Przystanek Woodstock. Bethel: Latanie na rękach

Przed jubileuszową, XX edycją Przystanku Woodstock zadaliśmy kilka pytań laureatom Złotego Bączka - nagrody przyznawanej przez woodstockową publiczność.

Bethel w akcji - fot. Leszek Kotarba
Bethel w akcji - fot. Leszek KotarbaEast News

W 2012 roku Złotego Bączka dla najlepszego wykonawcy Sceny Folkowej otrzymała łącząca reggae, ska i raga grupa Bethel.

Na nasze pytania odpowiedział Marcin "Siwy" Styczyński, menedżer Bethel.

Mój pierwszy raz na Przystanku Woodstock - jak to wyglądało?

- Pierwszy raz na Woodstock pojechałem w 2004 roku, specjalnie na T.Love. Już wtedy byłem administratorem Oficjalnego Fanklubu T.Love, a kilka lat później napisałem o nich książkę i zostałem administratorem oficjalnego Facebooka. Pamiętam, że mimo, iż miałem 18 lat, rodzice nie mieli za dobrego zdania na temat festiwalu, dlatego lekko ściemniłem, że jadę w inne miejsce. Jak zobaczyli w TV, że jest Woodstock, nie mieli wątpliwości gdzie jestem. Mega czas! Pamiętam, że zobaczyłem tylko dwa koncerty, T.Love i Strachy na Lachy, gdzie przed dwie piosenki latałem na rękach - mega uczucie!

Najlepszy koncert na Woodstocku, który widziałem (nie swój)

- Ciężko powiedzieć, bo na Woodstock jeżdżę bardziej by spotkać się ze znajomymi niż słuchać muzyki, ale jeśli miałbym wybierać to chyba Maleo Reggae Rockers w 2010 roku. Piękna sprawa.

Czym dla ciebie jest Złoty Bączek?

- Niesamowite wyróżnienie i wspomnienia, gdy się na niego patrzy. Spełnienie marzeń, które umożliwiło zagranie na festiwalu, gdzie wcześniej byśmy nawet nie śnili, że duża scena będzie osiągalna po kilku latach wspólnego grania.

Gdzie trzymacie Złotego Bączka?

- U wokalisty Grzegorza "Wlazi" Wlaźlaka. Jakbyśmy mieli swoją salkę prób, na pewno zmieniłby miejsce. :)

(oprac. MB)

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas