Cała Polska tu się zjeżdża. Na Audioriver niektórzy piją mleko, inni rzucają kubkami [RELACJA]

Drugi dzień Audioriver był zdecydowanie bardziej sprzyjający niż poprzedni, kiedy to nastąpiła ewakuacja całego festiwalu. Z niemal bezchmurnego nieba świeciło słońce, a posiadacze piątkowych biletów mogli przyjść także w sobotę. Przez całą noc uczestnicy bawili się podczas dziesiątek występów, prezentujących szerokie spektrum muzyki elektronicznej.

Audioriver przeniósł się do Łodzi
Audioriver przeniósł się do ŁodziBartosz KrupaEast News

O 18:00 scenę Studio otworzyła Zuzka - DJ-ka z Łodzi, która zademonstrowała dark disco z niecodzienną mieszanką instrumentów. Nie brakowało ciekawych sekwencji brzmieniowych często wykraczające poza tonację danej piosenki. Pomimo wczesnej godziny dla festiwalowiczów, wiele osób zdecydowało się przyjść tutaj na "before'a".

W tym samym czasie na scenie Hybrid fani mocnego grania mogli rozpocząć drugi dzień Audioriver z NO I oraz Contactem, którzy poczęstowali publikę soczystym drum'n'bassem. Specjalizują się w futurystycznych basowych klimatach, więc zdarzały się także elementy dubstepu. To był jeden z najbardziej spójnych miksów.

Drugi dzień Audioriver: "Piliśmy dużo mleka i jesteśmy wielcy"

W końcu nadszedł ten moment - scena główna została otwarta. I to nie w byle jakim stylu. Gorące otwarcie zapodał uczestnikom duet Ikarvs. Już na początku zaprezentowali się bardzo oryginalnie, a pod sceną skupili tłum ludzi, co tylko zwiastowało, że tego dnia w końcu pojawi się tysiące osób, cieszących się z pięknej pogody.

W trakcie długiego intro (które skojarzyło mi się z utworem "Waiting for Cousteau" Jeana Michel-Jarre'a, legendy elektroniki, używającego tej piosenki na początek koncertów) w pewnym momencie weszła wokalistka, Aleksandra Badurska, wydająca się być na szczudłach.

"Piliśmy dużo mleka i jesteśmy wielcy" - podsumowała swój wygląd po wejściu na scenę.

Chwilę później okazało się, że była niesiona przez drugiego artystę, Przemka Pstrongowskiego. Przez cały koncert duet wydawał się być w innym świecie, ale dzięki stworzonej wokół tego aurze, publiczność także mogła zostać częścią tej rzeczywistości. Warto wspomnieć o genialnych folkowych wokalizach, które prezentowała Aleksandra. Sam duet przyznał, że większość granych piosenek nie została jeszcze wydana, więc otrzymaliśmy przedsmak ich debiutanckiej płyty. Świetne, rozgrzewające otwarcie drugiego dnia festiwalu, przemierzające przez trance, synth popem, a nawet disco.

Przed 21:00 na "maina" wszedł kolejny duet - Wojtek Urbański i Łukasz Stachurko, czyli Rysy. Ich muzyka genialnie zgrywała się z zachodem słońca, jednak repertuar zdecydowanie różnił się od odrealnionych i częściowo mrocznych Ikarvs. Krążyli wokół muzyki klubowej i tanecznej, tworząc pełnowymiarową imprezę.

Wówczas w Studio ze swoim DJ setem występowała australijska producentka Logic1000. Balansowała pomiędzy house'm, breakbitem, a uk garage, tym samym przyciągając wielu uczestników pod schowaną w lesie scenę.

Swoją drogą, Studio razem ze Park Stage były najbardziej klimatycznymi miejscami na Audioriver. Drzewa oświetlone i ozdobione różnymi świecidełkami lub wielkimi lampami robiły klimat nie z tego świata. Wiele osób torowało drogę, aby zrobić zdjęcia cudnej scenografii lasu.

Tinlicker i Elderbrook: zbliżający się finał Audioriver

O 22:00 sceną główną zawładnęli Tinlicker, którzy zagrali swój pierwszy koncert w Polsce. Duet w przeciwieństwie do pozostałych producentów i DJ-ów był skupiony bardziej na melodii niż na sekwencjach basu. Już na początku koncertu rozbrzmiał kultowy remix "Children" Roberta Milesa. Twórcy hitu "Because You Move Me" przenieśli nas w sferę pozaziemską. I to nie tylko przez ukazujące się gwiazdy, czy planety na wielkim ekranie, ale także przez swoją muzyką, zaprezentowaną w formie live actu. Wykorzystywany był także syntezator na ramię, którego rzadko można zobaczyć na scenie.

Największe show tego wieczoru zrobił Elderbrook. Producent czaruje zarówno swoimi utworami, jak i genialnym śpiewem, wielokrotnie zostającym na dłuższym pogłosie. Z piosenkarza aż biły emocje, które można było usłyszeć, a także zobaczyć na twarzy. Chętnie bawił się swoim głosem używając do tego specjalnego urządzenia, umożliwiającego jego opóźnianie, tworzenie sprzężeń albo całkowitą zmianę. Jako jeden z niewielu artystów na Audioriver zaprezentował brzmienia EDM-owe połączone z trance’m i house’m.

"It’s good to be back in Poland" - powiedział w ciągu koncertu.

Czasem barwa głosu przypominała Jareda Leto z 30 Seconds To Mars, zwłaszcza przy obniżeniu głosu i niektórych "wyciach". Z Main Stage rozbrzmiał, m.in. największy hit producenta "Cola", czy nowa piosenka "Give Me Anything" nagrana z Johnem Summitem. Momentami chętnie wychodził ze swojej rampy, na której posiadał cały sprzęt do wykonywania live actu, aby być bliżej publiczności i tym samym pobudzać ją do zabawy. Totalnie niespodziewane było kopnięcie kubka z końcówką wody, którą miał na scenie w stronę publiki. Można powiedzieć, że to był najlepszy koncert tego festiwalu - energia nie do opisania.

Po zakończeniu występu Elderbrooka, wszyscy ruszyli dalej. Pod sceną Studio ledwo mieścili się uczestnicy, którzy chcieli zobaczyć Catz'n'Dogz. To jeden z najbardziej rozpoznawalnych duetów polskiej muzyki elektronicznej, który stworzył świetny klubowo-taneczny vibe. Następnym razem prosimy o powiększenie tej sceny, bo jest genialna!

Osoby spragnione electro brzmień połączonych z domieszką old skoola i drum’n’bass mogły wybrać się na scenę Kosmos na DJ set australijskiego Mall Graba. Praktycznie za każdym razem, gdy tam przychodziłam publiczność była w totalnej euforii, a szybkie tempo hipnotyzującego mocnego electro nie pozwalało stamtąd wyjść. Fantastyczny line up tej sceny, która była brzmieniowo bardzo dopasowana i spójna.

Wydawałoby się, że sobota jest finałowym dniem Audioriver. Nic bardziej mylnego - przed uczestnikami pozostał jeszcze kolejny dzień, który startuje już w południe, a kończy się o zaskakującej godzinie. Tylko do 22:00 będzie trwał ostatni DJ set! Miejmy nadzieję, że pogodowo utrzyma się w takim samym klimacie, jak drugi dzień wydarzenia.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas