"Tatuś nie załatwił"

To będzie rok Gaby Kulki. Nie... to już jest jej rok! Najpierw świetna płyta "Hat, Rabbit", lada moment kolejny album, bardziej eksperymentalny, z Konradem Kuczem. A w międzyczasie seria udanych i zupełnie różnych koncertów.

Gaba Kulka
Gaba KulkaMystic Production

Od wyprzedanej po sufit Stodoły, przez zapełniony po brzegi gigantyczny namiot na Open'erze i telewizyjne festiwale w porze najlepszej oglądalności, aż po scenę Miasta Muzyki na mysłowickim Offie. Co ta Gaba w sobie ma, próbował się dowiedzieć Jarek Szubrycht.

Jak ci się grało na Open'erze?

Bardzo fajnie. Nie wiedziałam czego się spodziewać. Pierwszy raz widziałam ze sceny taką ilość osób, ale jednocześnie nie miałam wrażenia, że to tłum... Te ich reakcje były bardzo osobiste, choć oczywiście wzmocnione przez ADHD tłumu. Bardzo kumata publiczność. Miałam wrażenie, że to nie są ludzie, którzy skaczą bez względu na to, co się gra, ale że uważnie mnie słuchali i reagowali w odpowiednich momentach.

Może po prostu dorobiłaś się już własnej publiczności?

Miałam nadzieję, że w Gdyni będzie padał deszcz i napędzi mi ludzi do namiotu. Nie udało się. (śmiech).

Deszcz nie był potrzebny i tak trudno było się tam dostać. Ktoś przecież kupił te tysiące płyt.

No właśnie, pierwszą niespodzianką był ten ścisk... Poza tym, myślałam, że większość osób przyjdzie z czystej ciekawości. Trochę postoją, może zrobią tłum, ale będą raczej statyczni. Tymczasem oni sprawiali wrażenie, jakby przyszli rzeczywiście na mój koncert! Nie przeszkadzało im, że w tej muzyce jest bardzo wiele zmian, zarówno pomiędzy piosenkami, jak i w ich obrębie. Może istnieje potrzeba takiego słuchania ze zrozumieniem?

Podobnie jak grania z myśleniem... Możemy cię zobaczyć tego lata w bardzo różnych miejscach i wcieleniach? W Stodole i na Open'erze, w Sopocie i na Offie, śpiewającą Niemena i Madonnę. Która Gaba Kulka jest prawdziwa?

Te wszystkie imprezy można podzielić na dwie grupy. Po pierwsze to, co dzieje się wokół mojej twórczości autorskiej, kiedy występuję sama, albo z moim bandem. Po drugie, różne moje poboczne zainteresowania i okazjonalne występy, jak na przykład z Jankiem Młynarskim na festiwalu TopTrendy.

Nie dostosowuję się jednak do okoliczności, bo kiedy wychodzę na scenę, zwykle nie wiem, czego oczekiwać. Efekt finalny jest więc wspólnym działaniem publiczności i moim... Oczywiście, przygotowuję się do koncertów, na przykład odpowiednio dobierając repertuar. Wiedziałam, że muszę zagrać "Papa Don't Preach" na Open'erze, bo gdzie grać cover Madonny, jeśli nie na takim festiwalu? (śmiech)

Wiele jest jednak niespodzianek, wiele rzeczy po prostu się dzieje. Czy uda mi się od razu nawiązać dialog z publicznością, czy raczej będą słuchać w skupieniu? Tego nie da się skalkulować.

To ja ci podpowiem, że na Off Festival jedzie się odkryć nowe dźwięki. To wymagająca publiczność, ale zarazem wdzięczna, bo lubi eksperymenty.

Mam nadzieję, że przyjeżdża tam publiczność, która ma otwarte głowy na muzykę... Na Open'era i chyba jeszcze bardziej na Offa jeżdżą ludzie, którzy chcą czegoś doznać. To nie jest weekendowy wypad z rodzinką do supermarketu. Plan na Offa jest więc taki, by z ludzi, którzy niekoniecznie przyjechali na mój koncert, zrobić wspólnotę. Zwrócić ich uwagę i poprowadzić w kierunku, który wybiorę.


Scena Miasta Muzyki nie będzie tak wielka, jak ta na Open'erze. Mam nadzieję, że to ci nie przeszkadza?

Ogromnie cieszę się z naszego nadchodzącego występu na scenie Miasta Muzyki! Nie co dzień można pojawić się w takim towarzystwie, obok zespołów całkowicie niezależnych, które udział w festiwalu zawdzięczają tylko sobie, swojej mobilizacji i pracy włożonej w utwory zgłoszone do konkursu. Jestem bardzo ciekawa tego, co zagrają.

Komponujesz, śpiewasz i wydajesz płyty od jakiegoś czasu. Dlaczego właśnie w tym roku twoja kariera nabrała rozpędu?

Myślę, że złożyło się na to kilka czynników. Z mojej perspektywy mój własny rozwój muzyczny przebiega płynnie, nie widzę tu żadnego skoku. Stawiam więc na fakt współpracy z właściwymi ludźmi, bo to był największy przełom. To takie zerojedynkowe. Wcześniej tego nie było, a teraz jest.

To wszystko ruszyło z miejsca, dzięki konstelacji ludzi, na których teraz trafiłam - muzyków i nie tylko.

Praca z zespołem bardzo mi pomogła. Ten skład, ten zestaw instrumentów, miał ogromny wpływ na zawartość "Hat, Rabbit", starałam się bowiem z nich wyciągnąć, co tylko się da. Nie bez wpływu są też koncerty, które zagrałam przez te wszystkie lata. Pomogły mi okrzepnąć, poczuć się dobrze na scenie.

Gdybym teraz zaczynała od zera, byłoby naprawdę ciężko. Bardzo rozwinęłam się dzięki chłopakom, ale i oni sporo wynieśli z tego, co razem robimy. Kiedy słuchamy nagrań z pierwszych koncertów nie mówimy "O, jak pięknie kiedyś grałem", ale raczej "O Matko Boska, co to było?!" (śmiech) To dobry znak. Cieszę się, że to prawdziwy zespół, a nie wokalistka plus akompaniament.

Czy życzliwi ludzie nie podpowiadają ci, że powinnaś dać sobie na wstrzymanie? Że twoi fani pogubią się w tych wszystkich wcieleniach i klimatach. Lada moment wydajesz przecież płytę z Kuczem, zupełnie inną niż "Hat, Rabbit".

Jestem świadoma tej klęski urodzaju, nie planowałam tego... W przyszłym roku ukaże się jeszcze album, który nagrałam z Baabą, więc to już będzie zupełne szaleństwo. (śmiech) Prawda jest jednak taka, że te projekty były robione niezależnie i w zupełnie innym tempie. Materiał z Kuczem zaczął powstawać rok przed pierwszymi piosenkami na "Hat, Rabbit". To, że te wszystkie płyty skończyłam mniej więcej w tym samym czasie, to sprawa losowa. Nie planowałam tego.

Z punktu widzenia komercyjnego nie powinnam teraz wydawać płyty z Kuczem, pewnie dopiero w czerwcu przyszłego roku, ale bardzo bym przez to cierpiała... Myślę, że warto zaryzykować, również dlatego, że to tak odmienne płyty. Miałabym więcej wątpliwości, gdyby były do siebie podobne. Mam nadzieję, że sobie nie zaszkodzę, ale tak czy owak, jestem skłonna podjąć ryzyko.


Ojciec [Konstanty Andrzej Kulka, słynny skrzypek klasyczny] próbował cię kształtować na swoje podobieństwo? Na przykład sadzając za fortepianem i każąc ćwiczyć po pięć godzin dziennie.

Fortepianu dotykałam z rzadka, jeśli już to ćwiczyłam na skrzypcach. Ale nie, nigdy nie czułam z jego strony żadnej presji. Jedyne obciążenie, jakie odczuwałam, było związane z obawą, że kiedy już coś mi się uda zrobić, wszyscy będą mówić, że to tatuś załatwił. Na szczęście nie było tego problemu, bo rynek muzyki rozrywkowej i klasycznej to dwa inne światy. Nawet gdyby tata chciał coś pomóc, pewnie by mu się nie udało.

Jedyne fory, jakie miałam wiązały się z tym, że w naszym domu słuchało się zawsze bardzo dużo muzyki. No, ale takie fory to każdy może swojemu dziecku zafundować... Najfajniejsze było to, że choć w domu było zawsze mnóstwo klasyki i od kiedy pamiętam byłyśmy z siostrą wożone na koncerty taty, nigdy nie było problemu z tym, że słuchałyśmy Madonny, Michaela Jacksona czy Queen.

Pan Konstanty nie załamywał rąk i nie wołał o pomstę do nieba?

Nie. Queen jest przecież muzycznie na bardzo wysokim poziomie... Gorzej było, kiedy zaczęłam słuchać Alice Coopera, ale wtedy z kolei byłam już w takim wieku, że nic nie dałabym sobie powiedzieć. (śmiech) Najlepsza była mama, której tłumaczyłam teksty z angielskiego na polski, przepisywałam na maszynie, a potem puszczałam jej te płyty. Nie wiem jak ona to wytrzymywała.

Nie wkurzają cię przypadkiem porównania do Tori Amos i Kate Bush?

Wkurzają mnie pytania o te porównania. (śmiech) Myślę, że te porównania są jak najbardziej naturalne i na miejscu. Ale jeśli jakiś dziennikarz myśli, że pisząc o mojej płycie wymieni te dwa nazwiska i już wszystko uchwycił, i ma wolne, to nie, nic z tego! (śmiech) Mam jednak trochę przerąbane, bo nie mogę mieć o to pretensji. Wszystko, co miałam do powiedzenia, powiedziałam na płycie, teraz niech inni się tym zajmują.

Ludzie czasem piszą do mnie, co myślą o mojej muzyce i proszę o odpowiedź. Kurczę, tak nie może być. Przecież ja już dałam z siebie wszystko, nagrałam to najlepiej jak potrafiłam i proszę nie wymagać ode mnie opinii na temat waszych opinii na mój temat. (śmiech)

Dziękuję za rozmowę.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas