Maja Sablewska: Krytyka mnie śmieszy
W rozmowie z INTERIA.PL Maja Sablewska, menedżerka i jurorka "X Factor", opowiada o trudnych początkach w programie, o nie najlepszych relacjach z Kubą Wojewódzkim, odnosi się też do krytyki jej obecności w TVN-owskim show.
To bez dwóch zdań przełomowy rok w medialnej karierze Mai Sablewskiej. Wcześniej znana była głównie jako menedżerka Dody - popularność wokalistki niektórzy przypisywali właśnie działaniom Sablewskiej, inni z kolei tłumaczyli, że Doda to "samograj" i udział Mai był tu znikomy.
Po burzliwym rozstaniu Sablewskiej i Dody o menedżerce zrobiło się jeszcze głośniej. Podpisała umowę z obiecującą Mariną Łuczenko, a niewiele później z Edytą Górniak.
Gdy jeszcze zakontraktował ją TVN, by wzięła udział w niezwykle popularnym na świecie formacie "X Factor", wydawało się, że lepiej być nie może.
Później jednak wszystko zaczęło się sypać. O nielojalność i brak profesjonalizmu oskarżyły menedżerkę Górniak i Łuczenko, po czym Sablewską zwolniły. Do tych głosów krytyki chętnie dołączyła Doda, która oświadczyła m.in., że Maja "wydoiła nas wszystkie".
Na domiar nieszczęść jej debiut w "X Factor" spotkał się z krytyką ze strony widzów i plotkarskich portali. W bezpardonowy sposób z Mai kpił sobie w radiu jej kolega z jury - Kuba Wojewódzki. On i współprowadzący audycję Michał Figurski wprost oświadczyli, że Sablewska się w "X Factor" kompromituje.
Pływając z żarłocznymi rybami
Menedżerka w rozmowie z INTERIA.PL tak tłumaczy przykrości, które na nią spadły:
- Po raz pierwszy osoba, która tworzyła tzw. backstage, wchodzi na piedestał. Jedni nazywają to bycie celebrytą, ja nazywam to wypłynięciem na szerokie wody. Wpadłam do bardzo głębokiej wody, w której pływa mnóstwo piranii, a ja muszę między tymi żarłocznymi rybami pływać.
- Ważne jest jednak, żeby tą pisaniną nie krzywdzić osób, które tworzą coś dobrego. Będę walczyć o to, by nikt nikogo nie krzywdził. Jeżeli jest artykuł o moim artyście, to będę się starała, żeby nikt nie dostawał minusa za to, że jest moim podopiecznym.
- Jeżeli chodzi o mnie, to biorę dużo na siebie i jestem do takich rzeczy przyzwyczajona. Jeżeli krytykują mnie koledzy, to mnie to bardziej śmieszy niż denerwuje - przekonuje Sablewska.
"Nie mam problemu, żeby patrzeć na Kubę"
Zapytaliśmy jurorkę, czy zabolały ją komentarze Kuby Wojewódzkiego i Michała Figurskiego w porannej audycji. ("Jak ci się pracuje z Czesławem i ze mną - wiele osób twierdzi, że ja przykrywam cię intelektualnie, a Czesław emocjonalnie" - docinał Mai w wywiadzie-skeczu Wojewódzki.)
- To jest jego sposób, żeby zwrócić na siebie uwagę. Kuba jest weteranem w tej branży. On ma 50 lat, ja 30, mam więc jeszcze trochę czasu, żeby się w podobny sposób - luźno, swobodnie - zachowywać. Póki co muszę prowadzić "biuro odzierania ze złudzeń", żeby być sprawiedliwą w stosunku do siebie i uczestników. Bardzo łatwo jest powiedzieć "kochany, nie mam tylko jednej płyty i to jest twoja płyta" i robić rzeczy fajne pod kątem show. Trudniej jest powiedzieć komuś szczerze i uczciwie, że nie potrafi śpiewać - uważa nasza rozmówczyni.
- Czy Kuba ma to wyreżyserowane czy nie - tego nie chcę oceniać. Ja go bardzo szanuję. My się dzisiaj widzieliśmy i nie mam z tym problemu, żeby na niego patrzeć. Jedyny problem był taki, że musiałam zweryfikować pewne rzeczy odnośnie znajomości z Kubą i tyle.
"Nie trzęsły mi się ręce"
Sablewska zapewnia, że w "X Factor" czuje się już zupełnie swobodnie, a na pewno swobodniej niż na samym początku.
- Nie ukrywam, że początki były trudne. Może bez przesady z tym, co pisały portale: nie trzęsły mi się ręce, nie mam problemów z naturalnością wypowiedzi czy ze składnią. Naprawdę jest wiele osób, które gorzej sobie radzą, mimo że dłużej obcują z telewizją.
- Było mi ciężko przede wszystkim dlatego, że zawodowo zawaliło mi się kilka sytuacji. Natomiast nie żałuję decyzji o udziale w programie; gdybym mogła się cofnąć w czasie, podjęłabym ją jeszcze raz, i to zdecydowanie szybciej. Wiem, że to jest wyzwanie, które da fajne efekty w przyszłości. Mogę panu szczerze powiedzieć, że za parę miesięcy będą mogła prowadzić kilku sprawnie funkcjonujących artystów.
Menedżerka chce wzorem Simona Cowella (twórca "X Factor") podpisywać umowy z co ciekawszymi uczestnikami programu. Już teraz Maja ma zakontraktowanego Jacka Czerwińskiego, który odpadł na etapie castingów.
Sablewska nie ukrywa, że zespoły wokalne nie były jej wymarzoną grupą do prowadzenia w "X Factor".
- Nie spodziewałam się, że dostanę grupy wokalne, nie spodziewałam się, że reżyser i producent tego programu dadzą mi najtrudniejszą ekipę. Ja dopiero zaczynam, jestem naturszczykiem. Ale lubię wyzwania.
- Polska nie jest przygotowana, żeby słuchać zespołów wokalnych (nie mówię o zespołach instrumentalno-wokalnych). Jesteśmy przyzwyczajeni, że na scenę wychodzi jednostka, która ładnie śpiewa i wzrusza. Chciałabym zachęcić grupy wokalne w Polsce, aby nie bały się przyjść na kolejne castingi. Na tym etapie pokażę, co można zrobić z ludzi, którzy mają talent i chęci do pracy. Będę starała się udowodnić, że dobry menedżer to podpora dla artysty, a nie przeszkoda czy asystent do odbierania telefonów.