ZAZ w Krakowie: Kiedy jest zbyt ciemno, zapalam świecę [RELACJA, ZDJĘCIA]
"Chcę miłości, radości, dobrego humoru" - śpiewa ZAZ w swoim wielkim przeboju "Je veux". I właśnie te składniki w fantastycznej muzycznej oprawie sprezentowała fanom podczas niedzielnego wieczoru w Tauron Arenie Kraków. Tym występem pożegnała się z Polską, po koncertach w Gdańsku/Sopocie i Łodzi.
ZAZ w Krakowie już na start zaskoczyła fanów zgromadzonych w Tauron Arenie, gdy zaczęła śpiewać na jednej z trybun, by stamtąd przejść przez płytę i po schodkach dotrzeć na scenę. Po drodze poprzybijała wyciągnięte do niej dłonie niczym stara znajoma. Ubrana w błyszczące spodnie, 41-latka od początku kipiała zaraźliwą energią, która błyskawicznie udzieliła się publiczności.
Wspierana przez kapitalny, pięcioosobowy zespół Francuzka niezbyt mogła liczyć na zrozumienie tego, co wyśpiewywała ze sceny, bo jednak mimo wielkiej sympatii dla tradycyjnej piosenki francuskiej nad Wisłą (debiutancka płyta "ZAZ" z 2010 r. uzyskała u nas status podwójnej platyny za sprzedaż 40 tys. egzemplarzy), znajomość akurat tego języka nie jest w naszym kraju zbyt rozpowszechniona. Po zagranym jako drugi w kolejności jednym z nowszych singli "Imagine" wokalistka posiłkowała się kartką z przemówieniem napisanym po polsku, choć przede wszystkim z niego udało mi się wyłapać zdanie o tym, że "kiedy jest ciemno, zapala świecę" i o iskrze, którą człowiek ma w środku. Publiczność nagrodziła ją za to owacją, doceniając, że próbowała się zmierzyć z naszym językiem.
ZAZ w Krakowie: Zobacz zdjęcia z koncertu w Tauron Arenie
ZAZ koncertem w Tauron Arenie Kraków (23 października) zakończyła obejmującą trzy miasta kolejną wizytę w Polsce. Francuska wokalistka w ramach trasy "Organique Tour" skupiła się przede wszystkim na promocji ostatniej płyty "Isa", ale nie zabrakło też starszych przebojów z "Je veux" na czele.
Trwająca od wiosny trasa "Organique Tour" pokazuje ZAZ w wersji jak najbardziej naturalnej. Głos z charakterystyczną chrypką i zaangażowanie wokalistki sprawia, że nawet nie rozumiejąc słów, słyszymy, że są tam i miłość, i radość, i humor i sprawy najważniejsze. "Organiczny" dźwiękowy krem wygładzał zmarszczki, rozświetlał blaskiem zmęczone oczy i podciągał kąciki ust do uśmiechu.
Muzycznie było miejsce i na przebojowy pop, klasyczne chansons, żywiołowy swing, rockowe gitary i jazz rodem z zadymionych knajp w Paryżu. Przy utworze "La fée" na myśl przyszła mi do głowy Celine Dion na sterydach.
Koncert oparty był przede wszystkim na materiale z wydanej w październiku 2021 r. piątej płyty "Isa" (w sumie aż osiem utworów, z przebojami "Imagine" i "Tout là-haut" na czele). Tytuł tego albumu to skrócona wersja prawdziwego imienia ZAZ, która nazywa się Isabelle Geffroy. Na tej płycie wokalistka zwróciła się ku swemu wnętrzu, jednak w wersji koncertowej to jest ZAZ z sercem na dłoni, sceniczny dynamit, który jednocześnie potrafi na moment zwolnić i zaczarować swoją muzyczną bajką.
Poza autorskimi nagraniami ZAZ do swojego świata włączyła klasyki francuskiej piosenki - "Paris sera toujours Paris" Maurice'a Chevaliera i kończącą całość "La vie en Rose" z repertuaru Edith Piaf. Choć słychać w tym echa oryginałów, te numery są już przefiltrowane przez wrażliwość i osobowość ZAZ.
Dwie godziny w Tauron Arenie minęły błyskawicznie, dzięki czemu w nowy tydzień wchodzę chcąc miłości, radości i dobrego humoru. ZAZ - merci beaucoup!
Michał Boroń, Kraków