętności językowe muzyka mogły zaskoczyć wielu. To nic, że czasem chyba czytał z kartki - budził aplauz większy, niż Benedykt XVI przemawiający do Polaków na Placu św. Piotra. "Musimy już iść, cieść" - pożegnał się po polsku po dwóch bisach (w sumie aż osiem piosenek!) McCartney.

Blur (Gdynia, 3 lipca)

Pierwszy ogłoszony headliner tegorocznego Open'era - to mówi samo za siebie. Niegdyś główna gwiazda brit popu, która później pożeglowała w stronę indie rocka i gitarowo-elektronicznej alternatywy, reaktywowała się w 2009 roku po sześcioletniej przerwie.

"Co zapamiętamy z pierwszego koncertu Blur w Polsce? Poważny monolog Damona Albarna na temat Solidarności i Gdańska? Czy może ten moment, gdy wokalista dostał w głowę... pluszowym misiem? Zresztą właśnie te dwa zdarzenia świetnie spinają w klamrę występ pierwszego headlinera Open'er Festival 2013. Było przejmująco i było komicznie. A repertuar? 'Usłyszałem wszystko to, co chciałem usłyszeć' - podsumował jeden z widzów. Nic dodać, nic ująć" - pisaliśmy w naszej relacji.

Bush (Warszawa, Palladium, 9 lipca)

Najbardziej amerykańska z brytyjskich grup na scenę powróciła w 2010 roku. Postgrunge'owy kwartet dowodzony przez Gavina Rossdale'a (prywatnie mąż Gwen Stefani) przez niektórych krytyków porównywany jest do Pearl Jam i Nirvany. Formacja największym uznaniem cieszyła się w USA (tam sprzedała ponad 10 mln płyt), w ojczyźnie pozostając niemal niezauważona.

Jesienią 2011 r. Bush wydał powrotny album "The Sea Of Memories" i to właśnie promując ten materiał, dotarł do Polski. W Warszawie nie zabrakło też największych przebojów z ponad 20-letniej kariery.

My Bloody Valentine (Katowice, 4 sierpnia)

Kiedy w lutym ogłoszono, że na stronie zespołu dostępna jest nowa płyta "m b v", witryna padła pod naporem chętnych do zakupienia materiału. "m b v" to bowiem jedna z najbardziej wyczekiwanych płyt w historii muzyki gitarowej - następca "Loveless" ukazał się po 22 latach czekania.

Irlandzko-brytyjska grupa kończyła tegoroczny OFF Festival i dla wielu było to wydarzenie tej imprezy.

"Zahaczająca o masochizm frajda z bólu bębenków usznych i mdłości wywołanych pływającymi gitarami. Któż inny jest w stanie dostarczyć takie fizyczne doznania i emocje za pomocą gitar i perkusji? Dlatego My Bloody Valentine wciąż są niedoścignieni" - pisaliśmy w naszej relacji.

Macklemore & Ryan Lewis (Warszawa, 23 września, Palladium)

Jedyny wykonawca w naszym zestawieniu, którego można określić mianem debiutanta. Hiphopowy duet z Seattle to jedna z najgorętszych nazw nie tylko na rapowej scenie. Macklemore & Ryan Lewis przeszli do historii jako pierwszy duet, który umieścił swoje pierwsze dwa single na szczycie amerykańskiej listy przebojów ("Thrift Shop" i "Can't Hold Us").

Amerykanie odwiedzili Polskę w ramach promocji debiutanckiej płyty "The Heist". A już wkrótce mają szansę trafić do gwiazdorskiej ekstraklasy - otrzymali siedem nominacji do Grammy.

Nickelback (Warszawa, Torwar, 2 listopada)

Występ kanadyjskich rockmanów odbył się w ramach trasy nazwanej krótko i konkretnie "The Hits Tour". W trakcie prawie 20 lat Nickelback dorobił się tych przebojów co najmniej kilkunastu, więc muzycy nie mieli problemu z zapełnieniem setlisty.

Wypełniony po brzegi Torwar przyjął ekipę braci Kroegerów gorąco i entuzjastycznie. Były flagi, koszulki, wielki transparent na końcu sali, wyłapany przez śpiewającego Chada po jednym z utworów, czy wreszcie końcowe odśpiewanie "sto lat". Frontman chętnie odwdzięczał się wypowiadanym po polsku zwrotami "dziękuję" i "na zdrowie".

Zebrał Michał Boroń

Czytaj także:

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas