Justin Timberlake przyznał się do winy. Jest wyrok sądu
Oprac.: Oliwia Kopcik
W piątek, 13 września, zapadł ostateczny wyrok w sprawie Justina Timberlake'a, który w czerwcu został zatrzymany, kiedy prowadził samochód pod wpływem. Wokalista ostatecznie przyznał się do winy.
Do sytuacji doszło w w Sag Harbor w stanie Nowy Jork. Po zatrzymaniu przez policję Justin Timberlake przyznał się do wypicia jednego martini, jednak w raporcie można znaleźć zapisy o "o silnym zapachu alkoholu z ust, szklanych oczach, spowolnionej mowie i niepewnym chodzie".
Początkowo gwiazdor został aresztowany, jednak później sąd zdecydował o wypuszczeniu go bez konieczności wpłacania kaucji.
13 września odbyło się ostatnie posiedzenie sądu w jego sprawie. Jeszcze przed rozprawą ujawniono, że doszło do ugody, w ramach której Timberlake miał przyznać się do mniej poważnych wykroczeń drogowych, a w zamian nie usłyszeć zarzutu prowadzenia pod wpływem alkoholu. Mowa tutaj o zawiłościach w prawie obowiązującym w USA, gdzie "kierowanie pojazdem w stanie ograniczonej zdolności, wynikającej ze spożycia alkoholu", do którego przyznał się Timberlake, jest mniejszym przewinieniem niż "prowadzenie pojazdu pod wpływem alkoholu".
Justin Timberlake przyznał się do winy. "Rozumiem powagę sprawy"
Choć do tej pory wokalista nie przyznawał się do winy, oficjalnie zmienił swoje stanowisko podczas ostatniej rozprawy w Sag Harbor. "Jestem wdzięczny za możliwość pójścia naprzód i wykorzystania mojej pozycji, by pomóc innym podejmować lepsze decyzje. Powinienem lepiej ocenić sytuację. Rozumiem powagę tej sprawy" - powiedział.
Odnosi się to do postanowienia sądu - w ramach zadośćuczynienia Timberlake ma publicznie edukować o szkodliwości prowadzenia pojazdów w stanie nietrzeźwości. Oprócz tego ma zapłacić grzywnę w wysokości 500 dolarów i odbyć 25 godzin prac społecznych.
Po opuszczeniu budynku muzyk miał zaapelować do zebranych, by nie wsiadali za kierownicę nawet po jednym drinku.