Reklama

Ronan Keating w ogniu krytyki

Wygląda na to, że w dyskusji na temat tego, kto jest winny rozpadu popularnej irlandzkiej grupy Boyzone, jej fani nie stanęli bynajmniej po stronie Ronana Keatinga, który udanie rozpoczął karierę solową i nie zgodził się na wzięcie udziału w kolejnym tournee. Świadczą o tym dość gwałtowne dyskusje na internetowych grupach dyskusyjnych.

Wygląda na to, że w dyskusji na temat tego, kto jest winny rozpadu popularnej irlandzkiej grupy Boyzone, jej fani nie stanęli bynajmniej po stronie Ronana Keatinga, który udanie rozpoczął karierę solową i nie zgodził się na wzięcie udziału w kolejnym tournee. Świadczą o tym dość gwałtowne dyskusje na internetowych grupach dyskusyjnych.

Podczas swojej obecnej trasy koncertowej Ronan pojawia się ubrany w stroje, które zwykle nosił na sobie w okresie występów z Boyzone. Ponadto wykonuje kilka utworów z repertuaru swego byłego zespołu. Fani mają mu to za złe i nie boją się tego mówić. Dyskusje na internetowych grupach dyskusyjnych często są bardzo burzliwe i ostre.

"Mówimy tu o poświęceniu. Skoro rozpoczął karierę solową, powinien wziąć na siebie tą odpowiedzialność i zrezygnować ze śpiewania podczas koncertów utworów Boyzone, bo przecież nie jest już członkiem tego zespołu. Poza tym niektóre partie, które wcześniej śpiewał choćby Stephen Gately, w wykonaniu ludzi z jego chórku brzmią słabo. W ten sposób niszczy te piosenki. Tak nie powinno być" - napisał jeden z fanów.

Reklama
INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Boyzone | Ronan | Ronan Keating
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy