Doda nie musi przepraszać
Wokalistka Dorota Rabczewska "Doda" i jej b. menedżerka nie muszą przepraszać wydawcy "Super Expressu" za sugestię, że tabloid komputerowo przerobił zdjęcia Dody tak, by pokazywały, że nie ma na sobie bielizny - zdecydował w czwartek 21 kwietnia Sąd Okręgowy w Warszawie.
Sprawa była pokłosiem innego procesu, jaki Rabczewska wytoczyła "SE" za podanie nieprawdy, jakoby w 2008 r. pojawiła się na jednej z branżowych imprez bez majtek. Gazeta pisała, że zdjęcie piosenkarki w sukni z długim rozcięciem oraz wykonane przez redakcję zbliżenie pokazują, iż celebrytka nie ma na sobie bielizny.
W marcu 2009 r. Sąd Okręgowy Warszawa-Praga nakazał wydawcy tabloidu przeproszenie piosenkarki oraz wypłatę 25 tys. zł zadośćuczynienia (żądała 100 tys. zł). W drugiej instancji Sąd Apelacyjny w Warszawie podtrzymał nakaz przeprosin, lecz oddalił żądanie zadośćuczynienia.
Jednak w lipcu 2010 r. wydawca "SE" pozwał Dodę i jej b. menedżerkę. Tabloid chciał przeprosin na jej stronach internetowych, w "SE" i w "Fakcie" oraz wpłaty 50 tys. zł na cel społeczny za "niezgodne z prawdą oskarżenie o przerobienie za pomocą fotomontażu jej wizerunku". Rabczewska w trakcie poprzedniego procesu z "SE" twierdziła bowiem, że podczas imprezy miała na sobie majtki (przedstawiła też inne zdjęcia z tej samej imprezy, na których widać, że ma bieliznę), ale "wycięto" je ze zdjęcia komputerowo. Redakcja replikowała, że agencja fotograficzna, od której kupiono zdjęcia, zapewniała, iż obróbki nie było.
W czwartek warszawski sąd oddalił jednak powództwo wydawcy "Super Expressu". Zarządził też, że powód ma zwrócić pozwanym po prawie 4 tys. zł kosztów sądowych.
W ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Joanna Zielińska powiedziała, że do naruszenia dóbr osobistych osoby prawnej dochodzi dopiero wówczas, gdy zachowanie sprawcy prowadzi do utraty zaufania potrzebnego mu do prawidłowego funkcjonowania. "W tej sprawie nie zostało to dowiedzione" - podkreśliła. Jak mówiła, kryteria oceny dobrego imienia, renomy, wiarygodności czy też reputacji wydawcy tabloidu muszą uwzględniać m.in. rzeczywisty sposób, w jaki podmiot ten jest postrzegany.
Zwróciła też uwagę, że pozwane wprawdzie nie wykazały, iż zamieszczone w "SE" zdjęcie zostało zmanipulowane, ale zeznały, że wspomnianej imprezie Doda miała na sobie bieliznę; potwierdził to też wyrok w poprzedniej sprawie Rabczewskiej z "SE".
"Pozwane mogły więc przypuszczać, że zdjęcie zostało zmanipulowane" - podkreśliła sędzia Zielińska.
Wyrok nie jest prawomocny. Nie wiadomo jednak, czy wydawca "SE" się od niego odwoła, w czwartek w sądzie nie stawił się bowiem nikt ze strony powoda.
Dwa procesy z "SE" to nie jedyne sprawy sądowe, w jakie zaangażowana jest w ostatnim czasie Rabczewska.
W lutym Sąd Najwyższy częściowo uchylił wyrok nakazujący raperowi Mieszkowi Sibilskiemu z "Grupy Operacyjnej" przeproszenie Dody za nazwanie jej m.in. "blacharą" i zwrócił sprawę do Sądu Apelacyjnego w Poznaniu.
W marcu 2010 r. Sąd Apelacyjny w Warszawie prawomocnie nakazał wydawcy dziennika "Fakt" przeprosić piosenkarkę i zapłacić jej 30 tys. zł za artykuł z 2005 r. z "obraźliwymi i kłamliwymi informacjami" na jej temat. "Fakt" pisał, że związek Dody i Radosława Majdana rozpada się; że zwracają się do siebie obraźliwie, że wzajemnie podejrzewają się o zdradę, że sprzedają filmiki ze scenami intymnymi ze swym udziałem, a "Doda handluje swymi wdziękami" i zachowuje się jak kobieta lekkich obyczajów.
Doda jest też oskarżana przez prokuraturę o obrazę uczuć religijnych za określenie autorów Biblii mianem "naprutych winem i palących jakieś zioła". Sprawa toczy się przed Sądem Rejonowym Warszawa-Mokotów. W sierpniu 2010 r. odrzucił on wniosek obrońcy Rabczewskiej o umorzenie sprawy. Dwa odrębne zawiadomienia do prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez Dodę złożyli przewodniczący Ogólnopolskiego Komitetu Obrony przed Sektami Ryszard Nowak oraz senator PiS Stanisław Kogut.
Czytaj także: