"Wszystko musi przeminąć". George Harrison zmarł 20 lat temu
Mateusz Kamiński
Zawsze stał w cieniu kolegów - Johna Lennona i Paula McCartneya. Być wybitnym w towarzystwie najwybitniejszych nie jest łatwo, ale w pewnym momencie, jeszcze z Beatlesami, "cichy Beatle" pokazał, co potrafi. 29 listopada 2021 roku mija równo 20 lat od śmierci George'a Harrisona.
Frank Sinatra wykonując piosenkę "Something" zapowiadał ją jako "najpiękniejszy utwór o miłości", a autorstwo przypisywał... duetowi Lennon/McCartney. Jedną z najsłynniejszych piosenek The Beatles napisał jednak George Harrison. Tak jak 21 innych utworów, które w dyskografii Fab Four są podpisane jedynie jego nazwiskiem.
George Harrison urodził się w lutym 1943 roku w Liverpoolu. Gitarę dostał ponoć jako pocieszenie, gdy leżał w szpitalu z zapaleniem nerek. Jako najmłodszy członek zespołu, odgórnie zasłużył sobie na bycie "tym w cieniu". Mimo że dołączając do grupy miał zaledwie 15 lat, to imponował Lennonowi i McCartneyowi swoimi gitarowymi umiejętnościami. Do Beatlesów dołączył po tym, jak w jednym z liverpoolskich autobusów zagrał Lennonowi utwór "Raunchy".
Początkowo jego największymi inspiracjami byli ci, których kochał cały ówczesny świat młodych muzyków - Buddy Holly, Lonnie Donegan (szczególnie popularny w Liverpoolu), a także Bill Haley. Harrison słynął z niezwykłego gitarowego wyczucia - nie grał skomplikowanych solówek, a ważniejsze były dla niego raczej proste melodie. Jedną, prostą zagrywką i dźwiękiem był w stanie stworzyć zapadający w pamięć riff. Oprócz tego niezwykle subtelnie wplatał wstawki, które zawsze w piosenkach Beatlesów brzmiały i pasowały "w sam raz".
Początkowo Harrisonowi było łatwo kryć się za charyzmą Lennona i McCartneya, ale już w 1963 roku, na albumie "With The Beatles", George zdecydował o pokazaniu światu swojej własnej kompozycji. "Don't Bother Me" mówiło o tym, z czym wówczas się borykał - blaskiem sławy, która utrudniała mu codzienne życie. Choć nie jest to jego najlepsza piosenka, to była znamienna w skutkach dla Harrisona, który zaczął odważać się na coraz więcej.
To właśnie George Harrison był zafascynowany kulturą Wschodu i jako pierwszy zasugerował, by użyć w piosenkach Beatlesów lokalnych instrumentów jak sitar. Partie w "Norwegian Wood (This Bird Has Flown)", "Love You To" i "Within You, Without You" stały się kamieniem milowym w łączeniu tak odległych ze sobą brzmień i kultur. Duży wpływ na jego muzyczne inspiracje miała także przyjaźń z Ravim Shankarem, wirtuozem sitaru. Co ciekawe, jego ówczesna fascynacja wierzeniami oraz muzyką Wschodu spowodowała, że do dziś zainteresowanie tymi odległymi kiedyś dla Zachodu tematami jest coraz większe.
George Harrison skończyłby 75 lat
W drugiej połowie lat 60. Harrison coraz bardziej dopieszczał swoje piosenki wydawane pod szyldem Beatlesów. Między innymi do "While My Guitar Gently Weeps" zaprosił przyjaciela, Erica Claptona, a utwory jak "Inner-Light", "It's Only a Northern Song" czy "It's All Too Much" są najbardziej niespotykanymi i wyjątkowymi utworami w ich dyskografii. Wszystkie wyszły spod pióra Harrisona.
Był pierwszym członkiem The Beatles, który wydał solowy album. Eksperymentalne "Wonderwall Music" ukazało się w 1968 roku i było dość zaskakującym dla fanów zespołu dziełem. Wtedy też zafascynowany Indiami muzyk zdobył się, by niejako "wyrównać" swój status wobec Lennona i McCartneya jako kompozytor i tekściarz. Udało mu się dopiąć swego w momencie, gdy pozostali Beatlesi zgodzili się umieścić "Something" na singlu jako 'drugą stronę A' dla premierowego "Come Together". Niedługo później zespół rozpadł się, a dla Harrisona to rozstanie stanowiło potężny rozkwit.
W 1970 roku wydał potrójny album "All Things Must Pass", który jest uznawany przez fanów, a także krytyków muzycznych za najlepsze solowe dzieło wśród dyskografii wszystkich Beatlesów. Eklektyczna płyta wyprodukowana przez Phila Spectora zawierała wiele refleksji 27-letniego Harrisona na temat wiary, miłości. I choć największy przebój z albumu, czyli "My Sweet Lord", okazał się być później "nieświadomym plagiatem" piosenki "He's So Fine" The Chiffons, to magazyn Rolling Stone w 2020 roku uznał go 368. albumem w rankingu "500 najlepszych płyt w historii".
W 1971 roku muzyk zorganizował koncert dla głodującego Bangladeszu, w którym zagrał z m.in. Bobem Dylanem, Ringo Starrem czy Leonem Russellem. Dwa lata później pojawił się równie ciepło przyjęty przez krytyków album "Living in The Material World", w którym rozliczał się z czasu w The Beatles. Kolejne lata jednak nie były dla Harrisona najbardziej łaskawe - kolejne albumy jak "Dark Horse" czy "Extra Texture (Read All About It)" nie spodobały się fanom oraz krytykom. Szczególnie amerykańska trasa w 1974 była dla niego trudnym doświadczeniem - podczas niej muzyk stracił głos, a także próbował grać stare przeboje Beatlesów w nowych, niezbyt udanych aranżacjach. Skracał piosenki i ich słowa, za co był mocno krytykowany.
Po śmierci Johna Lennona, w 1981 roku Harrison zaprosił do studia Paula McCartneya i Ringo Starra. Troje Beatlesów nagrało "All Those Years Ago" w hołdzie Lennonowi. Harrison miał bardzo przeżywać śmierć kolegi z zespołu, a także być pełen strachu z powodu nękania przez psychofanów - bał się, że Lennon nie był jedynym, któremu groziło niebezpieczeństwo. W latach 80. Harrison powrócił na usta wszystkich z dobrze przyjętym albumem "Cloud Nine" - w jego tworzeniu wzięli udział m.in. Elton John czy Jeff Lynne. Na albumie znajdował się cover, a jednocześnie jego największy wówczas przebój, utwór "Got My Mind Set On You".
W tym samym czasie Harrison dołączył do najsłynniejszej supergrupy w historii muzyki - Traveling Wilburys. Razem w nim w składzie znaleźli się Tom Petty, Bob Dylan, Roy Orbison, Jeff Lynne (gościnnie także Jim Keltner)! Zespół wydał zaledwie dwie płyty - druga pojawiła się po śmierci Roya Orbisona (zmarł nagle w 1988 roku), a zespół występował w czwórkę. Na początku lat 90. George Harrison wyruszył w trasę koncertową gdzie wykonywał przeboje z katalogu Beatlesów a także swojego. Na trasie po Japonii wspierał go Eric Clapton, dla którego był to czas leczenia się z żałoby po śmierci syna, Conora.
W połowie lat 90. pojawiły się pogłoski, że "Beatlesi powrócą". Okazało się, że żyjący Beatlesi chcą przypomnieć o sobie za pomocą kilku premierowych piosenek, a także dokumentu i płyt dokumentujących ich różne wcielenia w studio na przestrzeni lat. Tak Harrison, Starr i McCartney zaczęli współpracować ze sobą po latach nad projektem "Antologii".
Wkrótce wydali dwie premierowe piosenki, które nagrał i zaśpiewał w zaciszu domowym pod koniec lat 70. John Lennon - "Free As A Bird" oraz "Real Love". Ponoć trwały prace także nad utworami "Now And Then" oraz "Grow Old With Me", ale to George Harrison miał przerwać prace nad premierowymi piosenkami, bo uważał, że nie nadają się na utwory Beatlesów.
Choć dziś wydaje się to przerażające, prawdopodobnie w latach 50. w Liverpoolu nie było niczym dziwnym. Młody Harrison w wieku zaledwie 11 lat (!) miał zacząć palić papierosy. Jego uzależnienie było tak silne, że dziennie palił od trzech do pięciu paczek. Pozostali Beatlesi także lubili zakurzyć, ale nigdy tak mocno jak George. Dopiero, gdy zaczął mieć problemy zdrowotne w latach 90., przestał palić. Później powrócił do nałogu w 1997 roku, a kiedy zdiagnozowano u niego raka krtani (w 1998 roku) Harrison ograniczył palenie - palił wówczas ponoć jedynie 3 papierosy dziennie. Po raz ostatni w telewizji muzyk pokazał się w 1997 roku.
I choć wydawałoby się, jak sam mówił Harrison, że ma szanse powrotu do zdrowia, to 30 grudnia 1999 roku został napadnięty we własnym domu przez włamywacza. Ugodzenie nożem w klatkę piersiową miało popsuć już nadwyrężone chorobami zdrowie legendy The Beatles. Muzyk otrzymał wiele ciosów, przez co usunięto mu płuco. W trakcie śledztwa okazało się, że obawy Harrisona po śmierci Lennona były słuszne - 33-letni Michael Abram, który napadł go w domu chciał zabić Harrisona, bo uważał go za "czarownika i diabła". Atak na muzyka miał spowodować nawrót raka - wkrótce zaatakował on także płuca oraz mózg.
George Harrison próbował leczyć się m.in. w Szwajcarii, gdzie odwiedził go Ringo Starr. Bardzo słaby Harrison pytał o zdrowie córki Starra, która miała być operowana. Perkusista The Beatles wspominał ze łzami w oczach ich rozmowę. "Ostatnie tygodnie życia spędzał w Szwajcarii. Pojechałem go odwiedzić. Był bardzo chory, cały czas leżał. Byłem u niego, gdy był już w kiepskim stanie... Leciałem do Bostonu, bo moja córka miała guza mózgu. Powiedziałem: 'No cóż, muszę lecieć do Bostonu', a on na to: 'Chcesz, żebym leciał z Tobą?' To były ostatnie słowa, które do mnie skierował. Taki właśnie był George".
14 listopada 2001 roku Harrison miał usłyszeć, że nie przeżyje dłużej niż miesiąc. Zaledwie dwa dni wcześniej doszło do ostatniego spotkania z kolegami z The Beatles, w szpitalu w Nowym Jorku. "George był już bardzo słaby, zjadł wegetariański posiłek popijając go wodą. Było trochę łez, ale jednak znacznie więcej śmiechu niż płaczu. Gdy Paul i Ringo wyszli, George był bardzo spokojny i szczęśliwy. To spotkanie wiele dla niego znaczyło. Przez lata narosło między nimi wiele różnic, ale z czasem uświadomili sobie, jak wiele dla siebie znaczą" - wspominał doktor Lederman, który opiekował się Harrisonem.
Gitarzysta The Beatles zmarł 29 listopada 2001 roku o 13:20 w wieku 58 lat. Wkrótce jego ciało skremowano i rozsypano w rzece Ganges. Po śmierci muzyka jego przyjaciele zagrali upamiętniający "Concert for George", podczas którego na scenie pojawili się wszyscy bliscy przyjaciele Harrisona - Ravi Shankar, Eric Clapton, Paul McCartney, Ringo Starr czy Tom Petty i Jeff Lynne. Ukazała się także ostatnia solowa płyta, "Brainwashed" (2002).
--------
Tylko w Polsat Box Go możecie zobaczyć wyjątkowy materiał "Adele: One Night Only". Wokalistka w ramach promocji nowej płyty "30" rozmawiała z Oprah Winfrey i dała kameralny występ.