#148 Pełnia Bluesa: Joe Bonamassa świętuje 46. urodziny
Joe Bonamassa to - bez wątpienia - jeden z najwybitniejszych współczesnych gitarzystów. 8 maja przypadają jego 46. urodziny. W #148 Pełni Bluesa zebraliśmy najciekawsze fakty nie tylko o życiu zawodowym, ale i prywatnym tego artysty.
- Joe Bonamassa uwielbia pracować i bardzo trudno przychodzi mu zakończenie trasy. Pierwszych kilka dni w domu? Trudne i męczące doświadczenie.
- Jest założycielem fundacji Keeping The Blues Alive, której celem jest pomoc uczniom i nauczycielom pasjonującym się muzyką i wspieranie ich m.in. poprzez stypendia i specjalne programy.
- Gdyby nie był piosenkarzem i gitarzystą, ścigałby przestępców. Od zawsze go to interesowało.
- Joe nie mógłby żyć bez swojego Les Paula Sunburst z 1960 roku. Na bezludną wyspę zabrałyby właśnie tę gitarę.
- Moment, w którym wszystko się zaczęło? Miał cztery lata a jego ojciec odtwarzał płyty Erica Claptona. "Myślałem, że to najlepsza rzecz na świecie. Od zawsze kochałem gitarę elektryczną" - podkreślał artysta.
- Najlepsza rada? "BB King powiedział mi kiedyś: - Rób dalej to, co teraz, nie zmieniaj dla nikogo i uważaj na swoje pieniądze. Miał rację" - wspominał Joe.
- Guilty pleasure? Bruce Hornsby. "Jestem jego największym fanem. Nie wstydzę się tego, ale jego muzyka wykracza poza gatunek, który powinienem lubić" - stwierdził.
- Nigdy nie był w stanie nauczyć się "Cliffs Of Dover" Erica Johnsona. "Dobija mnie to pokręcone legato" - przyznał.