Demis Roussos w Polsce cieszył się wielką sławą. Debiut w Sopocie zakończył się skandalem (10. rocznica śmierci)

"Mam głos, jakiego na świecie nie ma" - mówił Demis Roussos, prawdziwa legenda greckiej sceny muzycznej. Wokalista zmarł w nocy z 24 na 25 stycznia 2015 roku w wieku 68 lat. Obdarzony tenorem olbrzym podbijał serca słuchaczy również w Polsce, gdzie występował od końca lat 70.

Demis Roussos w Londynie - 1976 r.
Demis Roussos w Londynie - 1976 r.KEYSTONE Pictures USA / Zuma PressAgencja FORUM

"Dla mnie najważniejszy jest głos. Mogę wszystkim zagwarantować, że mam głos, jakiego na świecie nie ma. Nie jest to głos najwspanialszy, ale unikalny. Piękny. I ludzie kochają go słuchać" - opowiadał w jednym z wywiadów Demis Roussos.

Największą popularnością cieszył się w latach 70. Nagrywane przez niego płyty niemal z miejsca trafiały na szczyty list przebojów. W 1973 roku piosenka "Forever and Ever" dotarła na pierwsze miejsca zestawień wielu radiostacji.

Na listach królowały także takie przeboje, jak "My Friend the Wind", "My Reason" oraz "Goodbye, My Love, Goodbye".

Grecki wokalista sprzedał ponad 60 milionów albumów na całym świecie. Jego życie obfitowało w wiele burzliwych historii.

Kim był Demis Roussos?

Urodził się 15 czerwca 1946 roku w Egipcie w rodzinie greckich imigrantów (jego ojciec Yorgos Roussos był inżynierem i akurat pracował w kraju na północy Afryki). Po kryzysie sueskim w 1956 roku skonfiskowano cały ich majątek, a rodzina postanowiła wrócić do Grecji.

Po powrocie Demis zainteresował się śpiewaniem. Karierę zaczynał w zespołach grających bluesa, rocka i soul - The Idols, We Five oraz Aphrodite's Child. Z ostatnią formacją nagrał trzy albumy i tam też jego drogi skrzyżowały się z Vangelisem. Ta znajomość zaowocowała ścieżką dźwiękową do filmu "Rydwany ognia".

"Vangelis i ja wiedzieliśmy, że siebie potrzebujemy. On potrzebował mnie, żeby jego muzyka zaistniała poza Grecją, a ja potrzebowałem jego, żeby poza Grecją zaistniał mój głos" - opowiadał po latach.

Utwory i płyty Roussosa cieszyły się tak ogromną popularnością, że wokalista zaczął nagrywać swoje numery w innych językach, m.in. po niemiecku, hiszpańsku oraz francusku.

Występ w Sopocie zakończył się skandalem

Grek wielokrotnie odwiedzał Polskę. W 1979 roku wziął udział w Festiwalu Piosenki w Sopocie, w 2006 roku wystąpił natomiast na Sopot Festival. W naszym kraju piosenkarz pojawiał się jeszcze kilkakrotnie na pojedynczych koncertach.

Debiutu przed polską publicznością Roussos nie wspominał jednak dobrze. Wokalista został ukarany przez organizatorów finansowo za śpiewanie z playbacku. Na temat tamtego występu narosło również mnóstwo plotek. Podobno Grek domagał się od twórców festiwalu łóżka wodnego. Po latach wyjaśniono, że tak naprawdę wokalista chciał pokój z klimatyzacją oraz helikopter, co również okazało się dla organizatorów nie do przeskoczenia. Pokój gwiazdora chłodzono wiadrami z lodem.

Demis Roussos o sobie: Nie widziałem w sobie bożyszcza kobiet

Lata 80. to zdecydowany spadek popularności gwiazdora, który zbiegł się z problemami osobistymi: depresją i dużą nadwagą. W tamtym czasie ważył ponad 147 kilogramów. Rozpoczął walkę o swoje zdrowie i w ciągu 10 miesięcy miał zrzucić ponad 50 kilogramów.

Demis Roussos w Sopocie w 2006 r.AKPA

"Nigdy nie uważałem się za boga seksu. Kocham kobiety, zawsze je lubiłem i nie ma w tym tajemnicy" - opowiadał w "The Guardian".

Jego życie prywatne budziło wielkie zainteresowanie. Wokalista w sumie był aż czterokrotnie żonaty: z Monique, Dominique, modelką Pamelą Smith i francuską instruktorką jogi Marie, która towarzyszyła mu od 1994 r. do śmierci. Doczekał się córki Emily i syna Cyrila, którzy także zajęli się muzyką.

W swojej twórczości poruszał głównie tematykę miłości, która jak sam określał jest najpiękniejszą rzeczą na Ziemi: "To mały aniołek, którego rysy kryją się w wielu twarzach".

Niebezpieczne chwile w samolocie. Zaprzeczał, że spełnił prośby porywaczy

W czerwcu 1985 roku Roussos znalazł się na pokładzie lotu TWA Flight 847 z Aten do Rzymu, jednak nie dotarł do celu. Samolot został uprowadzony przez członków Hezbollahu oraz Islamskiego Dżihadu. Maszyna wylądowała w Bejrucie, tam też rozpoczęły się negocjacje z porywaczami.

Najpierw wypuszczone zostają kobiety i dzieci, po pięciu dniach Roussos oraz czwórka innych Greków zostają uwolnieni. Reszta pasażerów spędziła w samolocie 17 dni. Piosenkarz w trakcie porwania obchodził swoje 39. urodziny. Porywacze, wiedząc, z kim mają do czynienia... sprezentowali Russosowi tort oraz rozkazali mu z tej okazji zaśpiewać. Po latach zaprzeczał, że spełnił prośby porywaczy.

Łącznie wydał kilkanaście albumów studyjnych, z czego ostatni w 2009 roku - płyta "Demis" stylistycznie nawiązywała do lat 60.

W ostatnich latach życia zmagał się z rakiem żołądka, trzustki i wątroby. Koncertował i spotykał się z fanami niemal do końca. Zmarł w wieku 68 lat.

Pogrzeb artysty z udziałem m.in. znanych postaci ze świata kultury, sztuki i polityki odbył się 30 stycznia w Atenach. "Natura ofiarowała tobie magiczny głos, który uszczęśliwiał miliony ludzi na całym świecie. Zachowuję te szczególne wspomnienia, które dzieliliśmy razem w tych dawnych dniach i życzę ci, abyś był szczęśliwy, gdziekolwiek jesteś. Do widzenia Przyjacielu, do widzenia” - powiedział na pogrzebie Vangelis. "Miał głos, który budził emocje wśród ludzi. Wszędzie, gdzie on docierał, oddawał cześć Grecji" - dodawała inna ikona greckiej piosenki, wokalistka Mariza Koch.

Demis Roussos wraca do korzeniINTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas