Daria ze Śląska: Migracje sprawiają, że rodzą się różne tęsknoty

Daria ze Śląska kilka miesięcy temu zadebiutowała swoim solowym albumem "Daria ze Śląska tu była" wydanym przez Jazzboy. Z najbardziej znanymi reprezentantami tej wytwórni - Kortezem i Kaśką Sochacką - łączy ją niewątpliwie ogromna wrażliwość połączona z naciskiem na osobistą warstwę tekstową. Korzystając z okazji, jakim był występ Darii na OFF Festival 2023, zadaliśmy jej kilka pytań.

O Darii ze Śląska robi się rcoraz głośniej
O Darii ze Śląska robi się rcoraz głośniejArtur SzczepańskiReporter

Rafał Samborski, Interia: Daria ze Śląska, ale czy Daria-Ślązaczka?

Daria ze Śląska: - Myślę, że tak.

Jesteś Darią ze Śląska, ale czy twoja muzyka brzmiałaby inaczej gdybyś pochodziła z innego miejsca?

- Miałam już kiedyś takie pytanie i tak sobie myślę, że rzeczywiście w jakiś sposób miejsce, w którym mieszkamy definiuje to, w jaki sposób tworzymy muzykę. Kto wie: gdybym gdzieś mieszkała na Warmii i Mazurach, bądź na Pomorzu, śpiewałabym szanty. Ciężko mi powiedzieć (śmiech).

Czy na przykład to, że w tym momencie mieszkasz na co dzień w Warszawie wpływa na rzeczy, które aktualnie tworzysz? Czy powstaje jakaś nostalgia za miejscami, w których się wychowywałaś?

- Troszkę tak, rzeczywiście. Jeśli jesteś w nowym miejscu, to też inaczej przeżywasz rzeczywistość i powstaje dużo nowych obserwacji. Myślę, że w ogóle jakiekolwiek migracje sprawiają, że rodzą się różne tęsknoty i w moim przypadku też tak jest.

Jak to jest nagrywać parę lat temu po kątach w studiach, o których nikt nie słyszał, a teraz grać na takich festiwalach jak OFF czy na Great September dla publiczności o wiele większej? Jak to wygląda z twojej perspektywy?

- Jest to na pewno ogromna radość - cieszę się - ekscytacja, że mogę grać na OFF-ie. W zasadzie za miedzą, bo jestem z Giszowca i bardzo często słyszałam takie festiwalowe odgłosy. Kiedyś myślałam, że super by było zagrać na OFF-ie, co wydawało mi się totalną surrealistyczną myślą, więc teraz się po prostu bardzo cieszę.

Daria ze Śląska: Jeżeli myślę o piosence, to tak naprawdę w pierwszej kolejności myślę o tym, co chcę komuś powiedziećINTERIA.PL

A jak wyglądają twoje doświadczenia w przeszłości z OFF-em, bo skoro jesteś z Katowic na pewno chciałaś się tu wybrać. Pytanie czy byłaś kiedykolwiek?

- Tak, udało mi się wybrać, nawet dostałam bilet. To było chyba w 2015 roku, o ile dobrze pamiętam. Wówczas było bardzo gorąco. Podeszłam do głównej sceny, bo usłyszałam cudowne granie zespołu Son Lux, którego wcześniej nigdy nie słyszałam. Zobaczyłam perkusistę, który mnie zauroczył, był hipnotyzujący i który grał cudownie w numerze "Easy" - to było przepiękne. Wtedy też grał PRO8L3M, którego uwielbiam i mieli bardzo agresywną, dziwną energię, która mnie zatrzymała. Był też Mes, był Holak, więc było pięknie, byłam naprawdę zachwycona.

Bardzo mocno inspirujesz się rapem od strony tekstowej i tak się zastanawiam, dlaczego nie rap?

- Myślę, że wszystko przede mną. Tak mi się życie ułożyło, że wytwórnia Jazzboy - o której to wcześniej nigdy nie słyszałam - zainteresowała się rzeczami, które robię. Okazało się, że ma w sobie dużo melancholii i takiego "żywego grania". Starałam się to po prostu połączyć: moje doświadczenia z elektroniki, moje zainteresowania z rapu, który zostawiłam - mam nadzieję w tekstach - i muzyka, która jest cudowna, czyli to, co się dzieje dookoła Jazzboy.

Jak to jest przykładać wagę do tekstów w czasach, gdy nikt tak naprawdę za bardzo tego nie robi? 

- Ojej, mocne pytanie... Ja tak patrzę po prostu na teksty, dla mnie to już są rzeczy bardzo ważne. Jeżeli myślę o piosence, to tak naprawdę w pierwszej kolejności myślę o tym, co chcę komuś powiedzieć. To, co przeżyłam staram się przelewać jak najprawdziwiej.

Na swojej płycie oprócz instrumentów akustycznych, korzystasz też z syntezatorów, ale nie tak intensywnie jak w twoim starym projekcie The Party Is Over. Tak się zastanawiam, czy istnieją jakieś rzeczy z tamtych czasów, za którymi tęsknisz?

- Pewnie tak. Zawsze rzeczy, które się robi na początku są takie świeże, moje... Poza tym wtedy nie byłam pod wytwórnią, więc wtedy robiliśmy z moim kolegą Michałem we dwójkę wszystko tak, jak chcieliśmy. Dużo nie wiedzieliśmy, dużo się uczyliśmy, wszystkiego w zasadzie uczyliśmy się robić sami. To takie bardzo miłe wspomnienia i doceniam ten czas. Więc rzeczywiście są to takie tęsknoty za tak zwanymi pierwszymi razami muzycznymi. To było coś pięknego.

Pracujesz nad nowymi rzeczami. Czy możesz zdradzić nam coś więcej na ich temat?

- Tak. Pracuję teraz nad minialbumem. Niektóre piosenki są już gotowe i już je gramy - dzisiaj też można będzie je usłyszeć na OFF Festiwalu. Niektóre jeszcze wymagają produkcji i dopracowania tekstów. W zasadzie od miesiąca zbieram ekipę - co jest trudne, bo każdy gra w różnych składach i jest zajętym człowiekiem - żebyśmy dokończyli. Myślę, że w tym roku już na pewno puścimy jeszcze jeden numer, a czy więcej? To się okaże.

Powracając jeszcze do tego, że przebywamy aktualnie na Off Festiwalu, czy byłaś wczoraj i przedwczoraj, i czy jest ktoś na kogo koncert czekałaś? 

- Niestety nie było mnie, gdyż jestem od kilku dni w trasie. Natomiast na pewno wybiorę się na Hanię Rani, taki mam plan. Wydaje mi się, że to jest taka sytuacja, która mi się na co dzień nie przydarzy, więc chciałabym bardzo ją zobaczyć.

Czy chciałabyś coś przekazać odbiorcom naszego wywiadu?

- Oczywiście serdecznie pozdrawiam i zapraszam na moje koncerty. Mam nadzieję, że się gdzieś tam przetniemy.

Bardzo ci dziękuję za wywiad.

- Również dziękuję i do zobaczenia!

Dziękuję May Pawełczyk za pomoc merytoryczną.

Rat Kru: Nie opłaca się w Polsce mieć zespołówINTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas