Niecodzienne przypadki Bogdana Łyszkiewicza

W ramach projektu "Odnalezione piosenki Bogdana Łyszkiewicza" na początku listopada ukazała się płyta pod tym tytułem oraz książka "Wolność kocham i rozumiem", będąca biografią nieżyjącego lidera grupy Chłopcy z Placu Broni.

Okładka płyty "Odnalezione piosenki Bogdana Łyszkiewicza"
Okładka płyty "Odnalezione piosenki Bogdana Łyszkiewicza" 

Bogdan Łyszkiewicz (1964-2000)

23 czerwca 2000 roku w wypadku samochodowym koło miejscowości Rybitwy zginął Bogdan Łyszkiewicz, wokalista, gitarzysta, lider grupy Chłopcy z Placu Broni. Nazywany był "polskim Johnem Lennonem".

fot. Mieczysław WłodarskiReporter
fot. Mieczysław WłodarskiReporter
fot. Mieczysław WłodarskiReporter
fot. Mieczysław WłodarskiReporter
fot. Mieczysław WłodarskiReporter
fot. Mieczysław WłodarskiReporter
fot. Mieczysław WłodarskiReporter
fot. Mieczysław WłodarskiReporter
fot. Mieczysław WłodarskiReporter
fot. Mieczysław WłodarskiReporter

Składankowa płyta "Odnalezione piosenki Bogdana Łyszkiewicza" zawiera niepublikowane wcześniej utwory nazywanego "polskim Lennonem" wokalisty w wykonaniu wielu znanych muzyków.

W nagraniach wzięli udział m.in. Muniek Staszczyk (T.Love), Maciej Balcar i Jerzy Styczyński (Dżem), Marek Piekarczyk (TSA), Piotr Kupicha (Feel), Andrzej Grabowski, Olek Klepacz (Formacja Nieżywych Schabuff), Andrzej Krzywy (De Mono), Marcin Kindla, skrzypek Michał Jelonek (Hunter), saksofonista Mateusz Pospieszalski (Voo Voo), gitarzyści Wojciech Klich (eks-Ziyo), Wojtek Łuczaj-Pogorzelski (Oddział Zamknięty) i Robert Lubera (Nie-Bo, Robert Gawliński), zespoły Sztywny Pal Azji, Golden Life, Big Cyc i Ścigani.

Bogdan Łyszkiewicz zginął w wypadku samochodowym 23 czerwca 2000 roku. Miał 35 lat.

O wspominkowym projekcie opowiedział INTERIA.PL Marcin Sitko, autor książki "Wolność kocham i rozumiem" i pomysłodawca wydania płyty.

Jak do tego doszło, że mamy płytę i książkę pod hasłem "Odnalezione piosenki Bogdana Łyszkiewicza"? Jak wyglądał ten pierwszy etap?

- Zacznę od tego, że doskonale pamiętam ten dzień, kiedy Bogdan od nas odszedł... Wiem, że to może poważna nadinterpretacja, ale to ten moment - bardzo świeży, już wtedy zasiał w mojej głowie pewien niepokój. Niepokój o dalszą pamięć o artyście. Czas mija, lata płyną, wiele rzeczy ulega zatarciu - to normalny proces. Kiedy po niespełna dziesięciu latach od tego bolesnego dnia zakiełkował wreszcie pomysł, by stworzyć coś, co upamiętni tak niezwykłą postać, bo czas już na to nadszedł - pojawił się temat książki o Bogusiu, takiej wspomnieniowej. Później okazało się, że przy okazji ma szansę powstać i płyta z jego nieznanymi do tej pory premierowymi piosenkami. Wszystko to w pewnym momencie ruszyło pełną parą i zespoliło się w jeden projekt. Powstała książka "Wolność kocham i rozumiem", a także wspomniane już "Odnalezione piosenki".

Co było dalej? W ręku miałeś jego teksty czy coś więcej?

- W ręku miałem kasety. Dziesiątki kaset. Takich roboczych - na których Bogdan latami rejestrował swoje pomysły na nowe piosenki. To było trudne, intymne... Wkraczałem w świat, do którego zdaję sobie sprawę, że gdyby nie ten feralny wypadek, nikt nie miałby prawa zaglądać. Przecież te zarysy kolejnych utworów mieliśmy poznać w wykonaniu samego Bogdana - jako pełnowartościowe utwory na jego kolejnych płytach. Niestety los zadecydował inaczej... Całe szczęście, że równocześnie los dał też te kompozycje odnaleźć i chociażby w taki sposób ocalić.

- Pytasz o teksty... Niektóre z tych, jakie znalazły się na płycie, trafiły na nią nie spisane ze wspomnianych kaset, a z notatników, jakie Bogdan ochoczo i regularnie prowadził. Do nich muzykę dopisywali już goście "Odnalezionych piosenek". Robili to z dużym szacunkiem do słów Bogdana. To słychać.

Co było pierwsze - przymiarki do książki czy płyty? Na ile jedna rzecz warunkowała drugą?

- Powstanie książki uwarunkowało powstanie płyty. To właśnie w czasie kompletowania materiałów do biografii zostały odnalezione niepublikowane piosenki...

Czym się kierowałeś przy wyborze wykonawców na płytę? Chyba nie wszyscy znali osobiście Bogusia?

- Dokładnie. W tym poniekąd tkwił klucz w doborze muzyków, którym proponowałem udział w powstaniu płyty. Zależało nam na tym, by byli to muzycy, którzy cenili twórczość Bogusia, a za jego życia nie mieli okazji do wspólnego występu. Chociaż są na tej płycie - myślę, że można tak powiedzieć - i przyjaciele Bogdana, tacy autentyczni i sprawdzeni, jak chociażby Adam Wolski czy Olek Klepacz.

Z tego co kojarzę, to z końcowego zestawu wypadł awizowany wcześniej Maciej Maleńczuk. Czy to był jednostkowy przypadek, czy też z różnych względów nie wyszło z innymi wykonawcami?

- Faktycznie Maciej Maleńczuk był swego czasu awizowany jako jedna z osób mających wykonać utwór autorstwa Bogusia. Ale czy nie wyszło? To nie tak... Otóż trzeba pamiętać, że Maciej jest zaangażowany w wiele swoich projektów, a przynajmniej niezwykle zaangażowany był w nie właśnie w czasie, kiedy to z kolei my intensywnie pracowaliśmy nad naszą płytą. Praca twórcza wymaga spokoju, a wtedy akurat go nie było. To szczególny projekt, ma duszę, wymaga skupienia i uwagi, oddania temu większej ilości czasu, by efekt był godny idei.

- Może gdybyśmy pracowali nad "Odnalezionymi piosenkami" w innym okresie, to mogłoby się to udać. Jego udział w upamiętnieniu Bogusia jest za to uwieczniony na kartach książki "Wolność kocham i rozumiem", gdzie swojego kolegę z Krakowa pięknie i barwnie wspomina. Jestem mu za to bardzo wdzięczny i mile wspominam spotkanie, kiedy porozmawialiśmy sobie o ich wspólnych czasach.

Patrząc na listę nazwisk, można przypuszczać, że w ich wersjach piosenki Bogdana nabrały rockowego charakteru. Tymczasem pewnie większość osób pamięta go jako nieśmiałego chłopca z gitarą akustyczną...

- Nie wiem, czy Bogdana można było tak zapamiętać, bo moim zdaniem on po prostu nieśmiałym chłopcem z gitarą akustyczną nie był. Był lirykiem - owszem. Poetą, wrażliwcem. Ale nieśmiałość zamieniłbym na wieczny uśmiech, kulturę, uprzejmość, szacunek dla słuchacza. A gitarę akustyczną na... białego fendera, na którym grywał, czy też na przecudnej urody wiekowego rickenbackera, którego Bogdan kupił ze względu na to, że na takiej gitarze grał w początkach The Beatles jego autentyczny idol John Lennon. Tak, "Odnalezione piosenki" są płytą rockową - ale głównie ze względu na sposób pracy nad nią, czyli użycie żywych instrumentów, sposobu kompozycji i aranżacji, ale przede wszystkim jest płytą pełną poezji , dobrego smaku i klimatu. Taką właśnie stworzyli ją nasi goście. Oprócz samego Bogdana - to właśnie najbardziej ich w tym zasługa...

W zeszłym roku minęło 10 lat od tragicznej śmierci Bogdana. W muzyce to epoka, pojawiła się spora grupa (nazwać ich pokoleniem byłoby jeszcze na wyrost), która Chłopców z Placu Broni kojarzy tylko z tytułu lektury szkolnej. Jak ich chcecie przekonać do piosenek Łyszkiewicza? Czy ta płyta to raczej materiał wspominkowy, dla tych, którzy pamiętają?

- Owszem, płyta jest ukłonem w stronę wszystkich tych, którzy muzycznie wychowywali się w latach 90. - latach z kolei silnie wzorujących się na znakomitym dorobku epoki lat 60. Płyta jest pomostem pomiędzy tymi epokami a dniem jak najbardziej dzisiejszym. Przecież gra tutaj nie tylko Muniek Staszczyk, Marek Piekarczyk, Maciej Balcar, Olek Klepacz, Andrzej Krzywy, ale też chociażby Piotr Kupicha czy Bartek Król, Marcina Kindli w tym gronie nie pomijając... Wspaniała i dobrze naoliwiona emocjami mieszanka wielopokoleniowości. To jeden z największych sukcesów tego przedsięwzięcia. Myślę, że sam Boguś byłby tym zaskoczony, ale też i pewnie ucieszony. Gdybym nie miał takiego przeczucia, wcale bym się za ten projekt nie zabrał...

Boguś, nazywany często "polskim Lennonem", nie był symbolem rock'n'rollowca. A czy podczas prac nad książką trafiłeś na jakieś opowieści, anegdoty, które by przeczyły temu wizerunkowi grzecznego chłopca?

- Zapewniam, że wynoszenie wanien z pokojowych korytarzy na hol incydentalnie nie były mu obce... Kilka anegdot z jego barwnego życia jest w książce przedstawionych, zachęcam do lektury. Jednak przede wszystkim był osobą pełną uroku i szacunku dla innych - nie można na siłę robić z niego Keitha Richardsa, bo najzwyczajniej w świecie Bogdan nie miał w sobie akurat tego rodzaju zabawowości.

- Z pewnością był jednak osobą wesołą i taką, której wesołe sytuacje się trzymały, nawet niezamierzone. Stwarzał dobrą atmosferę. Miał w sobie wiele humoru sytuacyjnego, wynikłego ze specyficznego postrzegania świata, zasad, które nim rządzą i nie tyle łamania ich w wyrafinowany i głośny sposób co po prostu niezauważania ich i życia według własnych wytycznych. Już przez to był naprawdę uroczą postacią, której wiecznie trzymały się niecodzienne przypadki. W książce jest ich multum. Wiem z pierwszych opinii, że podczas lektury często pojawia się na twarzach czytających uśmiech. Pojawiają się też łzy... to dobrze - taka pozycja musi wzbudzać emocje.

Z zapowiedzi można było wyczytać, że jedną z piosenek zaśpiewał sam... Bogdan. Możesz o tym coś więcej opowiedzieć?

- To wyjątkowy moment na tej płycie. Wzruszający, poruszający do głębi. Bo jeżeli możemy mówić o esencji twórczości Bogdana Łyszkiewicza to jest ona właśnie zawarta w tym utworze. Ma on w sobie klimat wszystkim znanego przepięknego evergreena pod tytułem "Kocham cię". Ten szept, podejście do dźwięku, lirykę... coś za czym fani Bogdana bardzo tęsknią. Choć na chwilę można tą tęsknotę zaspokoić właśnie w tym momencie albumu.

Zobacz teledysk do piosenki "Kocham cię" - największego przeboju Chłopców z Placu Broni:

Czytaj także:

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas