Reklama

W końcu w Polsce. W 2013 roku zagrali dla nas po raz pierwszy

Polska na koncertowej mapie świata staje się coraz mniejszą białą plamą - w 2013 roku odwiedzili nas po raz pierwszy tacy artyści ze ścisłego topu, jak m.in. Paul McCartney, Beyonce, Blur czy Justin Bieber.

Jeszcze kilkanaście lat temu występ zagranicznej gwiazdy (nawet już mocno wyliniałej...) nad Wisłą stawał się z automatu wydarzeniem roku. Tymczasem coraz częściej można mówić o bogactwie urodzaju, a niektórzy wykonawcy ustalanie trasy koncertowej zaczynają od Polski.

A kogo jeszcze u nas nie było? Lista skraca się błyskawicznie - znajdują się na niej jeszcze m.in. Eminem, Justin Timberlake, Neil Young, Britney Spears, David Bowie i grupa Kiss. Na ostatnią trójkę raczej nie ma co liczyć, bo - w co trudno teraz uwierzyć - ich koncerty w Polsce w przeszłości odwoływano ze względu na zbyt małe zainteresowanie...

Reklama

Poniżej znajdziecie 10 wykonawców, którzy zagrali u nas po raz pierwszy w 2013 roku (a niektórzy zachwyceni przyjęciem żegnali się tekstami w stylu "see you soon").

Slash (Katowice, Spodek, 13 lutego)

Takich pisków i wybuchów entuzjazmu w wypełnionym po brzegi Spodku w Katowicach dawno nie było - tak zaczęliśmy naszą relację z występu amerykańskiego gitarzysty. Slash do Polski przyjechał z wokalistą Mylesem Kennedym i grupą The Conspirators. Występ był związany z promocją drugiego albumu "Apocalyptic Love", ale gitarzysta chętnie sięgał także po niezapomniane przeboje Guns N'Roses z końca lat 80. W Spodku fani mieli okazję usłyszeć ponad połowę znakomitego debiutu Gunsów - "Appettite For Destruction" (m.in. "Sweet Child O' Mine", "Welcome to the Jungle" i "Paradise City").

Sympatycy Slasha pokazali tradycyjną polską gościnność - podczas utworu "Back From Cali" na rękach publiczności pojawiła się kilkunastometrowa flaga w biało-czerwonych barwach z napisem "Welcome To Poland" oraz logiem zespołu występującego pod szyldem Slash featuring Myles Kennedy & The Conspirators. Muzyk podziękował później za to wyróżnienie w mediach społecznościowych.

Justin Bieber (Łódź, Atlas Arena, 25 marca)

Ponad 60 mln fanów na Facebooku, ponad 40 mln śledzących na Twitterze, tytuł jednego z najbardziej wpływowych celebrytów na świecie (wg "Forbesa" za 2012 rok), roczne zarobki na poziomie ponad 55 mln dolarów, miliony odsłon teledysków w sieci, liczba nagród idąca w setki... Bez względu na to, jak odbieramy twórczość Justina Biebera, nie sposób nie zauważyć jego fenomenu.

W Łodzi było wszystko to, czego można było się spodziewać po wizycie jednego z największych idoli wszystkich nastolatek na świecie - piski masakrujące bębenki w uszach, łzy wzruszonych fanek, wymalowane inicjały idola na policzkach, papierowe serduszka...

"Szalony show! Dziękuję, Polsko!" - napisał na Twitterze Justin Bieber, ponownie doprowadzając fanki do ekstazy.

Beyonce (Warszawa, Stadion Narodowy, 25 maja)

Występ amerykańskiej wokalistki odbył się w ramach Orange Warsaw Festival, ale było jasne, że to Beyonce jest gwiazdą nr 1. Kto bez sięgania do wyszukiwarki internetowej przypomni sobie, kto skracał oczekiwanie na show pani Carter? (Przypominamy: elektroniczna grupa Basement Jaxx, brytyjski raper Tinie Tempah i polskie rockowe trio OCN).

To był perfekcyjny występ dla ok. 50 tysięcy widzów, w którym główną rolę grała bohaterka wieczoru i jej głos (no i oczywiście przeboje - od "Single Ladies" i "Crazy In Love" po "Halo"), a nie rozbudowana scenografia czy szpanerskie efekty wizualno-pirotechniczne.

Hugh Laurie (Warszawa, Sala Kongresowa, 6 czerwca)

Brytyjski aktor do niedawna znany był przede wszystkim jako odtwórca tytułowej roli z serialu "Dr House" (nagrodzony m.in. dwoma Złotymi Globami). Od kilku lat na dobre poświęca się muzycznej pasji - szczególnie do amerykańskiego bluesa i jazzu. Laurie jest nie tylko wokalistą i pianistą, potrafi grać również na gitarze, perkusji i saksofonie.

W dorobku ma dwie płyty: "Let Them Talk" (2011 r.) i "Didn't It Rain" (2013 r.). Na tej drugiej, promowanej także w Polsce, wybrał się w muzyczną podróż do serca Ameryki, sięgając do twórczości takich wykonawców, jak m.in. W.C. Handy, Jelly Roll Morton czy Little Brother Montgomery.

"Jesteście wspaniali, mam fantastyczny zespół, a ja... jestem po prostu szczęśliwy" - mówił Hugh Laurie zachwycony odbiorem publiczności w Warszawie.

Bon Jovi (Gdańsk, PGE Arena, 19 czerwca)

Amerykańscy rockmani z New Jersey byli już wcześniej w Polsce (w 2000 roku), ale był to tylko telewizyjny epizod, dlatego formacja trafia na naszą listę. Występ na stadionie w Gdańsku zobaczyło ponad 30 tysięcy fanów, jednak wielu z nich było rozczarowanych nieobecnością gitarzysty Richiego Sambory. Współzałożyciel Bon Jovi już po premierze ostatniej płyty "What About Now" zrezygnował z udziału w części trasy, tłumacząc się "powodami osobistymi" (a w mediach spekulowano o konflikcie z wokalistą Jonem Bon Jovi). Samborę w Gdańsku i na pozostałych koncertach zastąpił kanadyjski muzyk Phil X.

Nie obyło się bez akcentów związanych z naszym krajem, jak biało-czerwona flaga, a Jon Bon Jovi założył koszulkę reprezentacji Polski, którą przygotował dla niego polski fanklub.

Występ w Gdańsku na pewno mocno utkwi w pamięci pewnej pary - w trakcie jednego z utworów miały miejsce... oświadczyny, co zarejestrowała na telebimach ekipa telewizyjna amerykańskiego zespołu.

Paul McCartney (Warszawa, Stadion Narodowy, 22 czerwca)

Król Paul Pierwszy - nie mieliśmy wątpliwości po tym koncercie. 71-letni "Macca" w imponującej formie przez prawie trzy godziny zaprezentował szybki kurs muzyki rozrywkowej ostatniego półwiecza. Nie mieliśmy nigdy szans zobaczyć The Beatles - dostaliśmy aż 26 utworów z dorobku legendarnej Czwórki z Liverpoolu. A to nie było jeszcze wszystko!

Organizatorzy zapowiadali, że Paul McCartney stara się nauczyć kilku zwrotów po polsku, ale umiejętności językowe muzyka mogły zaskoczyć wielu. To nic, że czasem chyba czytał z kartki - budził aplauz większy, niż Benedykt XVI przemawiający do Polaków na Placu św. Piotra. "Musimy już iść, cieść" - pożegnał się po polsku po dwóch bisach (w sumie aż osiem piosenek!) McCartney.

Blur (Gdynia, 3 lipca)

Pierwszy ogłoszony headliner tegorocznego Open'era - to mówi samo za siebie. Niegdyś główna gwiazda brit popu, która później pożeglowała w stronę indie rocka i gitarowo-elektronicznej alternatywy, reaktywowała się w 2009 roku po sześcioletniej przerwie.

"Co zapamiętamy z pierwszego koncertu Blur w Polsce? Poważny monolog Damona Albarna na temat Solidarności i Gdańska? Czy może ten moment, gdy wokalista dostał w głowę... pluszowym misiem? Zresztą właśnie te dwa zdarzenia świetnie spinają w klamrę występ pierwszego headlinera Open'er Festival 2013. Było przejmująco i było komicznie. A repertuar? 'Usłyszałem wszystko to, co chciałem usłyszeć' - podsumował jeden z widzów. Nic dodać, nic ująć" - pisaliśmy w naszej relacji.

Bush (Warszawa, Palladium, 9 lipca)

Najbardziej amerykańska z brytyjskich grup na scenę powróciła w 2010 roku. Postgrunge'owy kwartet dowodzony przez Gavina Rossdale'a (prywatnie mąż Gwen Stefani) przez niektórych krytyków porównywany jest do Pearl Jam i Nirvany. Formacja największym uznaniem cieszyła się w USA (tam sprzedała ponad 10 mln płyt), w ojczyźnie pozostając niemal niezauważona.

Jesienią 2011 r. Bush wydał powrotny album "The Sea Of Memories" i to właśnie promując ten materiał, dotarł do Polski. W Warszawie nie zabrakło też największych przebojów z ponad 20-letniej kariery.

My Bloody Valentine (Katowice, 4 sierpnia)

Kiedy w lutym ogłoszono, że na stronie zespołu dostępna jest nowa płyta "m b v", witryna padła pod naporem chętnych do zakupienia materiału. "m b v" to bowiem jedna z najbardziej wyczekiwanych płyt w historii muzyki gitarowej - następca "Loveless" ukazał się po 22 latach czekania.

Irlandzko-brytyjska grupa kończyła tegoroczny OFF Festival i dla wielu było to wydarzenie tej imprezy.

"Zahaczająca o masochizm frajda z bólu bębenków usznych i mdłości wywołanych pływającymi gitarami. Któż inny jest w stanie dostarczyć takie fizyczne doznania i emocje za pomocą gitar i perkusji? Dlatego My Bloody Valentine wciąż są niedoścignieni" - pisaliśmy w naszej relacji.

Macklemore & Ryan Lewis (Warszawa, 23 września, Palladium)

Jedyny wykonawca w naszym zestawieniu, którego można określić mianem debiutanta. Hiphopowy duet z Seattle to jedna z najgorętszych nazw nie tylko na rapowej scenie. Macklemore & Ryan Lewis przeszli do historii jako pierwszy duet, który umieścił swoje pierwsze dwa single na szczycie amerykańskiej listy przebojów ("Thrift Shop" i "Can't Hold Us").

Amerykanie odwiedzili Polskę w ramach promocji debiutanckiej płyty "The Heist". A już wkrótce mają szansę trafić do gwiazdorskiej ekstraklasy - otrzymali siedem nominacji do Grammy.

Nickelback (Warszawa, Torwar, 2 listopada)

Występ kanadyjskich rockmanów odbył się w ramach trasy nazwanej krótko i konkretnie "The Hits Tour". W trakcie prawie 20 lat Nickelback dorobił się tych przebojów co najmniej kilkunastu, więc muzycy nie mieli problemu z zapełnieniem setlisty.

Wypełniony po brzegi Torwar przyjął ekipę braci Kroegerów gorąco i entuzjastycznie. Były flagi, koszulki, wielki transparent na końcu sali, wyłapany przez śpiewającego Chada po jednym z utworów, czy wreszcie końcowe odśpiewanie "sto lat". Frontman chętnie odwdzięczał się wypowiadanym po polsku zwrotami "dziękuję" i "na zdrowie".

Zebrał Michał Boroń

Czytaj także:

Koncertowe eldorado nad Wisłą

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Bieber | justin | koncert w Polsce
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy