A gdyby tak wyłączyć muzykę na Open'erze?

Filip Lenart

Jak pozamuzyczne atrakcje Open'era wypadają na tle zachodnich festiwali? Przecież nie samymi koncertami festiwalowicz żyje...

W oczekiwaniu na koncerty można na przykład zrobić gwiazdę - fot. Łukasz Dejnarowicz
W oczekiwaniu na koncerty można na przykład zrobić gwiazdę - fot. Łukasz DejnarowiczAgencja FORUM

Open'er to nawet jak na warunki europejskie dość dziwny festiwal. Całość oparta na koncertach dużych gwiazd na scenie głównej. Pierwsza linia plakatu tegorocznej edycji musi robić wrażenie, bo tak mocno obsadzonych headlinerami festiwali w Europie jest jedynie kilka.

Jeśli jednak przyjrzeć się dokładniej rozpisce, okazuje się, że pozostałe sceny nie mają już tak mocnego obłożenia. Sytuacja ta ma dokładnie tyle zalet co i wad, i roztrząsanie ich zajęłoby nam pewnie sporo miejsca. Festiwalowa frekwencja wskazuje jednak, że przyjęty przez organizatorów model działa wyśmienicie, ale też powoduje, że trzeba festiwalowiczom zapewnić inne, pozamuzyczne atrakcje.

Oto krótki przegląd tego, czym można się zająć na Babich Dołach, kiedy akurat nie jesteśmy na koncercie. Przyjęliśmy skalę od 1 do 5.

"Gastro strefa" - ocena: 3

Miejsce, gdzie spotykasz się ze znajomymi, posilasz, odpoczywasz. Bardzo ważne dla komfortu przebywania na festiwalu. Tutaj Open'er wypada całkiem nieźle. Stref jest dużo, są rozległe i dobrze rozłożone przy poszczególnych sektorach.

Niektóre mają sporo miejsc zadaszonych, co jest na wagę złota przy kiepskiej pogodzie lub w upale. Oferta gastronomiczna już nie jest tak mocna i obniża ogólną ocenę, ale też zdarzają się perełki, gdzie zjeść można naprawdę smacznie. Co ciekawe, mimo mnóstwa ludzi, kolejki są rzadkością.

Trochę kultury - ocena: 5

Hitem tegorocznej edycji są prawdziwe teatry rozlokowane w wielkich namiotach. Dystrybucja wejściówek na przedstawienia zawiesiła na wiele godzin festiwalowe strony internetowe. Pozazdrościć tym, którym się udało. Strzał w dziesiątkę. Bardzo dobrze zorganizowano festiwalowe kino, w którym pierwszego dnia zobaczyłem film dokumentalny o ostatnim koncercie LCD Soundsystem. Wspomnienia ich open'erowego występu sprzed lat wróciły natychmiast i był to świetnie spędzony czas poza koncertami.

Ciekawym tropem jest konsekwentne promowanie sztuki designu i mody. Do oferty z tzw. kultury wysokiej należy zaliczyć też część koncertów, bo organizatorom wystarcza odwagi, aby na głównej scenie posadzić prawdziwą orkiestrę. I tu należy się owacja na stojąco.

Zabawa - ocena: 1

Tutaj wyznacznikiem jest perfekcyjnie zorganizowany słowacki festiwal Pohoda, który gwarantuje swoim gościom dziesiątki atrakcji od pełnoprawnego wesołego miasteczka, grę w dmuchanym basenie, po namioty, w których podczas robótek ręcznych można zrobić własną pacynkę, pograć w bilard, przejść przyspieszony kurs tańca czy odbyć sesję jogi.

Tutaj oferta Open'era ze smętnie wystającym na środku festiwalu kołem młyńskim i kilkoma atrakcjami sponsorów wygląda tak biednie, że lepiej gdyby jej wcale nie było.

Przyjazny klimat i organizacja festiwalu - ocena: +3

W tej kategorii Open'er zawsze nieco przegrywał z konkurencją. Głównie tyczy się to pewnej specyfiki rozwiązań, które utrudniają festiwalowiczom przebywanie na terenie festiwalu. Dlaczego do dzisiaj pole namiotowe nie może być integralną częścią festiwalu, tak aby nie przechodzić ciągle przez bramki, na których niestety wciąż zdarzają się nieprzyjemni ochroniarze? Wielkie odległości między sceną namiotową i główną utrzymywane są chyba tylko po to, by zmęczony fan muzyki musiał po drodze wydać kolejnych kilka kuponów.

Tu też warto wspomnieć o rozłożeniu godzin koncertów na dwóch głównych scenach. Zazwyczaj na festiwalach główne sceny grają na zakładkę, czyli kończy się koncert na jednej i zaczyna na drugiej scenie. Na Opene'rze często się pokrywają. Znacznie lepiej jest z organizacją festiwalu. Tu postęp jest spory. Autobusy kursują bez przerwy. Nie było też w tym roku problemów z wymianą opasek czy korkami na bramkach. Dodajemy plusik do oceny, bo idzie ku lepszemu.

Ludzie - ocena: 4

Przeglądając wpisy o Open'erze na internetowych forach można pomyśleć, że na gdyński festiwal przyjeżdżają sami muzyczni dyletanci tylko po to żeby się trochę polansować. Krzywdząca to opinia i na wskroś nieprawdziwa. Przyglądając się osobom, które w tym roku zjechały do Gdyni, pomyślałem, że wreszcie jest u nas normalnie. Tak jak wszędzie na świecie. Na festiwal przyjeżdżają wszyscy, w każdym wieku i bez problemów koegzystują ze sobą.

Czystość - ocena 5

Jeśli ktokolwiek był na jakimś zachodnim festiwalu wie, o czym mówię. Polskie festiwale są niedoścignionym wzorem czystości. Open'er jest wręcz sterylny jak na taką wielką imprezę. Zasługa w tym zarówno festiwalowiczów, jak i organizatorów. Brawo!

Filip Lenart

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas