"Tylko dla wytrwalszych". Audioriver zaskakuje ostatnim dniem [RELACJA]

Kiedy dwa pierwsze dni festiwalu Audioriver były totalną elektroniczną imprezą opartą na koncertach i DJ setach, tak ostatni z nich przyniósł zupełnie inny klimat. Organizatorzy postanowili zrównoważyć prezentowanie szybkich bitów i delikatniejszych house’owych brzmień. A to wszystko rozgrywało się w pięknym magicznym lesie!

Audioriver
AudioriverPawel SkrabaEast News

Ostatni dzień Audioriver przypadł na niedzielę, która już sama w sobie kojarzy się z odpoczynkiem i odreagowaniem całego tygodnia. Dlatego tym razem festiwal rozpoczął się w samo południe.

Line up był o wiele mniejszy, tak samo jak teren festiwalu, który został skrócony aż o 80%! Bowiem organizatorzy postanowili uruchomić tylko dwie sceny, które działały w najbardziej klimatycznym miejscu wydarzenia - pięknie ozdobionym lesie, gdzie były postawione Studio i Park Stage. Największe wrażenie robiły w nocy, gdy wszystkie lampiony, zwisające na gałęziach i świecące wielkie figury kwiatów mieniły się różnymi kolorami.

Na początku frekwencja ludzi była o wiele mniejsza. Nic dziwnego, godziny przedwieczorne są zdecydowanie nienaturalną porą dla festiwalowiczów.

"Trzeci dzień to jest dla najwytrwalszych" - zasłyszane od jednego z uczestników.

Do godziny 16:00 scena Park była przejęta przez Charlie, której set był zdominowane przez brzmienia disco rodem z lat 80. Charakterystyczne brzmienia syntezatorów i arpeggiatorów subtelnie połączone ze współczesnymi klimatami, uczyniły jej występ jeden z najbardziej oryginalnych na festiwalu. A to dlatego, że czystych analogowych melodii brakowało na festiwalu. Dobrym podsumowaniem setu było miksowanie kultowego utworu Donny Summer "I Feel Love", który powinien być grany w każdym klubie disco.

Niestety Charlie zagrała o dość niewdzięcznej porze, gdyż połowa osób padła ze zmęczenia na specjalnych sofach rozłożonych wokół Parku. Sama scenografia zasługuje na wielki poklask - scena była ozdobiona wielkimi kwiatami, a przed nią znajdowały się długie wystające rośliny, mieniące się różnymi kolorami. Mimo to im bliżej zachodu słońca, tym ludzie coraz chętniej przychodzili tańczyć.

Ostatni dzień Audioriver: "Jest dla najwytrwalszych"

W tym samym czasie na Studio Stage pojawił się duet Leon i Glasse. Panowie pokazali publice, czym jest prawdziwy house, ale tutaj z domieszką tropikalnych brzmień. Czasem można było dosłyszeć nawet arabskie klimaty. Mieli także śmiałość dodania melodii z gatunku trance.

Czy porwali tłumy? Nie mam wobec tego żadnych wątpliwości. Scena była zapełniona po brzegi! Uczestnicy byli zachwyceni również bańkami mydlanymi, które były puszczane przez specjalną maszynę do końca festiwalu przy Studio. Tutaj były także rozwieszone sporej wielkości drewniane ozdoby. Zaraz po secie house'owego duetu, sceną zawładnęła Airrica, która utrzymała spójność brzmieniową.

Tymczasem Pakiem zawładnęła Paramida. DJ-ka na Audioriver przyjechała z deep house, przenoszącym tłumy do piaszczystej plaży w Miami - tak właśnie można było się poczuć! Pomimo spokojniejszych tonów, nie stroniła od remiksów, m.in. "It’s My Life" Dr. Albana przerobionego na styl Paramidy.

Końcówka występu DJ-ki zwiastowała nadchodzącą zmianę, gdy rytmy stawały się coraz szybsze. O 18:00 Kettama zdominował Park Stage, a więcej festiwalowiczów w końcu zdecydowało się przyjść na teren wydarzenia.

Patrząc od strony technicznej był to set pełen zwrotów akcji i elektronicznego miszmaszu, bowiem Kettama nie zatrzymał się na jednym gatunku. Miksowanie jednego utworu z drugim nie spajało się do końca, przez co nie przechodziły płynnie między sobą. Jednak dla publiczności to nie było ważne - Irlandczyk zapodał takie hity, że ludzie wpadali w coraz większą euforię. Rozbrzmiało kilka wersji piosenki "Temperature" Seana Paula, ciągnących się przez minimum 10 minut, czy remiks "Lady (Here My Tonight)" od Modjo. W pewnym momencie jeden z utworów nagle się urwał, przestając całkowicie grać. Czyżby to były problemy techniczne, a może celowy zabieg?

Co się w tym momencie działo na Studio? Duet Parallelle, tak jak poprzednicy na tej scenie, zaprezentowali klimaty house'owe z częściowo funkowymi elementami. Jak mówią o sobie - ten gatunek to dla nich rytm życia. Ich repertuar pasuje idealnie na imprezę plenerową lub grilla ze znajomymi ze świetną oprawą muzyczną.

Energetyczna dawka electro na koniec festiwalu. "Do zobaczenia za rok!"

Pałeczkę po nich przejął Damian Lazarus, którego DJ set zamykał Audioriver. Był to jego dziesiąty występ na tym festiwalu! Rozpoczął na spokojnie - deep house'm, wpasowującym się perfekcyjnie w trwający wówczas zachód słońca. Po czasie rozkręcił imprezę, która nie potrafiła pomieścić tłumów pod sceną. Tutaj apel do organizatorów o konieczne powiększenie scen Park i Studio. Są to najbardziej klimatyczne miejsca na Audioriver, cieszące się sporym zainteresowaniem uczestników! Dowodem na to są występy także z poprzednich dni, m.in. Catz'n'Dogz w sobotę.

W późniejszych godzinach Lazarus zaprezentował genialne remiksy, podczas których pojawiło się wiele gatunków elektroniki. Rozbrzmiały electro aranże "Water" od Tyla, "Domino" OXIA, "Vogue" Madonny, czy "Sing It Back" Moloko. Występ miał trwać do 22:00, jednak został przedłużony o pół godziny. Niestety końcówka była już bez spektakularnych zwrotów akcji i dynamiki, a DJ set stał się bardziej oczekiwaniem na zamknięcie całości.

Jeśli w tych samych godzinach festiwalowicze woleli ostre elektroniczne brzmienia, mogli wybrać się na Park Stage, którą zawładnął Mall Grab. Grał on dzień wcześniej na audioriverskim Kosmosie i, pomimo zmiany repertuaru, sprawił, że ta scena stała się niedzielną wersją tamtejszego miejsca. Jego miksy znacząco różniły się od repertuaru Damiana Lazarusa.

Hipnotyzujące brzmienia DJ-a nie pozwalały oderwać się od sceny. Czasem przypominały propozycje DJ-a Blika i Polkomtela, którzy zagrali na Strefie Jelenia pierwszego dnia. Dla mnie jako fanki mocnego electro Mall Grab wraz z Darią Kolosovą i Septem są objawieniem tego festiwalu.

"Audioriver 2024 już za nami. Dziękujemy wam za spędzony razem wspaniały czas, wasze niesamowite wsparcie i ciepłe przyjęcie w Łodzi! Godziny muzyki i wspaniałej zabawy, niesamowita atmosfera, którą stworzyliście oraz świadomość współtworzenia wyjątkowej audioriverowej społeczności dają nam wielką motywację, by działać dalej. Do zobaczenia za rok!" - podziękowali organizatorzy w poniedziałkowe południe.

Audioriver jest zdecydowanym "must have" dla fanów muzyki elektronicznej. Niezależnie, czy ktoś słucha drum'n'bassu, chilloutu, czy house'u (chociaż tych melodii było zdecydowanie najwięcej) - na tym wydarzeniu świetnie się odnajdzie.

Jeśli uczestnikom Open'er Festivalu brakuje więcej szybkich bitów, obfitych w dudniący bass, czy klimatów rave'owych, to warto zajechać na Audioriver, odbywający się niedługo po trójmiejskim wydarzeniu. Dobra wiadomość dla wszystkich chcących wrócić na wydarzenie - organizatorzy zapowiadają już kolejną edycję!

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas
{CMS: 0}