Pol'and'Rock Festival 2024: drugi dzień. "Nie wiem, czy uda się to przebić"
Za nami drugi dzień jubileuszowego - trzydziestego - Pol'and'Rock Festival. Dowodzący Jurek Owsiak prawie nie ma już głosu, ale ani muzykom, ani publiczności energii nie brakuje. Co wydarzyło się w Czaplinku-Broczynie?
Drugi dzień Pol'and'Rock Festivalu to zdecydowanie uczta dla fanów cięższych brzmień, choć rozpoczęło się tanecznie, od koncertu zespołu Enej.
Nie był to zwykły koncert, bo grupa wracająca na festiwal po ośmiu latach, niespodziewanie zaprosiła na scenę kilku gości - Tabu, z którym odśpiewali woodstockowy hymn "Jak dobrze cię widzieć", zespół Zazula oraz Majkę Jeżowską, która znowu podbiła serca festiwalowej publiczności śpiewając "A ja wolę moją mamę". "Nie wiem, czy uda się to przebić" - komentował wokalista, Piotr Sołoducha.
"Jak ja się cieszę! Ostatnio na Pol'and'Rocku byłam pięć lat temu, a wydaje mi się, jakby to było wczoraj. Dziękuję za zaproszenie, bo to jest moje marzenie. Marzenie się spełniło, jestem na dużej scenie" - mówiła wokalistka.
Pol'and'Rock Festival 2024: coś dla fanów mocniejszych brzmień
Później na Dużą Scenę zawitał Flapjack, który ostatnio na festiwalu Jurka Owsiaka grał w 2006 roku (wtedy jeszcze był to Przystanek Woodstock). Łączą różne odmiany ciężkiego grania - thrash metal, rapcore, hardcore i punk - a ich debiutancki album wydany w latach 90. od razu zdobył rozgłos i nominację do Fryderyka w kategorii fonograficzny debiut roku.
Zespół powrócił do grania po niespodziewanej śmierci wokalisty Grzegorza "Guzika" Guzińskiego. Początkowo miało to być kilka koncertów w hołdzie dla zmarłego, ale ostatecznie kiedy przy jakimś projekcie pojawia się Robert "Litza" Friedrich (m.in. Luxtorpeda, Arka Noego, 2Tm2,3, wcześniej m.in. Acid Drinkers i Kazik Na Żywo), to kwestią czasu były premierowe nagrania. No i tak faktycznie się stało, we wrześniu 2023 r. dostaliśmy album "Suger Free", nagrodzony Fryderykiem w kategorii najlepsza płyta metalowa roku.
W Czaplinku ekipa z dwoma wokalistami na froncie (Rafał "Hau" Mirocha i Jakub "Kroto" Krotofil) szybko podkręciła tempo, zręcznie mieszając nowy materiał (m.in. "No Stress", "Dope Boy", "360 Degrees") z klasykami (jak choćby "Dead Elisabeth" z debiutu). "Moja 103-letnia babcia ogląda teraz transmisję" - powiedział Litza, budząc wielki entuzjazm licznie zgromadzonej publiczności. A nad terenem festiwalu nieśmiało zaczęło przebijać się słońce.
Małą Scenę otworzyła z kolei Insekt Orkiestra, która sama opisuje się jako "mocne brzmienie, polskie teksty, sceniczna energia". Potem rock'n'rollowy Antyrefleks z Żyrardowa i gdański zespół rockowy Ptaky, z wokalistą Sebastianem Makowskim i gitarzystą Piotrem Łukaszewskim, którzy dzień wcześniej wystąpili w tym samym miejscu w składzie Orkiestry Dorosłych Dzieci.
Clawfinger na Pol'and'Rock Festival: Polska rządzi!
Myrath, który wystąpił na Dużej Scenie jako trzeci, mógł wydawać się niektórym nieco egzotyczny, w końcu to tunezyjski zespół wykonujący progresywny metal orientalny, jednak publiczność pod sceną pokazała, że muzycy mają swoich odbiorców również w Polsce. Następnie szwedzki Clawfinger, który przywiózł do Czaplinka trochę rapcore'u. Festiwalowicze ani przez chwilę nie pokazywali oznak zmęczenia, a do pogo nie trzeba było nikogo długo namawiać.
Szwedzi zresztą to zespół doskonale znany przez uczestników festiwalu Owsiaka. W 2008 i 2009 roku grupa wystąpiła w Kostrzynie nad Odrą przed wielotysięczną publicznością Przystanku Woodstock (za drugim razem jako zasłużony laureat Złotego Bączka). Na czele zespołu stoją wokalista Zak Tell i śpiewający klawiszowiec Jocke Skog, którzy razem pracowali w szpitalu w Sztokholmie. Mimo, że średnia wieku w grupie przekracza 50 lat, to na scenie zdecydowanie tego nie było widać, bo jest to miejsce, do którego są stworzeni.
Dostaliśmy energetyczną pigułę złożoną z największych klasyków, z naciskiem na przełomowy debiut "Deaf Dumb Blind" (1993), za sprawą którego Clawfinger został zaliczony do grona pionierów rap metalu. Wystarczy dodać, że na początku kariery w roli supportu na koncertach poprzedzali ich Niemcy z Rammsteina. "Warfair", "Two Sides", "Biggest & The Best" ("to o was" - zwracał się do publiczności Zak Tell), czy zagrane na bis "The Price We Pay", "The Truth" i "Do What I Say" - to absolutne koncertowe petardy, które nie tylko nas wyrwały z butów. "To najlepszy festiwal, Polska rządzi!" - podkreślał Zak Tell i w jego słowach nie było krztyny kokieterii.
Kasia Kowalska i "Dziwny jest ten świat"
Wiele osób czekało na specjalny koncert Kasi Kowalskiej, która w tym roku świętuje 30-lecie swojej debiutanckiej płyty "Gemini". To z tego wydawnictwa pochodzą przeboje "Jak rzecz", "Oto ja", "Wyznanie" i "Kto może to dać". - W tej muzyce jest żywioł, bunt i krnąbrność. Mam do "Gemini" olbrzymi sentyment - podkreślała przed laty wokalistka w rozmowie z Interią. Na długie lata po "Gemini" do Kowalskiej przylgnęła łatka "najsmutniejszej dziewczyny polskiego rocka".
Z czasem przez ten mrok zaczęły przebijać jaśniejsze momenty, czego sztandarowym przykładem jest "Coś optymistycznego", a w śpiewaniu pomogła jej licznie zgromadzona publiczność. Poza własnymi piosenkami Kowalska sięgnęła po cztery "cudzesy" - w "Proud Mary" (z repertuaru Creedence Clearwater Revival, spopularyzowany także przez Tinę Turner) i "Ace of Spades" Motorhead towarzyszył jej dobrze znany festiwalowiczom Titus z Acid Drinkers. Poza tym wokalistka zaśpiewała "Tak... tak... to ja" Grzegorza Ciechowskiego (Obywatela G.C.) i na sam koniec poruszającą wersję nieśmiertelnego hitu "Dziwny jest ten świat" Czesława Niemena. Żadna z tych piosenek nie była zaskoczeniem, ta ostatnia zamykała wersję płytową "Gemini", a w Czaplinku zrobiła naprawdę duże wrażenie.
"Przygotujcie się na elektryzującą mieszankę industrialnego metalowego dysonansu, urzekającego gotyckiego popu i ikonografii godnej wielkiego ekranu!" - tak organizatorzy festiwalu zapowiadali występ Motionless In White. Amerykanie zaliczani są do metalcore'owej czołówki, a prosto z Czaplinka ruszyli na niemiecki Wacken Open Air. Jeśli przegapiliście ten koncert, nic straconego - już 8 sierpnia grupa powróci do Polski (Klub Studio, biletów dawno nie ma), a 25 stycznia 2025 r. zagra w EXPO XXI w Warszawie.
Rotting Christ: Nie ucierpiał żaden kotek
Na Pol'and'Rocku nie brakowało mocnych brzmień z niemal wszystkimi odcieniami metalu, jednak przedstawicieli takiej ekstremy jak Rotting Christ chyba nigdy na tym festiwalu nie było. "Za samą nazwę spalą was na stosie" - komentowali internauci po ogłoszeniu występu greckiej legendy black metalu. Ekipa dowodzona przez braci Sakisa i Themisa Tolisów, odpowiednio śpiewającego gitarzystę oraz perkusistę, zaliczana jest przecież do grona jednych z najbardziej obrazoburczych formacji na scenie black metalu, a jak wiadomo, tu naprawdę nie ma zmiłuj. Możemy jednak uspokoić, nie było żadnego palenia krzyży, nie ucierpiał też żaden kotek. No ale ta mistyczna moc była na pewno piekielna, sprawdźcie choćby "Grandis Spiritus Diavolos", a jedynym żegnaniem się były słowa wypowiedziane w naszym języku przez Sakisa: "Dziękuje Polska, dobranoc".
Jeśli dostaliście 666 powodów, by powtórzyć to doświadczenie, to Grecy pojawią się ponownie w naszym kraju jesienią. Odwiedzą Warszawę (Proxima, 28 września), Kraków (Hype Park, 29 września) i Gdańsk (Drizzy Grizzly, 1 października), a u ich boku zaprezentują się Borknagar (black metal z Norwegii) oraz Seth (black metal z Francji). A 25 kwietnia 2025 r. we wrocławskiej Hali Orbita Rotting Christ będzie częścią "Nieświętej Trójcy" razem z naszym Behemothem i norweskim Satyricon.
Drugi dzień Pol'and'Rock Festival 2024 na Dużej Scenie zamknęła węgierska grupa Bohemian Betyars. Ekipa z Budapesztu dała najwytrwalszym energetyczny popis spod znaku speed-folk-freak-punku doprawionego węgierską muzyką ludową.
To nie koniec atrakcji w Czaplinku - w sobotę pojawią się m.in. Venom Inc., Paktofonika Live Band, Flogging Molly, T.Love, Meute, Michael Patrick Kelly, Guano Apes, Ich Troje, Mr Zoob i The Bill. Będzie się działo!
Pol'and'Rock Festival 2024: drugi dzień
Drugiego dnia Pol'and'Rock Festivalu na scenach zagrały m.in. Flapjack, Enej czy Clawfinger. Nie obyło się bez zaskakujących gości.