Santander Letnie Brzmienia w Krakowie: Come Mr. DJ, won't you turn the music up? [RELACJA]
Ostatnio powstał ranking najlepszych według Polaków festiwali w Polsce i w pierwszej dziesiątce były właśnie Santander Letnie Brzmienia. Co w tym ciekawego? No to, że w tym roku ruszyła dopiero druga edycja, a one już wyprzedziły festy z wieloletnią historią. Ale czy mnie to dziwi? Nieszczególnie.
Troszkę się od zeszłego roku urosło temu Santander Letniemu Brzmieniu. Impreza przeniosła się z Parku Bednarskiego na Lotnisko Czyżyny, co muszę docenić, mimo tego, że powrót stamtąd do cywilizacji nocą to jest grubsza logistyka. No ale to już nie festiwalu wina, tylko MPK. W każdym razie teren jest większy, bardziej "festiwalowy" i przy okazji znalazło się też miejsce na drugą scenę.
Pierwszy dzień imprezy rozpoczął zespół Sorry Boys i chociaż godzina była młoda, a słońce dawało mocno, to publiczność zebrała się całkiem licznie. Z kolei małą scenę, na której wystąpili młodzi artyści znani z NEXT Festa, zainaugurowała Wiktoria Zwolińska. Przypomnijcie sobie tę dziewczynę, która cztery lata temu na przesłuchaniach w ciemno do "The Voice Kids" zachwyciła wszystkich swoim "Creep". Już wtedy było wiadomo, że ma wszystko, by pewnie stać na scenie. Sama wspomniała, że rok temu była wśród publiczności Santander Letnich Brzmień, teraz na małej scenie, więc za rok może na dużej? Tego życzę.
To byłaby taka droga, jaką przeszła Daria ze Śląska, którą rok temu widzieliśmy na poznańskim showcase'ie, a teraz już przejęła główną scenę. Na scenie NEXT-a publiczność rozgrzał duet Odet/Szatt. A rozgrzał przed kolejnym występem na głównej, czyli przed Łąki Łan. Ależ było skakane do "Jammin’", na przykład. Jeśli obawiacie się, jak brzmią z nowym wokalistą, to niczego się nie bójcie, tylko dawajcie pod scenę na najbliższy koncert.
Później jeszcze VHS, a na zakończenie Vito Bambino (ale zespół z puzonem, fajne!) i "lepsza wersja w podkoszulce", czyli Krzysiek Zalewski. Tych dwóch ostatnich widziałam na żywo już nie wiem, ile razy, ale, mimo że nie słucham na co dzień, to zawsze buja tak samo.
Na drugi dzień czekałam nawet bardziej. Po pierwsze Poluzjantów nie widziałam już od tygodnia, więc była pora na kolejny ich koncert. Na ich występ publiczność schodziła się z grającego wcześniej Helucze, ale Kuba Badach i tak docenił tych, którzy byli. "Nieliczni, ale fantastyczni". A tak poważnie, to zaprezentowali kilka nowych kawałków, które potwierdziły tylko, że warto czekać na nową płytę, która ma pojawić się w październiku. Na scenie nextfestowej zdobyli mnie z kolei panowie z duetu Jeże Oruelińskie. I nie tylko tą słodką maskotką, która odpoczywała na odsłuchu.
Oprócz nich w line-upie znaleźliśmy jeszcze Margaret, Braci Kacperczyk, Mroza, a na mniejszej scenie - Magdę Kluz. Ale skoro było "po pierwsze", to musi być też drugie. Mianowicie - wielki finał, czyli koncert projektu Babie Lato, w tym roku w składzie Brodka, Margaret i Rosalie. Pozytywnie zaskoczyła mnie Dziarma ze swoim kawałem głosu. No i Grażyna Łobaszewska śpiewająca Agnieszkę Chylińską to dla mnie hit miesiąca. To pierwszy występ projektu, ale nieostatni, więc nie chcę tutaj ludziom psuć zabawy.
Panie nazwały ten koncert swoim guilty pleasure i faktycznie, jeśli jesteście fanami śpiewania "Na kolana", "Kiedy powiem sobie dość", "Lovefool" albo "Pon de Replay" na karaoke, to wejdziecie w tę imprezę z lat 90./00. na pełnej. A może to przedsmak Bitter Sweet, co Good Taste?