Czym dla Ciebie jest OFF Festival?
Jak co roku w pierwszy weekend sierpnia na terenie Doliny Trzech Stawów w Katowicach zaczną rozbrzmiewać dźwięki w dużej mierze muzyki alternatywnej. Napisałem "w dużej", ponieważ odbywający się wówczas OFF Festival na przestrzeni lat niesamowicie się zmienił. Nie zmieniło się natomiast to, że nadal jest to wyjątkowe wydarzenie muzyczne i... towarzyskie.
Sam teren OFF Festivalu po raz pierwszy przekroczyłem dopiero w 2018 roku. Choć już dawno to podejrzewałem, szybko okazało się, że jest to wydarzenie idealnie skrojone pod mój eklektyczny gust. Łatwo zauważyć, że sama formuła znacząco rozwijała się na przestrzeni lat. Choć wydarzenie, oprócz bycia magnesem na miłośników muzyki niezależnej, nie stroniło nigdy od sięgania pod muzyków szeroko rozpoznawalnych takich jak Hey, tak jeszcze w poprzedniej dekadzie nikt nie spodziewałby się na OFF-ie Papa Dance czy - tak jak w tym roku - Edyty Bartosiewicz.
Pamiętam, jakie oburzenie w 2018 wywołało ogłoszenie Kultu, grającego swoją przełomową płytę "Spokojnie". Płytę, która jeszcze na przełomie zmian ustrojowych krążyła właśnie w kręgu muzyki alternatywnej! Albo M.I.A., która przecież mimo wizerunku buntowniczki i bojowniczki, bliższa była stadionom, aniżeli scenom, które gościły King Krule, Ariela Pinka, My Bloody Valentine czy Slowdive. I oba koncerty zostały zaliczone jako niesamowicie udane.
Spokojnie, to tylko OFF Festival
Z innej strony, OFF Festival wydaje się rozwijać podobnie, jak rozwijały społeczności zrzeszające miłośników tzw. "niezalu". Nie da się przecenić udziału nieprowadzonych już portali Porcys i Screenagers w budowaniu kultu wokół "Poniżej krytyki" wspomnianego Papa Dance. Grupy, która przecież była pierwotnie castingowym tworem. Sam kult jest o tyle ciekawy, że wydaje się, iż zaskakujący dla samych twórców. Ci, przyzwyczajeni do grania dla publiki bardziej przypadkowej, pewnie byli porządnie zdziwieni powszechną znajomością tekstów wśród uczestników wydarzenia.
OFF Festival to też z każdym rokiem coraz więcej rapu i to z różnych kategorii. Te same sceny potrafiły gościć MF Dooma i Pusha T-ego - podopiecznego Pharrella Williamsa oraz Kanye'ego Westa. A jeżeli chodzi o Polskę, przekrój mamy od Bedoesa czy Otsochodzi, po twórców niesamowicie specyficznych i unikalnych takich jak Aljas czy Belmondawg. W tym roku przecież w jednym miejscu wystąpią Łona x Konieczny x Krupa oraz Kaz Bałagane. To też uświadamia, jak same gatunki potrafią być pojemne.
Zresztą, formuła festiwalu jest dziś na tyle otwarta, a jednocześnie wciąż wewnętrznie spójna, że prawdopodobnie gdyby David Bowie - jedna z największych gwiazd w historii muzyki - jeszcze żył, to w pierwszej kolejności trafiłby właśnie tutaj.
Ciekawość to pierwszy stopień do Doliny Trzech Stawów
Wydaje się, że w przeciwieństwie do innych tego typu wydarzeń, odbiorcy przychodzą nie tyle na najgłośniejsze nazwy czy nazwiska z line-upu, ale po to, aby poznać coś nowego. To zazwyczaj tacy artyści jak Haru Nemuri czy Moses Sumney - znani co najwyżej pasjonatom muzyki niezależnej - wiedzą, jak skraść serce słuchaczy. Dla uczestników OFF Festivalu to niejednokrotnie pierwsza okazja do tego, aby trafić na ich twórczość.
"Mnie do OFF Festivalu zawsze ciągnie line-up, którego zazwyczaj połowę znam, a połowę mniej. To jedyny festiwal, na którym zdobywcy nagród Grammy grają obok Muzyki Końca Lata" - mówi Maciej, weteran rodzimych wydarzeń muzycznych. Jego opinię potwierdza 34-letnia Agnieszka: "To jeden z największych atutów tej imprezy, że można przyjechać, nie znając line-upu, ale zdając się w pełni na gust i rozeznanie programerów".
Trudno nie podkreślać wspomnianej przeze mnie eklektyczności. Kiedy na jednym z facebookowych muzycznych grup pytam o to Adama, ten odpowiada: "OFF Festival zawsze pozwala odkryć nową muzykę. Często sprawdzam artystów przed samą imprezą, a potem okazuje się, że na żywo wywołują zupełnie inne wrażenie. Czasem czarny koń festiwalu jest artystą "do odhaczenia" i tyle, a zupełnie niespodziewany wykonawca na stałe gości w moich słuchawkach. W innych miejscach nie miałbym okazji zweryfikować tych oczekiwań, bo na innym festiwalu nie znajdę takiego przekroju gatunkowego. Bo kto inny w Polsce na jedną imprezę zaprosi Mandy, Indiana, Confidence Man, Son Rompe Pera i Tamina?"
"OFF jest festiwalem, który przyciąga klimatem, miejscem i ludźmi. Tylu pięknych, uśmiechniętych twarzy nie ma na żadnym innym wydarzeniu. No i muzyka - dla każdego. Najpierw płaczesz na Tamino, sekundę potem wywijasz na Confidence Man" - dodaje z kolei Michał.
OFF Festival jako muzyczna "wigilia"
W opiniach moich rozmówców często przewija się też możliwość spotkania znajomych. Sam nie ukrywam, że traktuję OFF jako swoistą muzyczną "wigilię" - i nie są to wyłącznie moje słowa - kiedy mam szansę spotkać w jednym miejscu osoby, z którymi na co dzień kontakt mam przede wszystkim przez internet.
Agnieszka szybko podłapuje ten temat: "Przyjeżdżam ze znajomymi już od pierwszej edycji. Wiadomo, że im więcej lat mamy, tym tęskniej wspominamy te czasy, gdy wszystko było świeże i ekscytujące, ale OFF sprawia, że wciąż jest szansa na poznawanie czegoś nowego. Każdy na co dzień mieszka gdzie indziej, ma inne zajęcia i sprawy życiowe, ale od ponad 15 lat to wydarzenie jest jak zjazd starych znajomych, gdzie spotykamy się, możemy żywo podyskutować o zajawce na muzykę. A jest to szczególnie ekscytujące w momencie, gdy na co dzień nie spotykam osób, które aż tak przeżywają muzykę".
Wtóruje jej Piotr, który sam na co dzień zajmuje się muzyką alternatywną: "Dla mnie OFF to wydarzenie towarzyskie. Przyjeżdża tu dużo znajomych z Krakowa, ze Śląska. A przy tym wszystkim nigdy nie traci swojego charakteru muzycznego - kuratela Artura Rojka jednak robi tu swoje, bo niejednokrotnie OFF zaskakiwał mnie nieznanymi artystami".
Katowice też robią swoje
Pierwszy OFF Festival został zorganizowany w 2006 roku. Po czterech edycjach organizowanych w Parku Słupna w Mysłowicach, z powodu utraty dotacji miasta, przeniósł się do Katowic i zagościł tu już na stałe. Na przestrzeni czasu łatwo zaobserwować zmiany w rejonie, co szczególnie zaznaczyła Agnieszka: "Gdy jeździsz na festiwal rokrocznie, możesz obserwować postępy w mieście - nowe knajpy, wyremontowane miejsca, nowe udogodnienia w postaci np. rowerów miejskich. Śląsk się robi coraz bardziej cool i aż chce się tu wracać".