Powrót do gry z rodziną i dawnymi hitami. Marcin Rozynek wraca na scenę z synem i nową energią
Po latach przerwy wraca na scenę z dawnymi przebojami, ale i z nowym pokoleniem muzyków – w tym z własnym synem. Marcin Rozynek zapytany o emocje towarzyszące powrotowi do występów, w tym na dużej scenie Polsat Hit Festiwalu, opowiada o nostalgii, świeżej energii i planach na przyszłość.

Zapytany o to, jak się czuje, wracając na scenę po dłuższej nieobecności, Marcin Rozynek przyznał, że potrzebował chwili, by wszystko sobie przypomnieć.
"Musiałem sobie parę rzeczy poprzypominać, bo troszkę to wszystko zaśniedziało. Muzyka była zawsze moim hobby, więc nie było trudno" - mówi.
Dodaje też, że choć planował wpleść w występ więcej swoich utworów, czas nie pozwolił na wszystko:
"Myślałem, że uda się wcisnąć najlepsze pomiędzy te piosenki - "Siłacz" - ale okazało się, że dzień jest jeszcze krótszy od najdłuższego w roku i akurat tyle zabrakło w programie, żebym dał radę. Tylko "Siłacz" się pojawi na scenie".
Marcin Rozynek - rodzinna historia
Rozynek dzieli scenę ze swoim synem Filipem - to dla niego wyjątkowe przeżycie.
"Po latach reaktywowaliśmy zespół Atmosphere - z synem basisty i moim. Są wyszkolonymi muzykami, więc nie musieli się za dużo uczyć - opowiada z dumą.
Występy w takim składzie są dla niego czymś więcej niż tylko muzyką:
"Jest to nieziemskie przeżycie, nie ma co tu jakichś historii, bajek opowiadać. Stanąć na scenie z własnym synem i się nawzajem inspirować - to jest naturalna sytuacja".
Powrót, który naprawia przeszłość
Co go skłoniło do powrotu na scenę po latach? Jak się okazuje - potrzeba domknięcia niedokończonej historii.
"Stwierdziliśmy z gitarzystą z pierwszego zespołu Atmosphere, że ta historia się po prostu źle skończyła i nie powinna była tak się skończyć" - mówi szczerze.
"Uznaliśmy, że nie ma lepszej recepty, żeby to poprawić, niż stanąć razem znowu na scenie. A że nasi synowie byli już po latach szkolenia i trochę głodni, żeby stanąć i zagrać, to nie było żadnych przeszkód, żeby się to wszystko spięło. Tak się i udało. Myślę, że ta przygoda już się nie skończy".
Stare przeboje w nowym świetle
Zapytany o swoje przeboje i ich znaczenie dziś, artysta przyznaje, że z czasem jego podejście do niektórych piosenek się zmieniło.
"Nigdy nie byłem jakimś wrogiem tego rodzaju przebojów, ale "Siłacza" się musiałem trochę uczyć" - wyznaje.
"Z roku na rok coraz bardziej lubię tę piosenkę. Zrozumiałem, że ze zwycięskim składem się nie dyskutuje. Bardzo się cieszę, że ludzie uznali ją za soundtrack swojego życia".
Dalsze plany Marcina Rozynka
Plany po Polsat Hit Festiwalu są konkretne - i obejmują zarówno premierę nowego singla, jak i koncerty.
"Na dniach wydajemy singiel z naszej następnej płyty, a oprócz tego będziemy grali w Jarocinie w tym roku, co jest kolejnym naszym fajnym krokiem do tego, żeby te historie się toczyły dalej" - zapowiada z entuzjazmem.