Seweryn Krajewski: Geniusz i domator
Seweryn Krajewski we wtorek, 3 stycznia, skończył 65 lat. Unikający rozgłosu muzyk jest jednym z najwybitniejszych polskich kompozytorów muzyki rozrywkowej i nie bez przyczyny nazywa się go rodzimym Paulem McCartneyem.
Było ich dwóch i nie godzi się, pisząc o jednym, nie wspominać o drugim. Ambicjonalne spory między nimi były tak zawzięte i tak ostre, że w 1970 roku ich artystyczne drogi się rozeszły.
Seweryn Krajewski (ur. 3 stycznia 1947 roku) i Krzysztof Klenczon. Polscy odpowiednicy McCartneya i Lennona. Krajewski z gitarą basową, liryczny, melancholijny, spokojniejszy. Klenczon z gitarą elektryczną, niepokorny, strzegący rockowego sznytu, tragicznie zmarły.
Razem stanowili serce i mózg zespołu Czerwone Gitary, obecnego na polskiej scenie muzycznej od 1965 roku.
"Gramy i śpiewamy najgłośniej w Polsce" - takim hasłem się reklamowali. Nigdy nie ukrywali, że ich inspiracją byli legendarni The Beatles.
"Jawnie wzorowaliśmy się na Beatlesach - mieliśmy podobny skład instrumentalny, podobny estradowy image, no i postanowiliśmy, jako pierwsi w Polsce, oprzeć się od początku do końca na własnym repertuarze" - mówił Seweryn Krajewski w 1991 roku.
Do beatlesowskiego stylu dołożyli słowiańską duszę i słowiańskie motywy, czego zapalonym orędownikiem był Krajewski, oraz elementy skeczu ("Matura", "Co za dziewczyna").
"Melodyjne, przyjemne" - tak charakteryzował piosenki Czerwonych Gitar na początku działalności. Dewizy "melodyjne, przyjemne" trzymał się już zawsze.
Pierwszym wielkim przebojem zespołu była piosenka "Bo ty się boisz myszy". Co ciekawe autorem tej kompozycji był gitarzysta Jerzy Kossela. Kolejne hity wychodziły taśmowo, jeden po drugim: "Nie zadzieraj nosa" (muzyka - Krajewski), "Historia jednej znajomości" (Klenczon), "Nikt na świecie nie wie" (Klenczon), "Takie ładne oczy" (Krajewski), "Kwiaty we włosach" (Klenczon).
Czerwone Gitary były zespołem z największą i najwierniejszą rzeszą sympatyków płci pięknej.
"W 1969 roku widziałam tłumy fanek koczujących pod oknami Seweryna" - opowiadała Maryla Rodowicz, przyjaciółka Krajewskiego.
Posłuchaj przeboju "Anna Maria" w wersji live:
Powolne dogorywanie
W 1970 roku w wyniku konfliktów z Krajewskim z zespołu odszedł Krzysztof Klenczon. Czerwone Gitary bez Klenczona stały się mniej rockowe, bardziej balladowe, liryczne. Słowem - bardziej krajewskie. Zespół wciąż cieszył się popularnością, nagrywał płyty, podbijał listy przebojów (m.in. "Ciągle pada", "Słowo jedyne - ty", "Niebo z moich stron", "Dzień jeden w roku").
Krytycy nie mają jednak wątpliwości - po odejściu Klenczona Czerwone Gitary przestały być zespołem wybitnym, zadowalając się statusem bardzo dobrego.
Nie umniejsza to jednak geniuszu Seweryna Krajewskiego, który równolegle pisał wspaniałe utwory dla innych artystów, a w 1984 roku na dobre rozpoczął działalność solową.
Natomiast Czerwone Gitary dogorywały długo. Krajewski zdecydował się ostatecznie zamknąć ten rozdział w 1997 roku, jego koledzy - Bernard Dornowski i Jerzy Skrzypczyk - postanowili grać dalej. Teoretycznie zespół wciąż istnieje ze Skrzypczykiem i Jerzym Kosselą jako jedynymi oryginalnymi członkami (Dornowski odszedł w 1999 r., w tym samym roku wrócił Kossela). Choć prawnie obecne Czerwone Gitary są legalnymi kontynuatorami założonej w 1965 roku grupy, dla większości sympatyków zespół skończył się wraz z odejściem Krajewskiego, a twórczy etap ich działalności został tak naprawdę zamknięty pod koniec lat 70.
Czerwone Gitary - "Tak bardzo się starałem":
Namowy Andrzeja Piasecznego
Krajewski jako kompozytor, mimo ciągnącego się trzy dekady schyłku swojej grupy, rozkwitał.
Pisał muzykę do filmów, nagrywał solowe płyty. Komponował dla Maryli Rodowicz ("Remedium", "Niech żyje bal"), Ireny Jarockiej ("Gondolierzy znad Wisły), Urszuli Sipińskiej, Mieczysława Szcześniaka, Grzegorza Turnaua ("List do jedzącej Eurydyki" do tekstu Jermiego Przybory), wreszcie Andrzeja Piasecznego, który zainspirował Krajewskiego do powrotu na scenę po wieloletniej przerwie.
"Andrzej dosyć głęboko wszedł do mojego świata" - przyznaje Krajewski.
Zaczęło się od współpracy przy albumie "Spis rzeczy ulubionych" z 2008 roku. To płyta Piasecznego z kompozycjami napisanymi specjalnie dla niego przez Krajewskiego. Wydawnictwo odniosło ogromny sukces komercyjny.
"Album powstawał bardzo długo. Od momentu pierwszych rozmów, czy to się uda, do jego wydania minęły cztery lata" - opowiadał Piaseczny.
Zobacz teledysk do przeboju "Chodź, przytul, przebacz" z muzyką Krajewskiego:
Piaseczny zaczął namawiać Krajewskiego do wspólnych występów. Ten się jednak nie palił do tego i młodszy kolega musiał użyć wszystkich znanych sobie chwytów retorycznych i psychologicznych, by go przekonać. Udało się. Ruszyli w trasę. Krajewski pojawiał się na kilka piosenek i schodził ze sceny. Podobało mu się, nie ukrywa tego. Zobaczył, jak wielką popularnością wciąż się cieszy. Postanowił, przynajmniej na chwilę, wznowić działalność solową.
W 2011 roku ukazał się album "Jak tam jest". Spokojny, nostalgiczny, bardzo melodyjny. Odtrąbiono wielki triumf Krajewskiego - nie bez podstaw. Płyta sprzedawała się znakomicie, pokonując na polskiej liście bestsellerów tak popularnych wykonawców jak Kult czy O.S.T.R.
Jaki jest
W 1990 roku w wypadku samochodowym zginął 6-letni syn Seweryna Krajewskiego - Maksymilian. To tragiczne wydarzenie zmieniło muzyka. Jeśli wcześniej uchodził za introwertycznego, to po 1990 roku jeszcze bardziej zamknął się na świat zewnętrzny.
W 2007 roku na opolskim festiwalu zorganizowano podniosły koncert poświęcony jego twórczości. Nie pojawił się na nim.
"Proszę pani, mnie to już naprawdę mało interesuje" - odburknął dziennikarce.
"Bardzo nie lubię wychodzić z domu. Tyle lat żyłem w podróży, w hotelach... Stabilizacja jest dla mnie najważniejsza" - przekonywał innym razem.
"Znowu pada", czyli Seweryn Krajewski a.d. 2011:
Oparciem dla Krajewskiego są rodzina i przyjaciele.
"Bardzo często Seweryn jest u mnie karmiony. Ja uważam, że Seweryna trzeba dokarmiać, bo Ela, jego żona, zajmuje się hinduskimi drogami życia: medytacja, sztuka oddychania... do jedzenia jakieś kiełki... Seweryn biedny, chudzina, wymaga troski" - śmiała się Maryla Rodowicz.
Pochodzący z Trójmiasta Krajewski nie znosi miejskiego zgiełku.
"Kiedyś mieszkałem te paręnaście kilometrów bliżej Warszawy, ale tam dom stał przy domu i robiło się coraz głośniej. Miasto to potworny hałas, nie podoba mi się to" - opowiadał w tym roku.
Obecnie mieszka w sosnowym lesie w Wiązownie (powiat Otwocki). Tam czyta, słucha, komponuje. Zazwyczaj nocami.
"W nocy im później, tym jest piękniej" - uważa Seweryn Krajewski.
Michał Michalak
Cytaty pochodzą z materiałów Sony Music, wywiadu RMF FM, książki "Polski rock. Przewodnik płytowy" Wiesława Królikowskiego oraz magazynu "Viva".