"Right here, right now", czyli jak Sinatra nie strajkował, a zyskał najwięcej
Związki zawodowe strajkują właśnie na Śląsku, a protestów nie zabrakło również w historii muzyki rozrywkowej. Paradoksalnie to właśnie na fali strajku muzyków na piedestał wdrapał się jeden z najlepszych wokalistów wszech czasów, Frank Sinatra. Ten muzyczny bunt dał też podwaliny pod współczesny... beatbox.
Początek lat 40. XX wieku. Trwa wojna, więc na świecie, łagodnie mówiąc, nie za ciekawie. Nie do śmiechu również branży muzycznej. Za namową ówczesnego przewodniczącego Amerykańskiej Federacji Muzyków, Jamesa Petrillo, o północy 31 lipca 1942 roku muzycy ze związku rozpoczęli strajk przeciwko głównym amerykańskim wytwórniom płytowym. Powodem były nieporozumienia w kwestii należności licencyjnych. Artyści przestali nagrywać płyty.
I to jest moment, który doskonale wykorzystał Frank Sinatra. Jak to się stało, że w czasie gdy Stany Zjednoczone ucichły, na szerokie muzyczne wody wypłynął Sinatra? Po pierwsze, strajkowali oczywiście tylko ci, którzy zasilali szeregi związku muzyków. Po drugie, szeregi te mogli zasilać tylko muzycy grający na jakimś instrumencie. Po trzecie (to dziwi najbardziej), wokalista nie był uznawany za muzyka...
Jeszcze przez jakiś czas firmy fonograficzne wydawały swoje "zapasowe" nagrania, ale i te wkrótce się skończyły. Cóż zrobić ze spragnionymi nowych dźwięków melomanami? Aby wyjść na spotkanie potrzebom słuchaczy, zaczęto wydawać reedycje starych płyt. I tak nowe życie zyskiwały nawet nagrania z połowy lat 20. Wznowienie w 1942 roku przez wytwórnię Columbia nagranego przez Sinatrę cztery lata wcześniej utworu "All Or Nothing At All" było strzałem w dziesiątkę. Piosenka stała się przebojem, a Sinatra zaczął odnosić swoje pierwsze estradowe sukcesy jako solista.
Strajk został przedłużony na rok 1943, a Sinatra nagrywał kolejne płyty. A capella? Nie. W miejsce wojującej wówczas orkiestry pojawili się muzycy posługujący się tzw. techniką "vocal play". Nie tylko śpiewali z artystą na scenie, ale też wydawali z siebie dźwięki imitujące różne instrumenty. Czasem byli to soliści, czasem całe grupy wokalne. Jak widać korzenie dzisiejszego beatboxu sięgają już lat 40., kiedy to żywe akompaniamenty podbijały serca publiczności.
Głodny popularności i co by nie powiedzieć, utalentowany Sinatra namówił wytwórnię Columbia na zorganizowanie kilku sesji z grupą wokalną Bobby Tucker Singers. Nagrali wspólnie dziewięć utworów, z czego aż siedem trafiło na listę bestsellerów.
Historia pokazuje, że na strajku najwięcej zyskał właśnie Sinatra. Zawrotna kariera, wielki komercyjny sukces, pieniądze i najpiękniejsze kobiety Ameryki - tak pokrótce wyglądało odtąd jego życie.
Nie był to jedyny raz w historii, kiedy zrzeszeni muzycy postanowili walczyć o swoje prawa. Członkowie znanej i cenionej w świecie muzycznym Chicago Symphony Orchestra rozpoczęli strajk po tym, jak odrzucono projekt trzyletniego kontraktu zawierającego propozycje płacowe. Z powodu protestu nie odbył się wówczas wieczorny koncert orkiestry.
W odpowiedzi na strajki swoich pracowników niemiecka Deutsche Oper Berlin nosiła się nawet z zamiarem zatrudnienia muzyków z Polski i Rumunii. Protest skierowany był przeciwko Stiftung Oper in Berlin, stowarzyszeniu pięciu niemieckich instytucji kulturalnych, utworzonym przez władze związkowe Berlina. Oprócz podwyżki płac, strajk dotyczył również kwestii, czy zrzeszone w tej organizacji placówki mogą nieodpłatnie "pożyczać" od siebie nawzajem muzyków w sytuacjach awaryjnych.
Ostatnio polscy muzycy również postanowili ze stanu biernego przejść w czyn. Z inicjatywy Tomka Lipińskiego i Wojciecha Konikiewicza powstaje związek zawodowy muzyków. W Polsce ostatnia taka organizacja została rozwiązana w 1949 roku i dzisiaj Polska jest jednym z nielicznych krajów w Europie, w którym taka instytucja nie istnieje. Trzeba powiedzieć, że pomysł cieszy się dużym zainteresowaniem na Facebooku, gdzie grupa Związek Zawodowy Muzyków liczy już ponad 7,7 tys. osób. Jest to z założenia platforma dyskusji, której celem jest aktywizacja wszystkich przedstawicieli tej profesji - bez względu na styl czy gatunek.
Podczas spotkania w styczniu bieżącego roku do grupy założycielskiej Związku Zawodowego Muzyków RP przystąpili: Robert Chojnacki, Mieczysław Jurecki, Wanda Kwietniewska, Krystyna Prońko i Katarzyna Tul. Lipiński szacuje, że wstąpieniem do związku może być w Polsce zainteresowanych około 20 tysięcy artystów. Obecnie założyciele konsultują się z prawnikami i innymi muzykami, aby móc przejść do konkretnych działań.
Może dzięki związkowi dotąd słabo słyszalny głos muzyków wzniesie się o jedną oktawę w dyskusjach między organizacjami społecznymi, organizacjami zbiorowego zarządzania i zrzeszeniami producentów...
Justyna Grochal