Demis Roussos w Polsce cieszył się wielką sławą. Debiut w Sopocie zakończył się skandalem (10. rocznica śmierci)

Oprac.: Michał Boroń
"Mam głos, jakiego na świecie nie ma" - mówił Demis Roussos, prawdziwa legenda greckiej sceny muzycznej. Wokalista zmarł w nocy z 24 na 25 stycznia 2015 roku w wieku 68 lat. Obdarzony tenorem olbrzym podbijał serca słuchaczy również w Polsce, gdzie występował od końca lat 70.

"Dla mnie najważniejszy jest głos. Mogę wszystkim zagwarantować, że mam głos, jakiego na świecie nie ma. Nie jest to głos najwspanialszy, ale unikalny. Piękny. I ludzie kochają go słuchać" - opowiadał w jednym z wywiadów Demis Roussos.
Największą popularnością cieszył się w latach 70. Nagrywane przez niego płyty niemal z miejsca trafiały na szczyty list przebojów. W 1973 roku piosenka "Forever and Ever" dotarła na pierwsze miejsca zestawień wielu radiostacji.
Zobacz również:
Na listach królowały także takie przeboje, jak "My Friend the Wind", "My Reason" oraz "Goodbye, My Love, Goodbye".
Grecki wokalista sprzedał ponad 60 milionów albumów na całym świecie. Jego życie obfitowało w wiele burzliwych historii.
Kim był Demis Roussos?
Urodził się 15 czerwca 1946 roku w Egipcie w rodzinie greckich imigrantów (jego ojciec Yorgos Roussos był inżynierem i akurat pracował w kraju na północy Afryki). Po kryzysie sueskim w 1956 roku skonfiskowano cały ich majątek, a rodzina postanowiła wrócić do Grecji.
Po powrocie Demis zainteresował się śpiewaniem. Karierę zaczynał w zespołach grających bluesa, rocka i soul - The Idols, We Five oraz Aphrodite's Child. Z ostatnią formacją nagrał trzy albumy i tam też jego drogi skrzyżowały się z Vangelisem. Ta znajomość zaowocowała ścieżką dźwiękową do filmu "Rydwany ognia".
"Vangelis i ja wiedzieliśmy, że siebie potrzebujemy. On potrzebował mnie, żeby jego muzyka zaistniała poza Grecją, a ja potrzebowałem jego, żeby poza Grecją zaistniał mój głos" - opowiadał po latach.
Utwory i płyty Roussosa cieszyły się tak ogromną popularnością, że wokalista zaczął nagrywać swoje numery w innych językach, m.in. po niemiecku, hiszpańsku oraz francusku.
Występ w Sopocie zakończył się skandalem
Grek wielokrotnie odwiedzał Polskę. W 1979 roku wziął udział w Festiwalu Piosenki w Sopocie, w 2006 roku wystąpił natomiast na Sopot Festival. W naszym kraju piosenkarz pojawiał się jeszcze kilkakrotnie na pojedynczych koncertach.
Debiutu przed polską publicznością Roussos nie wspominał jednak dobrze. Wokalista został ukarany przez organizatorów finansowo za śpiewanie z playbacku. Na temat tamtego występu narosło również mnóstwo plotek. Podobno Grek domagał się od twórców festiwalu łóżka wodnego. Po latach wyjaśniono, że tak naprawdę wokalista chciał pokój z klimatyzacją oraz helikopter, co również okazało się dla organizatorów nie do przeskoczenia. Pokój gwiazdora chłodzono wiadrami z lodem.
Demis Roussos o sobie: Nie widziałem w sobie bożyszcza kobiet
Lata 80. to zdecydowany spadek popularności gwiazdora, który zbiegł się z problemami osobistymi: depresją i dużą nadwagą. W tamtym czasie ważył ponad 147 kilogramów. Rozpoczął walkę o swoje zdrowie i w ciągu 10 miesięcy miał zrzucić ponad 50 kilogramów.

"Nigdy nie uważałem się za boga seksu. Kocham kobiety, zawsze je lubiłem i nie ma w tym tajemnicy" - opowiadał w "The Guardian".
Jego życie prywatne budziło wielkie zainteresowanie. Wokalista w sumie był aż czterokrotnie żonaty: z Monique, Dominique, modelką Pamelą Smith i francuską instruktorką jogi Marie, która towarzyszyła mu od 1994 r. do śmierci. Doczekał się córki Emily i syna Cyrila, którzy także zajęli się muzyką.
W swojej twórczości poruszał głównie tematykę miłości, która jak sam określał jest najpiękniejszą rzeczą na Ziemi: "To mały aniołek, którego rysy kryją się w wielu twarzach".
Niebezpieczne chwile w samolocie. Zaprzeczał, że spełnił prośby porywaczy
W czerwcu 1985 roku Roussos znalazł się na pokładzie lotu TWA Flight 847 z Aten do Rzymu, jednak nie dotarł do celu. Samolot został uprowadzony przez członków Hezbollahu oraz Islamskiego Dżihadu. Maszyna wylądowała w Bejrucie, tam też rozpoczęły się negocjacje z porywaczami.
Najpierw wypuszczone zostają kobiety i dzieci, po pięciu dniach Roussos oraz czwórka innych Greków zostają uwolnieni. Reszta pasażerów spędziła w samolocie 17 dni. Piosenkarz w trakcie porwania obchodził swoje 39. urodziny. Porywacze, wiedząc, z kim mają do czynienia... sprezentowali Russosowi tort oraz rozkazali mu z tej okazji zaśpiewać. Po latach zaprzeczał, że spełnił prośby porywaczy.
Łącznie wydał kilkanaście albumów studyjnych, z czego ostatni w 2009 roku - płyta "Demis" stylistycznie nawiązywała do lat 60.
W ostatnich latach życia zmagał się z rakiem żołądka, trzustki i wątroby. Koncertował i spotykał się z fanami niemal do końca. Zmarł w wieku 68 lat.
Pogrzeb artysty z udziałem m.in. znanych postaci ze świata kultury, sztuki i polityki odbył się 30 stycznia w Atenach. "Natura ofiarowała tobie magiczny głos, który uszczęśliwiał miliony ludzi na całym świecie. Zachowuję te szczególne wspomnienia, które dzieliliśmy razem w tych dawnych dniach i życzę ci, abyś był szczęśliwy, gdziekolwiek jesteś. Do widzenia Przyjacielu, do widzenia” - powiedział na pogrzebie Vangelis. "Miał głos, który budził emocje wśród ludzi. Wszędzie, gdzie on docierał, oddawał cześć Grecji" - dodawała inna ikona greckiej piosenki, wokalistka Mariza Koch.