Sława Przybylska: Spotkałam miłość mojego życia
W młodości szukała mężczyzny, który zaspokoi jej potrzebę miłości. I znalazła. Jest nim mąż Jan Krzyżanowski, z którym łączą artystkę wspólne pasje i przyzwyczajenia. Przeżyli razem ponad 50 lat!
Poznali się w 1963 roku na jej koncercie. Sława Przybylska miała wówczas 31 lat i była już gwiazdą, a Jan Krzyżanowski - jej wielkim fanem. Ona nie szukała miłości, bo wcześniej przeżyła wielki dramat sercowy. Nowe uczucie sprawiło, że odzyskała utraconą radość życia.
Dziewczyna z prowincji
Od najmłodszych lat uwielbiała śpiewać. Cała jej rodzina była muzykalna: mama, tata i dwie starsze siostry, które szczególnie upodobały sobie sentymentalne tanga. "Kiedyś wszyscy śpiewali, bo nie było telewizji, nie było radia" - wspomina Sława Przybylska. "Moja mama w ten sposób wyrażała siebie, wszystkie swoje problemy, emocje" - dodaje.
Pamięć o mamie wciąż towarzyszy artystce. Wraz z upływem lat odkrywa, że coraz bardziej się do niej upodabnia... W czasie wojny opuściła rodzinny Międzyrzec Podlaski i wyruszyła do gimnazjum w Krzeszowicach, a potem do Warszawy. Po maturze podjęła studia w Szkole Głównej Służby Zagranicznej. Tam poznała swojego pierwszego męża - Jerzego Kostarczyka. Pobrali się jesienią 1953 roku. Wkrótce na świat przyszła ich córka Blanka (dzisiaj mieszka w Szwecji). Małżeństwo nie przetrwało, za to Sława Przybylska znów zaczęła marzyć o śpiewaniu.
Pragnienie miłości
W 1957 roku wzięła udział w konkursie radiowym dla piosenkarzy amatorów. Wygrała. Od tego momentu uwierzyła w siebie, w swój talent wokalny. Rok później otrzymała propozycję zaśpiewania przewodniej piosenki w filmie "Pożegnania". "Pamiętasz była jesień" stała się wielkim przebojem, a życie początkującej artystki wywróciło się do góry nogami.
"Byłam skromną i cichą dziewczyną. Nie miałam pieniędzy, byle gdzie mieszkałam. Nagle pukali do mojej klitki różni ludzie" - wspominała w programie "Prawdę mówiąc". Wciąż czekała na kogoś, kto zaspokoi jej potrzebę miłości. Chociaż adoratorów nie brakowało, ona była ostrożna. Bez skrupułów odtrącała kolejnych "podbijaczy serca", jak żartobliwie o nich mówiła.
W końcu poznała mężczyznę, który skradł jej serce. To była szalona miłość. Niestety, wkrótce ukochany zginął w wypadku samochodowym. Piosenkarka wpadła w rozpacz. Pewnego dnia na jeden z jej koncertów wybrał się Jan Krzyżanowski... Pobrali się w 1964 roku. Na dobre i na złe. Kiedy w 1981 roku Jan Krzyżanowski został dyrektorem warszawskiego Teatru na Targówku, Sława Przybylska dołączyła do zespołu. W 1987 roku ktoś włamał się do ich mieszkania na warszawskiej Saskiej Kępie. Złodziej ukradł głównie kasety, na których były nagrane m.in. "solidarnościowe" piosenki. Kradzież miała związek z tym, że wraz z mężem sympatyzowali z opozycją.
Najwyraźniej szukano dowodu na ich nielegalną działalność polityczną. Z powodu tego wydarzenia małżonkowie zdecydowali się na przeprowadzkę do Szczawnicy. Prowadzili tam otwarty dom, przez który przewijało się wielu młodych miłośników poezji. Z inicjatywy wokalistki powstał Ogólnopolski Turniej Recytatorski "Od Mickiewicza do Miłosza". Czas spędzony w Pieninach był bardzo twórczy, mimo że z dala od centrum tętniącego życiem świata. Ale Sława Przybylska nigdy nie narzekała, że nie dostawała zaproszeń do telewizji czy radia. Co ciekawe, nie miała przerw w koncertach. "Najważniejsza dla mnie była publiczność" - mówiła.
Mąż wie o niej wszystko
Od 1998 roku wraz z mężem mieszka w Otwocku, wśród drzew. Są jak papużki nierozłączki. Wszędzie razem. Mąż wie o niej wszystko. Jest współautorem jej biografii, zatytułowanej "Oblicza Sławy", a także opracował i wybrał listy pisane do artystki. Tak powstała książka "Sława Przybylska. Jej portret listami pisany". Znalazł nawet w kościele w Międzyrzecu Podlaskim akt chrztu Sławy Przybylskiej, na którym widnieją dwa imiona: Stanisława Teresa. Kiedy zaczęła karierę w czasach studenckich, przedstawiała się jako Stella. Potem ktoś zaproponował, żeby Stanisławę przerobić na Sławę. I tak już zostało.
Nie ma czasu na nudę
Oboje nigdy się nie nudzą, bo... nie mają na to czasu. Uwielbiają słuchać śpiewu ptaków o poranku. Każdy dzień zaczyna od tańca i wymiany miłych, ciepłych słów z mężem, które nastrajają ich pozytywnie na resztę dnia. Dla pani Sławy najważniejszy jest ruch. Śmieje się, że chociaż jej ciało nie ma już perspektyw, to go nie zaniedbuje. Jeśli tylko jest ładna pogoda, wsiada na rower albo bierze kijki i rusza na długi spacer. Wraz z mężem są tradycjonalistami, jeśli chodzi o korzystanie z nowoczesnych urządzeń. W domu nie mają komputera. Telewizora także nie. Wszystko piszą ręcznie. Nie odpowiadają też na SMS-y.
Pani Sława żartuje: "Jeśli chodzi o technikę, to jestem starożytna. Mój mąż zresztą też". Łączy ich wiele wspólnych zainteresowań: muzyka, literatura, podróże. Zwiedzili prawie cały świat. Jan Krzyżanowski od lat pasjonuje się wszystkim, co jest związane z Don Kichotem. Zbiera dostępne na rynku wydania powieści oraz wizerunki błędnego rycerza.
Swoją miłością do Półwyspu Iberyjskiego zaraził też żonę. Od lat regularnie jeżdżą do ojczyzny Cervantesa. Nauczyli się nawet mówić po hiszpańsku, a pani Sława wzbogaciła swój repertuar o piosenki w tym języku. Oboje bardzo lubią poznawać języki obce. Jeśli jadą na Maderę - biorą lekcje portugalskiego, jeśli do Włoch - włoskiego. To dlatego, że chcą komunikować się z mieszkańcami w ich językach. Jest jeszcze jeden powód - to doskonale ćwiczenie pomagające zachować świeżość umysłu. Poza tym, jak mówi o sobie artystka, wciąż ma nieustającą potrzebę uczenia się czegoś nowego. I to się nigdy już nie zmieni...
Marzena Juraczko