Quebonafide pożegnał się z Krakowem
Mateusz Kamiński
Quebonafide po raz ostatni zawitał do Krakowa. Wypełniona po brzegi Tauron Arena była tłem majestatycznego widowiska, jakie przygotował dla swoich fanów.
Quebonafide wydał album "ROMANTIC PSYCHO" 1 kwietnia 2020 roku. Dobrze pamiętam ten czas, bo premiera zbiegła się z trwającym od 3 tygodni lockdownem. Na pewno wielu - podobnie jak mnie - ta płyta kojarzy się z tym naprawdę dziwnym i niezbyt przyjemnym czasem.
Tym bardziej cieszę się, że po 753 dniach mnie i prawie 20 tysiącom osób zgromadzonym w Krakowie udało się w końcu posłuchać na żywo niektórych numerów z tego krążka.
Na początku koncertu zmodulowany głos lektora miał do fanów jeden apel - by nie psuć innym zabawy i nie dzielić się nagraniami w sieci. Skoro życzy sobie tego sam Quebonafide, nie pozostaje mi nic innego, jak dostosować się do jego prośby, wszak był to dopiero drugi koncert na trasie, a przed nim jeszcze 7 koncertów (kolejny 7 maja w Warszawie).
Quebo w trakcie podziękował publiczności w... Katowicach, przez co do końca wieczoru nie zapomniał już, że wpadł do Krakowa.
"Kiedy coś nowego od Quebo?" - spekulują bez przerwy fani. Gdy zaczął sprzedawać sygnowaną przez siebie matchę lattę i milk tea, niektórzy byli zawiedzeni, bo zamiast napoju spodziewali się nowej muzyki. Czy Quebo poprzestanie na produkcji smakowej herbaty i po zakończeniu trasy zniknie? Z pewnością nie, na co dowody słyszeliśmy tego wieczoru.
"Ostatnia trasa Quebonafide" - te słowa zmroziły fanów rapera, którzy obawiali się, że w wieku zaledwie 30 lat przejdzie na zbyt szybką emeryturę. Najpewniej jednak Quebo zostanie niczym płaszcz zawieszony w szafie, a Kuba Grabowski już wkrótce wdzieje nowy wizerunek, który będzie towarzyszył mu na scenie.
Najlepiej może świadczyć o tym fakt, że nazwisko Grabowskiego pojawiło się na plakacie obok "Quebonafide", czym zasugerował, że nie jest to jego realne pożegnanie ze sceną, a koniec aktualnego etapu w karierze.
Ciężko stwierdzić, czym wkrótce zaskoczy. Choć widowisko "Psycho Relations", które czekało na mnie w Tauron Arenie Kraków było czymś, czego naprawdę się nie spodziewałem.
Umówmy się - specyficzne poczucie humoru rapera nieraz przyprawiało jego fanów o ból głowy - m.in. wtedy, gdy z okazji dwóch milionów streamów na Spotify zamieścił premierowy utwór - 43-sekundowe nagranie, w którym próżno było szukać nowych zwrotek, a prędzej odnaleźć zaginiony fragment z "Revolution 9" Beatlesów.
Idąc na koncert zastanawiałem się, w jaki sposób Quebo wybrnie ze swoim świetnym numerem "GAZPROM", który w obecnych czasach ze względu na sam tytuł stał się kontrowersyjny. Ale także na to znalazł rozwiązanie.
Quebonafide przygotował show, które odzwierciedla wszystkie jego rozbudowane osobowości. Widać było to w kostiumach, ale też pracy świateł i opakowaniu sceny. "Macie farta Kraków" - mówił krótko po tym, jak wykonał "Piję wódę i słucham Ich Troje" oraz "ZŁOTE GLOBY" z Kukonem, a także "TOKYO2020" w towarzystwie Tromby.
Tak dopracowane spektakle w Polsce nie powstają zbyt często. Nie chcę odbierać innym przyjemności z odbioru "psycho" koncertu, który naprawdę jest niespotykanym na naszą rodzimą skalę widowiskiem.
Wszystkich bojących się, że raper po skończeniu trasy spakuje manatki i wyjedzie robiąc "TOKYO2022" uspokajam - podczas koncertu pojawiło się parę nowych zwrotek, utrzymanych w stylistyce "ROMANTIC PSYCHO", więc jeśli Quebo powiedział już wszystko, to z pewnością Kuba Grabowski nie nawinął jeszcze ostatniego słowa.