John Lee Hooker, R. L. Burnside czy Junior Kimbrough - to właśnie ich utwory usłyszycie na nowym albumie The Black Keys. Panowie postanowili oddać hołd muzyce z północnego Missisipi. W #55 Pełni Bluesa wspomnimy już 80-letniego (!) Boba Dylana oraz sprawdzimy, jak brzmią single z nadchodzącej płyty Billy'ego Gibbonsa.
Bob Dylan w 2019 r.Jo Hale/RedfernsGetty Images
Od 14 maja na sklepowych półkach znajdziemy 10. album The Black Keys. Jak mówią, "Delta Kream" to powrót do korzeni. Wybrali 11 country-bluesowych standardów z północnego Missisipi, które kochają od dziecka. Płytę nagrali w 10 godzin, bez wcześniejszych prób w Nashville, w studiu Dana Auerbacha.
#55 Pełnia Bluesa: The Black Keys powrócili do korzeniAleksandra CieślikINTERIA.PL
"Stworzyliśmy ten album, by złożyć hołd muzyce z północnego Missisipi, tradycji, która nas ukształtowała. Te utwory wciąż są dla mnie tak samo ważne, jak w dniu, w którym poznałem Pata i zaczęliśmy razem muzykować. To była bardzo inspirująca sesja. Wszystko układało się bardzo naturalnie" - mówił Auerbach.
Z kolei okładkowe zdjęcie Williama Egglestona zainspirowało ich również do zaczerpnięcia z niego tytułu.
80-letni noblista
24 maja wyjątkowy muzyk, autor tekstów, noblista Bob Dylan skończył 80 lat. W Pełni Bluesa nie moglibyśmy o nim nie wspomnieć. Na playliście znalazły się trzy jego piosenki, m.in. "The Times They Are a-Changin'" - protest song pokazujący społeczne zaangażowanie Dylana. Przedstawia się ten utwór jako refleksję nad pokoleniem lat 60., ówczesną polityką i amerykańską kulturą, choć sam autor nie zgodził się z tą interpretacją.
Bob Dylan na starych zdjęciach
W 1964 r. Bob Dylan był 23-letnią sensacją artystycznej dzielnicy Nowego Jorku, Greenwich Village. Zadebiutował dwa lata wcześniej albumem "Bob Dylan", jednak rozgłos przyniósł mu drugi album, wydany w 1963 r. "Freewheelin'", dzięki sukcesowi pacyfistycznej pieśni "Blowing in the Wind", którą wyśpiewywano na niemal każdej antywojennej demonstracji. Dylan został okrzyknięty "głosem pokolenia", liderem zbuntowanej młodzieży.AP/Fotolink
Gdy kończył nagrywanie swojego trzeciego albumu, 31 października 1963 r., Dylan miał w repertuarze nowy protest-song, "The Times They Are A-Changing" - pieśń ku chwale młodości, wyszydzająca "starych duchem", którzy stają na przeszkodzie koniecznym zmianom, tylko dlatego, że przestali rozumieć świat.Ted Russell/Polaris ImagesEast News
Wielu twierdzi, że przez charakterystyczny nosowy głos ("śpiewa jak koza"), nie jest w stanie słuchać jego piosenek. Ale nie da się zaprzeczyć, że bez utworów Boba Dylana historia muzyki w ostatnim półwieczu wyglądałaby inaczej. Zobaczcie, jak muzyk wyglądał na początku swojej kariery (na zdjęciu w 1962 r. w Greenwich Village tuż przed wydaniem debiutu).Ted Russell/Polaris ImagesEast News
Zafascynowany postacią Woody'ego Guthriego, autora pierwszych protest-songów, Bob Dylan pisał teksty o niesprawiedliwości społecznej, segregacji rasowej i piosenki publicystyczne. Przez środowisko nowojorskiej bohemy kreowany był na następcę Guthriego. "Siła jego poetyckiego wyrazu była niezwykła nawet w tak młodym wieku" - wspominał 21-letniego Dylana poeta Allen Ginsberg.Mary Evans Picture LibraryEast News
Cały album został nagrany w ciągu zaledwie trzech dni w październiku 1963 r. "The Times They Are A-Changin'" został przyjęty bardzo ciepło przez krytyków, podkreślających poetycką siłę dylanowskiej frazy, jak również przez fanów, "wyznawców" jego talentu. Mary Evans Picture LibraryEast News
W dorobku ma ponad 100 mln sprzedanych płyt, liczne nagrody i wyróżnienia. W 2011 roku był uznawany za faworyta do Literackiej Nagrody Nobla (ostatecznie przegrał ze Szwedem Tomasem Transtroemerem). W 2012 r. z rąk Baracka Obamy odebrał Prezydencki Medal Wolności. Na zdjęciu z Joan Baez w wyreżyserowanym przez siebie filmie "Renaldo i Clara" (1978).Mary Evans Picture LibraryEast News
"Nigdy nie twierdziłem, że chcę kogokolwiek zbawiać" - tłumaczył Dylan. Niezależnie od swoich intencji, został uznany za lidera ruchów studenckich. "Znacie go, jest wasz" - zapowiadała go konferansjerka na festiwalu w Newport w 1964 roku. Gdy przyjechał do portowego miasta rok później, był już tylko swój własny, nie zamierzał nikomu przewodzić.Everett CollectionEast News
Nosił ciemne okulary, zapuścił długie włosy i nie śpiewał już o lepszym świecie, w którym wszyscy mogliby żyć w harmonii. Grał teraz z zespołem rockowym - głośno i elektrycznie. Występ w Newport - mekce folku, "czystej" muzyki - został odebrany jak zdrada. Publiczność wygwizdała Dylana, a dawni fani odwrócili się od niego.Everett CollectionEast News
Stał się głosem pokolenia. Od początku dawał jednak znać, że jest orędownikiem wyłącznie w swojej własnej sprawie. "Nigdy nie zamierzał chodzić z nami na marsze - wspominała pieśniarka Joan Baez (na zdjęciu razem w 1965 r.). - Do dziś ludzie podchodzą do mnie na wiecach pytając: czy przyjdzie Bob? A on nigdy nie przychodzi!". W 1963 roku wziął jednak udział w "Marszu na Waszyngton", gdzie z bliska przysłuchiwał się przemówieniu Martina Luthera Kinga.Monty Fresco / Rex FeaturesEast News
Robert Allen Zimmerman (bo pod takim nazwiskiem przyszedł na świat Bob Dylan) to w USA człowiek-instytucja. Ikona. Legenda. W jego twórczości znajdziemy m.in. amerykański (a także angielski, irlandzki czy szkocki) folk, klasyczny blues, country, rock and roll, rockabilly czy jazz. Z kolei nagrania Dylana zainspirowały tysiące muzyków na całym świecie.DEZO HOFFMANN / Rex FeaturesEast News
26 października 1963 roku otworzył nią koncert w nowojorskiej Carnegie Hall. Dzięki temu na własnych warunkach wszedł do artystycznego mainstreamu.
Solowa płyta brodacza
O ZZ Top mówiliśmy ostatnio w kontekście urodzin Dusty Hilla, ale brodaczy nigdy za dużo. Tym razem Billy Gibbons. 4 czerwca premiera jego nowego solowej płyty "Hardware", czyli 12 autorskich utworów będących hołdem dla Joe Hardy'ego, legendarnego inżyniera dźwięku, który pracował nad siedmioma albumami ZZ Top. Zmarł w 2019 roku.
"Joe Hardy odegrał ogromną rolę w naszym życiu, Był prawdziwym innowatorem w dziedzinie, w której wielu pracowało po prostu 'na podstawie książki'. On wyrzucił książkę i napisał własną. W rezultacie nasze brzmienie i prawie wszystko, nad czym pracował, znalazły się w nowych dźwiękowych granicach - powiedział po jego śmierci Gibbons.
50 lat ZZ Top
ZZ Top to amerykańskie, pochodzące z Teksasu trio, które tworzy muzykę spod znaku hard rocka, bluesa i południowego rocka, w ich muzyce słychać też wpływy boogie. W tym roku zespół obchodzi 50 rocznicę swojego istnienia.
W ciągu 50 lat swojej działalność grupa wydała 15 albumów studyjnych, które rozeszły się w nakładzie 30 milionów egzemplarzy.Tom Hill/WireImageGetty Images
Największe sukcesy grupa odnosiła w pierwszej połowie lat osiemdziesiątych, kiedy to promowany wieloma teledyskami album "Eliminator" stał się przebojem głównego nurtu rocka.Tom Hill/WireImageGetty Images
ZZ Top zyskało sławę dzięki kawałkowi "La Grange" z bluesowo-rockowej płyty "Tres Hombres". Kolejne albumy "Deguello", "El Loco", "Eliminator" oraz "Afterburner" także nie przeszły bez echa.Getty Images
W 2004 grupa ZZ Top trafiła do Rock and Roll Hall of Fame – muzeum, które honoruje artystów i inne osoby, które wniosły zasadniczy wkład w rozwój tych gatunków muzyki.Tim MosenfelderGetty Images
Gitarzyści, podsumowując swoje 50 lat stwierdzili, że w zasadzie nic się nie zmieniło, robią nadal swoje, tylko urosły im trochę brody.Getty Images
Członkowie ZZ Top tworzyli przed 1970 rokiem dwa konkurencyjne wobec siebie zespoły. Gitarzysta Billy Gibbons współtworzył The Moving Sidewalks, a basista Dusty Hill i perkusista Frank Beard grali w American Blues.Richard E. Aaron/RedfernsGetty Images
ZZ Top powstało w 1969 roku, ale dopiero rok później ustalił się jego stały, niezmienny aż do dzisiaj skład: gitarzyści i wokaliści: Billy Gibbons i Dusty Hill oraz perkusista Frank Beard.Paul NatkinGetty Images
ZZ Top to amerykańskie, pochodzące z Teksasu trio, które tworzy muzykę spod znaku hard rocka, bluesa i południowego rocka, w ich muzyce słychać też wpływy boogie. W tym roku zespół obchodzi 50. rocznicę swojego istnienia. Muzycy uczczą to w maju podczas trzech teksańskich koncertów.
Dwaj frontmani wypracowali sobie bardzo charakterystyczny, nieco groteskowy image - długie brody, golfowe kapelusze oraz ciemne okulary.Frazer HarrisonGetty Images
Dzięki swojemu wyglądowi gitarzyści, kiedy występowali w filmie "Powrót do przyszłości 3", jako kapela country grającą na zabawie na Dzikim Zachodzie, nie potrzebowali charakteryzacji.Christopher PolkGetty Images
Perkusista ZZ Top, choć na nazwisko ma Beard, jako jedyny nie ma brody.Andrew Lipovsky/NBC/NBCUGetty Images
Grupa nie stroni od groteski rockowej, reprezentując typowy teksański humor.Aaron RapoportGetty Images