Jarocin Festiwal 2024: dzień trzeci. "Jarocin, załatwicie mi?"
Pisałam wczoraj, że Jarocin mnie rozpieszcza. Ale wcale nie. On mi normalnie marzenia spełnia. Bo lepszego zakończenia niż wyczekany przeze mnie koncert Cool Kids of Death, nie można było sobie wyobrazić.
Trzeci dzień Jarocina Mariusz Duda z Riverside określił jako "specyficzny, bo jest trochę jak playlista tworzona przez całą rodzinę". Może trochę, ale czy to źle? Przynajmniej każdy znalazł coś dla siebie.
Zaczął tak zwany Tymoteusz, czyli 2tm2,3. Kolejny wielki powrót na Jarocinie, supergrupa z Budzyńskim, Litzą i Malejonkiem na czele. Tak licznej publiczności o godzinie 15 nie widziałam jeszcze nigdy na żadnym festiwalu. Nigdy też nie spodziewałam się, że usłyszę, jak jarociński tłum śpiewa zgodnie "Alleluja" pod sceną. Ale... podobno kto dobrze śpiewa, podwójnie się modli, nie?
Potem czas dla tegorocznego laureata Jarocińskich Rytmów Młodych, czyli Willi Kosmos. W wywiadzie powiedzieli mi, że już słyszeli, że brzmią trochę jak Cool Kids of Death i im to nie przeszkadza, więc mogę powiedzieć, że brzmią trochę jak Cool Kids of Death. Zdecydowanie poradzili sobie na Dużej Scenie. Aleśmy wybrali te zespoły!
Następnie wybór z tych mniej oczywistych, czyli Daria Zawiałow, która na rzecz Jarocina zmieniła się z dziewczyny pop w dziewczynę rock. Zaczęła od "Złamane serce jest OK", potem też m.in. "Wojny i Noce", "Malinowy chruśniak", "Dziewczyna pop" i "FIFI HOLLYWOOD". Tak krzyczeli, tak narzekali, że pop na Jarocinie, a jak przyszło do "Z Tobą na chacie", to nawet pogo było.
Małą Scenę otworzył Penthouse, czyli kolejny przykład, że NEXT Fest to trampolina do grania na dużych festiwalach. Wokal jest i oryginalny, i intrygujący, i trochę niepokojący... czyli najlepsza możliwa mieszanka. Poza tym jeśli kogoś wydaje Antena Krzyku, to od razu można zaufać, że dobre. Na tej scenie zobaczyliśmy jeszcze thrashowy Hamulec i zespół Smokes of Krakatau, który w ubiegłym roku uświetnił Jarocińskie Rytmy Młodych.
Potem były szatany z Vader, a po nich drugi raz zobaczyliśmy na scenie Tomka Budzyńskiego, tym razem podczas występu Armii. Przedostatni występ na Dużej Scenie to Riverside, który pokazał i dobry warsztat, i dobre poczucie humoru. I że można pośpiewać z publicznością do rocka progresywnego.
Najpiękniejszy moment na koniec. Koncert, na który czekałam, od kiedy zaczęłam świadomie interesować się muzyką, czyli, nooo, od dawna. Cool Kids of Death. Niesamowite to jest, że zespół po 20 latach brzmi tak samo, jak brzmiał na płytach. W wywiadzie przed festiwalem Krzysiek Ostrowski powiedział mi, że obawiają się, że niedługo wszyscy, którzy chcieli ich zobaczyć, zobaczą ich, przestaną się interesować i nikt nie będzie przychodził na koncerty. Myślę, że bez sensu te obawy, bo na pewno jest wiele osób, jak ja, które przyszły raz i chętnie to powtórzą. Doskonały występ.
Cool Kids of Death reaktywowane, Skowyt reaktywowany, jeszcze może by tak Zabili Mi Żółwia, co? Jarocin, załatwicie mi?