Poszukiwania Jamiego Culluma
Jamie Cullum, 31-latek o twarzy i posturze nastolatka, po raz kolejny uwodzi swoją muzyką. Na nowy, solowy album kazał czekać fanom aż cztery lata, ale dzisiaj wiemy, że się opłacało. "The Pursuit" (premiera 13 listopada) to dowód na to, że dojrzał, nie tracąc nic ze swojego świeżego spojrzenia.
"The Pursuit" to inteligentna mieszanka jazzu i swingu z dużą domieszką popu. Połączenie dojrzałego, zachrypniętego głosu z szaloną, młodzieńczą energią.
Zapytany o tytuł płyty (ang. pursuit - pogoń, dążenie), Jamie mówi INTERIA.PL: - Nikt i nic nie stoi w miejscu, ciągle gdzieś zmierzamy, szukamy. Ja ciągle szukam swojego brzmienia, wzbogacam je o nowe dźwięki. Wszystko, co się wydarzyło w ciągu ostatnich paru lat, znacząco wpłynęło na zawartość płyty, ale i na moje spojrzenie na świat. Zabrzmi banalnie, ale życie to ciągła podróż - muzyczna, emocjonalna, stąd ten tytuł.
Nowe dzieło Jamiego przypomina nieco kasety z autorskimi kompilacjami ulubionych piosenek, które prawie każdy z nas nagrywał w młodości. Zresztą na płycie jest również piosenka o takich osobistych składankach ("Mixtape").
Cullum dobrał piosenki tak, żeby zadowolić szerokie grono odbiorców, ale i wyrazić siebie. Miłośnicy jego interpretacji jazzowych standardów znajdą tu dla siebie parę klasycznych pozycji np. otwierający album "Just One Of Those Things" Cole'a Portera, nagrany z Count Basie Orchestra.
Również nie zawiodą się ci, którzy czekają na kolejne przeróbki znanych hitów. "Don't Stop The Music" Rihanny w jego wykonaniu podbiło już serca publiczności na festiwalu w Glastonbury, a teraz dotrze do wszystkich, którzy kupią jego nowy album.
Ale najciekawsze są jego autorskie piosenki, którym nadał bardziej współczesne brzmienie niż na poprzednich albumach. Trzy najbardziej energetyczne utwory na płycie: singlowy "I'm All Over It", "We Run Things" i "Music Is Through", powinny przekonać krytyków, którzy twierdzą, że Cullum zatrzasnął się w kapsule czasu i zapomniał, że nastał XXI wiek.
- Moja ulubiona piosenka zmienia się co dnia - odpowiada Jamie zapytany o faworyta najnowszej płyty. - Chyba nie umiałbym wybrać... Na początku to było "We Run Things", ale wczoraj wybrałbym prawdopodobnie "Wheels" - piosenkę, która nie wzbudza szczególnego entuzjazmu, kiedy się jej słucha na płycie, ale na żywo zyskuje tak wiele, że publiczność szaleje. To bardzo ciekawe obserwować, jak utwór zagrany na koncercie żyje własnym życiem, zmienia się, ewoluuje.
Małgorzata Turnau
Zobacz teledyski Jamiego Culluma na stronach INTERIA.PL.