"Show biznes to show biznes"
Kariera pochodzącej z Bolesławca grupy Sumptuastic w pewnym sensie przypomina historię Ich Troje. Zespół przy braku wsparcia mediów zyskał liczną i wierną grupę fanów, która licznie przychodzi na koncerty septetu i regularnie kupuje płyty Sumptuastic. Środowisko doceniło zespół w 2006 roku, kiedy to formacja otrzymała Bursztynowego Słowika na Sopot Festival. Z liderem Andrzejem Januszem oraz wokalistkami Izabelą Tarką i Joanną Iwanowską o porównaniach do grupy Michała Wiśniewskiego, pozycji Sumptuastic w polskim show biznesie i pojęciu kiczu rozmawiał Paweł Amarowicz.
Jak reagujecie na porównania Sumptuastic do Ich Troje? Na początku też nie byliście pokazywani w mediach, ale macie wierne grono fanów, gracie liczne koncerty, a nakładu waszych albumów pozazdrościłaby wam pewnie niejedna "topowa" gwiazda...
Andrzej: W kwestii porównania do Ich Troje jeśli chodzi jaki to był fenomen, ilu przyciągał fanów, ile sprzedawał płyt i generalnie jako zjawisko na scenie muzycznej, to jak najbardziej. Z takich porównań jesteśmy dumni.
Natomiast jeśli chodzi o jakieś prywatne sceny z życia Michała Wiśniewskiego i tego typu rzeczy, to raczej nie ma podstaw żeby nas porównywać...
Pochodzicie z Bolesławca. Jak wygląda krajowy show biznes z perspektywy małego miasteczka?
Andrzej: Jak wygląda krajowy show biznes z perspektywy małego miasteczka? Myślę, że normalnie. Tak jak z perspektywy dużego (śmiech).
A poważniej, to na początku ten świat wydaje się być wielka tajemnicą, ma się wobec niego inne oczekiwania. Prawda jest taka, że show biznes to jest show biznes. I różne rzeczy się tam dzieją...
Andrzej, zanim skoncentrowałeś się na karierze muzycznej, imałeś się wielu zajęć. Między innymi trafiłeś także na kilkadziesiąt godzin do aresztu... Co wyniosłeś z tego nieprzyjemnego doświadczenia?
Andrzej: Na pewno nauczyło mnie to, że w życiu są zawsze ponosi się konsekwencje i że to, co robiłem miało krótkie nogi. W te kilkadziesiąt godzin mogłem sobie przemyśleć wiele rzeczy i wyszło mi to na dobre (uśmiech).
Początkowo wyróżnialiście się dosyć specyficznym imagem, ubierając się w ekstrawaganckie ciuchy z lumpeksów. Jak dzisiaj patrzycie na wizerunek Sumptuastic sprzed 7 lat?
Joanna: Wyciągnęliśmy wnioski. Można powiedzieć, że teraz z perspektywy czasu - powiemy szczerze - śmiejemy się z tego.
Andrzej: (śmiech) Totalne wariactwo.
Joanna: Patrzymy na siebie z przymrużeniem oka, ale tacy wtedy byliśmy. Nie robiliśmy nic wbrew sobie. Szaleństwo, zabawa, euforia.
Izabela: Ważne, że teraz wspominamy to z przymrużeniem oka i potrafimy się z tego śmiać.
W jakim stopniu za wasz sukces odpowiedzialny jest Maciej Durczak, który wylansował już Ich Troje, Dodę czy Łzy?
Andrzej: Na pewno dobry menedżer to jest podstawa... Może nie podstawa, ale na pewno 50 procent sukcesu. I w tym przypadku Maciek Durczak pokazał nam - po doświadczeniach z naszą poprzednią wytwórnią i w poprzednim etapie naszej kariery - i uświadomił, że menedżer może bardzo dużo zrobić.
Jak określicie miejsce Sumptuastic na polskiej scenie muzycznej. Nie jesteście w pierwszej lidze, ale też nie jesteście w drugiej...
Andrzej: Gdzieś pośrodku (śmiech). Nie. Na pewno, jeśli chodzi o nasz warsztat i umiejętności, to będziemy się musieli cały czas starać i rozwijać, bo przecież o to w tym wszystkim chodzi.
Fakt, że sprzedajemy płyty i bilety na koncerty jak pierwszoligowe kapele, ale przyznajemy się do tego, że jesteśmy początkującym zespołem i przed nami jeszcze długa droga. Na pewno będziemy się rozwijać i pracować nad sobą...
Co powiecie ludziom, którzy zarzucają wam kiczowatość?
(chwila milczenia)
Andrzej: Nic (śmiech). Niech sobie zarzucają. Nie jesteśmy kiczowaci, nie jesteśmy tandetni... Dlaczego? Bo jesteśmy prawdziwi, kochamy to, robimy to z pasją. I jeżeli ktoś nam zarzuca kiczowatość, to... (Andrzej rozkłada ręce)
Izabela: Tak naprawdę nie wie co mówi...
Joanna: To jest jego zdanie... Tacy jesteśmy. Trudno. Jak zwał tak zwał.
Izabela: Prawdziwi!
Andrzej: Dokładnie. Jedni posądzają nas o kiczowatość i tandetę, a drudzy piszą do nas maile i listy, spotykają się z nami i dziękują nam za muzykę, która im w jakiś sposób pomaga. Dlatego takich głosów nie bierzemy pod uwagę.
W zespole jest was siedmioro, w tym trójka wokalistów. Jak sobie radzicie z takim natężeniem osobowości? Nie dochodzi do kłótni?
(śmiech)
Izabela: Jak to bywa w każdym zespole, są mniejsze i większe burze. Ale mimo, że jest nas siedmioro - siedmiu wspaniałych i siedmiu zwariowanych (śmiech) - jesteśmy zgodni. Na tyle potrafimy ze sobą się dogadać i współpracować - ta muzyka gdzieś tam nas łączy.
To co robimy jest na tyle silne, że potrafimy dojść do porozumienia. Wiadomo, jakieś tam sytuacje się zdarzają, ale potrafimy z nich wybrnąć.
Andrzej: Takie jest życie.
Izabela: Właśnie.
Klip do "Bez ciemności nie ma snów" jest w pierwszej dziesiątce najczęściej oglądanych teledysków w INTERIA.PL. Powiedzcie kilka słów na jego temat...
Andrzej: To jest nasz drugi teledysk do piosenki "Bez ciemności nie ma snów", bo pierwszy niestety się nie udał. I bardzo dobrze...
W przypadku tego teledysku postawiliśmy na młoda ekipę, młodych ludzi. Nie przesiąkniętych branżą... Nie będę tutaj nikogo oczerniał... W każdym bądź razie okazało się to być trafnym wyborem. Stawianie na młodych i ambitnych popłaca!
Dziękuję za rozmowę.