The Beatles vs Jezus, czyli 50 lat od słynnych słów Johna Lennona

Justyna Grochal

"Beatlesi są teraz popularniejsi od Jezusa" - te słowa, których John Lennon użył w wywiadzie dla "London Evening Standard" wywołały globalny skandal i rozpętały wielką burzę wokół zespołu. Od tej legendarnej wypowiedzi mija właśnie 50 lat.

Zespół The Beatles w 1964 roku
Zespół The Beatles w 1964 rokuFox PhotosGetty Images

Przytoczone wyżej słowa to chyba najsłynniejsze zdanie, jakie padło z ust Johna Lennona. Ale przypomnijmy sobie całą historię.

4 marca 1966 roku w ręce Brytyjczyków trafia kolejny numer gazety "Evening Standard". W środku, oprócz garści codziennych informacji z życia miasta, znalazł się artykuł z wywiadem, jakiego John Lennon udzielił swojej dobrej koleżance, Maureen Cleave.

Seria tekstów miała pokazać zakulisowe życie członków zyskującej coraz większą popularność (był to rok, kiedy beatlemania osiągała już swoje apogeum) grupy The Beatles.  Lennon, który zaprosił Cleave do swojego domu w Weybridge, podzielił się z nią licznymi przemyśleniami. Jedno z nich dotyczyło ówczesnego stanu religii i to właśnie w tej części padła ta najsłynniejsza opinia o tym, że The Beatles są "popularniejsi od Jezusa".

"Chrześcijaństwo przeminie. Skurczy się i zaniknie. Mam rację i jestem o tym przekonany, nie ma powodu, by o tym dyskutować. Jesteśmy dzisiaj popularniejsi od Jezusa. Nie wiem, co pierwsze przeminie - rock'n' roll czy chrześcijaństwo. Jezus był w porządku, ale jego uczniowie byli tępi i przeciętni. Według mnie to oni wszystko zniszczyli" - brzmiała wypowiedź Lennona.

O ile początkowo artykuł Maureen Cleave przeszedł bez większego echa w Wielkiej Brytanii, o tyle z czasem wpędził zespół w niemałe tarapaty i wywołał skandal na globalną skalę. Muzycy, na punkcie których szaleli fani na całym świecie, stali się wrogiem publicznym numer jeden dla ortodoksyjnych chrześcijan.

Stało się tak, ponieważ seria artykułów na temat członków The Beatles publikowanych w "London Evening Standard" została odkupiona przez amerykański magazyn "Datebook", który cztery miesiące później dokonał ich przedruku na swoich łamach. Tekst na temat Johna Lennona został jednak nieco zmanipulowany, a jego wypowiedź o Beatlesach popularniejszych od Jezusa pozbawiono kontekstu.

Oburzenie opinii publicznej zaczęło zataczać coraz szersze kręgi, a najintensywniej pobrzmiewało w Ameryce Południowej, gdzie wielu duchownych potępiło wypowiedź Johna Lennona. Przedstawiciele ultra chrześcijańskich organizacji na znak protestu palili płyty The Beatles, a rząd RPA zakazał nawet radiowej emisji ich utworów. Członkom formacji wielokrotnie grożono śmiercią i nie stroniono od obelg pod ich adresem.

10 teorii spiskowych na temat The Beatles

The Beatles to jeden z najbardziej rozpoznawalnych zespołów na świecie. Ogromna popularność "czwórki z Liverpoolu", a nawet pewnego rodzaju kult, jakim była otoczona formacja, miał również swoje złe strony. Jedną z rzeczy, których nikt raczej nie zazdrościł Beatlesom, były teorie spiskowe na ich temat. Oto dziesiątka najlepszych i najdziwniejszych, jakie kiedykolwiek powstały.

McCartney to antychryst. W 1968 roku The Beatles nagrali utwór "Helter Skelter", który według Charlesa Mansona miał stać się inspiracją dla niego i jego sekty do mordowania kolejnych ofiar. Wiele osób uznało jednego z wykonawców tego utworu za szatana i antychrysta, który swoją muzyką doprowadza ludzi do obłędu. (fot. Keystone)
Lennon miał kontakt z kosmitami. W latach 70. Lennona obudzić miało czterech nieznanych osobników. Według jego wspomnień istoty nie chciały jego autografu i przypominały robaki z wielkimi oczami i ustami. (fot. Hulton Archive)Getty Images
Zabójca Lennona był sterowany przez CIA. Skoro powstała plotka o śledzeniu Lennona, musiała również pojawić się taka, w której Mark Chapman był tylko pionkiem agencji wywiadowczej. (fot. Hulton Archive)Getty Images
Paul McCartney wymyślił selfie. W jednym z wywiadów gwiazda Beatlesów uznała, że jest autorem pierwszego tego typu zdjęcia. Niestety Paul widocznie nie wiedział, że pierwsze selfie powstało w 1900 roku. (fot. Central Press)Getty Images
"Lucy in the Sky with Diamonds" powstała po narkotykach. LSD - to miały oznaczać pierwsze litery w utworze z płyty "Sgt. Pepper's Lonely Hears Club Band". Okazało się jednak, że nie substancje psychoaktywne były inspiracją dla Johna Lennona, a rysunek jego syna - Juliana. (fot. Hulton Archive)
Wszyscy Beatlesi nie żyją. Jeżeli śmierć McCartneya to dla was mało, to na pewno zostaniecie fanami teorii o śmierci każdego z członków grupy. Muzycy mieli zginąć przed wydaniem płyty "Abbey Road". Wielu na tej okładce dopatrywało się znaku o śmierci Paula (rejestracja z napisem 28IF), inni sugerowali, iż w 1968 nie żył już żaden z nich (każdy został oczywiście zastąpiony). (fot. Keystone)
Paul nie żyje. Paul McCartney miał zginąć w wypadku samochodowym w 1966 roku. Zwolennicy tej teorii dopatrywali się znaków głównie na okładkach albumów grupy oraz w odtwarzanych od tyłu piosenkach. McCartney miał zostać zastąpiony sobowtórem o imieniu William Campbell, a całą sprawę wyciszyły brytyjskie służby, aby nie doprowadzać do masowych samobójstw fanów. (fot. Hulton Archive)
Lennon sprzedał duszę diabłu. W książce "Proroctwo Lennona" Joseph Niezgoda sugeruje, że muzyk miał obsesję na punkcie numerów, magii i okultyzmu. Miał też potajemnie zawrzeć pakt z szatanem, na mocy którego Lennon miał się stać popularniejszy od Elvisa Presleya. Pakt miał obowiązywać przez 20 lat, czyli do 8 grudnia 1980 roku. (fot. Hulton Archive)
Pete Best musiał odejść, bo był przystojniejszy od McCartneya. W 1962 roku dotychczasowy perkusista grupy, Pete Beste, został wyrzucony z zespołu. Jednak powodem nie była chorobliwa zazdrość McCartneya. Decyzję podjął menadżer Brian Epstein, który był niezadowolony z tego, iż matka Besta wtrąca się w promocję formacji. (Na zdjęciu grupa jeszcze w składzie Bestem - fot. Hulton Archive)
Richard Nixon szpiegował Johna Lennona. Plotka o tym, iż prezydent USA rozkazał śledzić Lennona, powstała w latach 70. Nixona niepokoić miało to, że Lennon jawnie promuje ideologię komunistyczną w Stanach. W 2007 roku okazało się, że plotka ma pokrycie w dowodach. FBI ujawniło, że służby obserwowały Lennona przez rok. (fot. National Archives)

Jak na sytuację zareagowali zainteresowani? Otóż menedżer The Beatles, Brian Epstein to powszechne oburzenie kwitował żartobliwym stwierdzeniem, że ludzie "przed spaleniem płyt, musieli je najpierw kupić". Nieco bardziej obawiał się po publikacji w "Datebook" - wówczas myślał nawet, by odwołać amerykańską część trasy koncertowej zespołu. Dodatkowo podczas specjalnej konferencji prasowej skrytykował dziennikarzy magazynu.

Wobec zaistniałego skandalu, ze swoich słów postanowił wytłumaczyć się sam autor:

"Pewnie gdybym stwierdził, że telewizja jest popularniejsza od Jezusa, to udałoby mi się z tego wywinąć. Jest mi przykro, że otwarłem swoje usta. Nie jestem przeciwko Bogu, Chrystusowi czy religii. Nie chciałem uderzyć w Jezusa czy umniejszać jego roli. Stwierdziłem tylko, że to fakt i to prawda, może bardziej w Anglii niż tutaj. Nie mówię, że jesteśmy więksi czy lepsi, nie porównuję nas też z Jezusem Chrystusem jako osobą, Bogiem, czy czymkolwiek on jest. Powiedziałem co powiedziałem i to było błędem. Albo zostało błędnie zrozumiane" - oświadczył John Lennon na konferencji prasowej w Chicago. Pokrętne przeprosiny Lennona zostały przyjęte przez Watykan.

Dość zabawna sytuacja w kontekście wypowiedzi Johna Lennona miała miejsce w 2009 roku. Po tym jak światło dzienne ujrzały zremasterowane płyty The Beatles oraz gra "Rock Band Beatlemania", na świecie znów wzrosło zainteresowanie zespołem. Wyszukiwarka Google przez tydzień pokazywała, że najczęściej wyszukiwaną frazą jest "Beatles", będąc tym samym popularniejszą niż słowo "Jezus".

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas