Prowokatorka M.I.A.

M.I.A. w trakcie dotychczasowej kariery wielokrotnie poruszała tematy polityczne i społeczne /JSB/PixPlanete /East News

18 lipca 1975 roku w Londynie na świat przyszła Mathangi Arulpragasam (w tym roku obchodzi 40. urodziny), która w przyszłości dała się poznać branży muzycznej jako raperka M.I.A.. Pochodząca ze Sri Lanki dziewczyna napsuła wiele krwi ludziom z środowiska, którzy myśleli, że będą ją w stanie okiełznać.

Trudno jednak okiełznać prawdziwy wulkan energii. Bardzo możliwe, że swoje bojowe nastawienie do świata M.I.A. odziedziczyła po ojcu, który był bojownikiem Tamilskich Tygrysów (organizacji, która domaga się utworzenia na północnej części Sri Lanki, państwa Illam).

Prowokatorka od debiutu

Dziewczyna zresztą urodziła się niedługo przed powstaniem Tygrysów na Sri Lance, a tragedię wojny domowej mogła oglądać na żywo, gdy ojciec zdecydował wziąć udział w wojnie domowej. W późniejszym czasie wylądowała ona w bezpieczniejszych Indiach, aż ostatecznie w wieku 11 lat wróciła do Londynu, gdzie przez najbliższe lata uczyła się, studiowała i powoli przymierzała się do rozpoczęcia kariery (choć początkowo wróżono jej przyszłość w sztuce).

Reklama

Muzycznie M.I.A. po raz pierwszy dała o sobie znać w 2004 roku, kiedy to wypuściła singel "Galang" (rok później ukazał się jej album "Arular"). Kontrowersje na temat dziewczyny zaczęły się już od samego początku. Po pierwsze pseudonim artystki to skrót od określenia "Missing In Action", który był hołdem dla zabitego w trakcie wojny kuzyna.

Polityczne zamieszanie M.I.A. wywołała również singlem "Sunshowers", w którym to jednoznacznie opowiedziała się za działalnością Organizacji Wyzwolenia Palestyny. Poparcie niezbyt popularnej organizacji w USA oraz związki z Tamilskimi Tygrysami sprawiły, że M.I.A. nie otrzymała wizy do Stanów, mimo iż wcześniej podpisała kontrakt z wytwórnią Interscope i dostała zaproszenie od Timblanada. Jednak urzędy w Ameryce były nieugięte, wokalistka nie wjedzie do kraju, gdyż może stanowić zagrożenie. Album "Kala" powstawał więc na kilku kontynentach, jednak nie w Ameryce Północnej. Ostatecznie, rok po premierze wydawnictwa, pozwolono artystce wjechać do Stanów.

Zobacz klip "Sunshowers":

Trzecia płyta wokalistki "Maya" powstała w 2010 roku, jednak rok wcześniej M.I.A. zaszokowała występem na Grammy, kiedy to pojawiła się na scenie w zaawansowanej ciąży. Wokalistka wcale nie przejmowała się tym, że zaraz może urodzić. Ostatecznie jej synek przyszedł na świat w środę, 11 lutego 2009 roku (ceremonia rozdania nagród odbyła się 8 lutego).

Przy okazji trzeciego albumu trzeba wspomnieć o kontrowersyjnym klipie "Born Free", który powstawał zresztą bez wiedzy wytwórni artystki. W teledysku amerykański oddział specjalny każe przebiec przez pole minowe grupce rudych chłopców. Materiał okazał się na tyle kontrowersyjny, że zniknął z telewizji. Tymczasowo usunięto go również z Youtube. M.I.A. w ten sposób bardzo chciała pokazać problem przemocy.

Zobacz klip "Born Free":

Aktywistka

Nawoływanie do zaprzestania przemocy to nie jedyny moment, w którym artystka chciała coś przekazać szerszej publiczności. M.I.A. jest gorącą sympatyczką Juliana Assange'a. Wspiera go tak mocno, że gdy w 2013 roku ruszyła w trasę promującą czwarty album "Matangi", koncert w Nowym Jorku rozpoczęła od 10-minutowej rozmowy z Australijczykiem przez Skype'a. Twórca WikiLeaks to zresztą nie jedyny autorytet dla dziewczyny. Artystka w 2013 roku zdradziła magazynowi "Time", że człowiekiem roku powinien zostać Edward Snowden.

Ponadto M.I.A. wspiera swoją nację. Gażę z festiwalu Roskilde przeznaczyła ona na wsparcie tamilskich ofiar wojny i prześladowań rasowych. Była ona również zaangażowana w program budowy szkół w Liberii. W jednym z wywiadów przyznała natomiast, że byłego prezydenta Sri Lanki - Mahinda Rajapaksa - postawiłaby przed sądem za jego zbrodnie.

Walka z mediami

M.I.A. niekoniecznie lubi się z wszystkimi dziennikarzami. Głównie przez to, iż ci przekręcają fakty o niej. Za to dostało się m.in. Lynn Hirschberg z "New York Times". Artystka w rewanżu postanowiła udostępnić jej prywatny numer na Twitterze. Zresztą "NYT" dostało się raz jeszcze. W 2010 roku M.I.A. na swoich profilach subtelnie stwierdziła "Pieprzyć New York Times", gdy gazeta umieściła Sri Lankę jako pierwsze miejsce do odwiedzenia w 2010. Artystce nie spodobało się, że ktoś robi atrakcje turystyczną z miejsca wojny. Po premierze płyty "Arular"" dostało się natomiast Pitchforkowi, który został oskarżony o seksizm, gdyż jego dziennikarze sugerować mieli, że M.I.A. korzystała przy tworzeniu albumu z wydatnej pomocy Diplo.

Skandal nad skandale

Polityczne kontrowersje wobec artystki był jednak niczym w porównaniu do reakcji po jej występie w przerwie Super Bowl w 2012 roku. Wtedy to M.I.A. w trakcie utworu "Give Me All Your Luvin’" wokalistka pokazała do kamery środkowy palec. Miliony oglądających zobaczyło więc niezbyt miłe pozdrowienie. Wściekli byli organizatorzy wydarzenia oraz Madonna, która została przyćmiona przez mniej znaną dziewczynę. Po dwóch latach od incydentu, władze NFL oświadczyły, że domagają się od artystki 16 milionów dolarów zadośćuczynienia (wcześniej chcieli tylko 1,5 miliona). Rezolutna gwiazda oraz jej prawnicy wybronili się, że wcześniej gorsze skandale uchodziły artystom płazem, a ona sama nie może być sądzona na podstawie spekulacji.

Walka z prawnikami była ostatnim kontrowersyjnym momentem w karierze Arulpragasm, jednak zapewne nie ostatnim. W końcu M.I.A. prowokowanie ma we krwi.

Zobacz fragment występu na Super Bowl:

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: M.I.A.
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy