Baby Lasagna w Warszawie: Meow meow, boom boom [RELACJA]
Jedną z największych niespodzianek tegorocznej Eurowizji była Chorwacja, która w wielkim finale zajęła drugie miejsce. Wszystko za sprawą genialnego show Baby Lasagna i jego utworu "Rim Tim Tagi Dim". 4 września przyjechał do Polski, gdzie zagrał w warszawskiej Progresji w ramach "Meow Back Tour 2024".
W oczekiwaniu na headlinera tego wieczoru o support zadbał wiśniosz, czyli polski pop-punkowy artysta. W trakcie swojego występu nieustannie utrzymywał kontakt z publicznością, opowiadając historie powstawania jego tekstów, jak i żarty z tym związane. Sam też przyznał, że prawie dwutysięczna warszawska publiczność była dotychczas największą, dla jakiej miał przyjemność zagrać. Byłem zaskoczony jego występem, który był dość mocno przepełniony ciężkimi brzmieniami, ale trzeba dodać, że dobrze wykonał swoje zadanie, jakim było rozgrzanie tłumu.
Baby Lasagna zagrał w Warszawie. Publiczność była zachwycona!
Po supporcie nie musieliśmy długo czekać na gwiazdę wieczoru, bo punktualnie na scenie pojawił się Baby Lasagna. Od pierwszych minut koncertu można było poczuć od niego energię, która wylewała się ze sceny. Biegał po niej i skakał, a wszystkiemu towarzyszyły ognie i dymy - wyglądało to imponująco, szczególnie jak na klubowe warunki. Publiczność naprawdę dopisała i dała porwać się do tańca. Coś, na co warto zwrócić uwagę to fakt, że niemal wszystkie utwory były śpiewane równo przez zgromadzonych fanów. To trochę zmieniło moje postrzeganie Baby Lasagna, z one-hit wondera na pełnoprawnego pop-rockmana.
Zobacz również:
Nie zabrakło również jego wielkiego eurowizyjnego hitu "Rim Tim Tagi Dim". Okraszony został specjalnym prawie dwuminutowym wstępem, który budował napięcie od pierwszej nuty piosenki. Tak jak już wspominałem, były ognie, śpiewanie a capella z publicznością pod koniec utworu i energia, która była naprawdę wyjątkowa. Co do pozostałych piosenek, największe wrażenie zrobiła na mnie "and I?". Takiej zabawy i tak głośnego wspólnego śpiewania się nie spodziewałem. Warto też wspomnieć o najnowszym singlu "Biggie Boom Boom", który będąc szczerym, o wiele lepiej brzmi na żywo, niż w studyjnych warunkach. To jeden z tych utworów stworzonych do koncertowania. W trakcie jego grania, artysta włączył transmisję na żywo w swoich mediach społecznościowych, co rozentuzjazmowało warszawski tłum.
To kolejny przykład jak bardzo Baby Lasagna zadbał o kontakt z fanami i atmosferę, panującą na koncercie. Ktoś rzucił na scenę różowe kocie uszka? Artysta założył je i zagrał tak kilka utworów. Ktoś rzucił bransoletki? Zebrał i rozdał członkom zespołu, by grali w nich do końca. Przy okazji jeszcze zarekomendował swojego brata-gitarzystę, który aktualnie szuka dziewczyny. To naprawdę ważne, by z taką wdzięcznością i luzem grać dla zebranej publiczności. Niestety, cały występ trwał zaledwie godzinę, nikt natomiast nie opuszczał klubu rozczarowany. A za to naprawdę należą się oklaski.
Baby Lasagna zagrał w Warszawie
Baby Lasagna zagrał 4 września w Warszawie