Wiktor Dyduła o Earth Festival: "Mam nadzieję, że ludzie poczują tę energię"
Jedną z gwiazd Earth Festival 2024 w Uniejowie jest Wiktor Dyduła. W rozmowie przed koncertem opowiedział nam m.in. o nowym teledysku i planach na kolejne miesiące.
Earth Festival to wydarzenie, które ma na celu promowanie wartości ekologicznych. W tym roku hasłem przewodnim festiwalu jest "Kocham ten kraj".
Wiktor Dyduła na Earth Festival: "Jest tu super atmosfera"
Tuż przed występem na festiwalu w Uniejowie porozmawialiśmy z Wiktorem Dydułą. Całą rozmowę możecie obejrzeć tutaj:
Daniel Kiełbasa: Jak wrażenia przed koncertem?
Wiktor Dyduła: - Super, piękna scena, pięknie udekorowana - to pierwsze, co zobaczyłem tutaj. Myślę, że będzie dużo uśmiechniętych ludzi, taką przynajmniej mam nadzieję. Jest super atmosfera, tak że nie mogę się doczekać. Mam tylko nadzieję, że nie będzie padać.
Zaśpiewasz nam dzisiaj klasyki polskiej piosenki, jak się z tym czujesz?
- Trafiłem na piosenkę, która ma w sobie dużo pozytywnej energii - "Wiosna" Skaldów. Cieszę się i mam nadzieję, że tę energię też poczują ludzie przed telewizorami i tutaj w Uniejowie.
Ta edycja festiwalu związana jest z piękną Polską. Masz takie miejsce, gdzie uciekasz od obowiązków na łono natury?
- Tak, to jest mój rodzinny Przywidz na Kaszubach. Bardzo kocham tam wracać, zawsze miło mi się tam spędza czas. Odpoczywam. I polecam wszystkim, jeśli jeszcze nie byliście.
Wypuściłeś teledysk do utworu "Tam słońce, gdzie my" i trochę fanom zrobiłeś psikusa, bo zmieniłeś interpretację tym teledyskiem. Taki był plan od początku?
- Piosenka "Tam słońce, gdzie my" miała brzmieć właśnie w taki uroczy sposób, żeby miała w sobie dużo słońca, a żeby obrazek proponował troszeczkę inną interpretację słów, taką bardziej, żeby ludzie się zatrzymali, zastanowili nad swoim życiem i mogli docenić osoby, które kochają, osoby, które są z nimi. I myślę, że to się udało, bo widzę po komentarzach, że wzbudza bardzo dużo emocji i wzruszeń.
Sam napisałeś, że trafiłeś w czuły punkt. Dużo dostałeś takiego odezwu?
- Jeden komentarz mnie bardzo rozczulił. Jedna pani napisała, że po obejrzeniu teledysku pobiegła do męża i do dzieci, uściskała ich mocno i powiedziała, że cieszy się, że są z nią. Takie rzeczy powodują, że chce się to robić. Nie sądziłem, że aż tak ludzie będą to odczuwać.
Byłeś scenarzystą teledysku i od początku miałeś taki zamysł, żeby to był taki kameralny klip bez fajerwerków?
- Tak! Chcieliśmy zrobić go w prosty sposób, żeby to był taki "domowy" teledysk, ale z dużą dawką emocji takich rodzinnych. Bardzo się cieszę, że wystąpił w nim Piotr Głowacki, wybitny aktor, którego bardzo podziwiam, ze swoją całą rodziną. Przez to, że to była jego prawdziwa rodzina, widać tam ich prawdziwe emocje, ich miłość. Polecam obejrzeć, tym którzy jeszcze nie widzieli.
A jak doszło do tej współpracy z Piotrem Głowackim?
- Poznaliśmy się przy okazji akcji jego fundacji Dajesz!, która szerzy świadomość a propos wspinaczki i zdrowego trybu życia. Tam go spytałem, czy chciałby wziąć udział w teledysku, a że spodobała mu się piosenka i pomysł, to wyraził zainteresowanie od razu. Tak że bardzo się cieszę.
Ciężko było nakręcić klip mastershotem w tak małym miejscu?
- Szczerze mówiąc, jak usłyszałem od reżysera, że będziemy kręcić jednym ujęciem, bez żadnych cięć, i to jeszcze na taśmę analogową, czyli z ograniczeniem, to byłem przerażony. Myślałem, że nie dam rady, bo zawsze coś mi się nie uda, bo jestem zakręconą osobą. Ale po kilku razach mieliśmy satysfakcjonujący nas take i wyszło cudownie. To, że to jest jedno ujęcie przez całe trzy minuty, powoduje, że to jest jeszcze mocniejsze.
Jaki masz plan na najbliższe miesiące? Wiem, że teraz jesteś w trasie, i pewnie myślisz nad płytą?
Aktualnie dużo pracuję nad nowymi piosenkami. Będziemy publikować single, ale płyta najprawdopodobniej wyjdzie na wiosnę. Mam nadzieję, że ludziom płyta przypadnie do gustu.