"Poczucie frustracji, samotność, gniew, oszustwo. Zabawne sprawy"
Evergrey to szwedzki zespół, który powstał w 1996 roku i ma na swoim koncie 7 albumów studyjnych, oraz podwójny album koncertowy wydany dodatkowo w postaci DVD. Nurt muzyczny, z jakim najczęściej kojarzona jest nazwa Evergrey, to progresywny metal. Rozmowę przeprowadzili Piotr Brzychcy i Ewa Grodzka z magazynu "Hard Rocker".
Mocne gitary, ciekawe rozwiązania aranżacyjne, chwytliwe riffy, doskonały wokal i wirtuozerskie solówki, to w wielkim skrócie twórczość szwedzkiej formacji. Tekst, który zaraz przeczytacie, to zapis rozmowy z całym składem Evergrey. Rozmowy, która odbyła się w garderobie tuż po próbie technicznej, na kilka godzin przed ich warszawskim koncertem. Przed wami: Tom S. Englund - śpiew i gitara, Henrik Danhage - gitara i śpiew, Rikard Zander - instrumenty klawiszowe i śpiew, Jonas Ekdahl - perkusja, Jari Kainulainen - gitara basowa.
Zapowiadaliście już wcześniej, że wasze nowe dzieło będzie ciężkim kawałkiem mrocznej muzyki. Słowo stało się ciałem i oto mamy spełnione obietnice. W jakich okolicznościach powstawał "Torn"?
Henrik Danhage: Zajęło nam to sporo czasu. Jonas miał ten komfort, że ma blisko do Toma, gdzie mogli coś razem robić. Ja i Rikard pracowaliśmy u siebie. Tym sposobem nie napisaliśmy zbyt wiele razem. Tak, zajęło to dużo czasu tym razem, zazwyczaj to co powstaje jako materiał na płytę, to jakieś dziesięć kawałków. Tym razem mieliśmy ich znacznie więcej, utwory powstawały przez dłuższy czas.
Wielu fanów uważa, że poszliście w kierunku starszych albumów takich jak "In Search Of Truth", czy "Recreation Day". Że odbiliście od stylistyki, którą narzuciliście w "Monday Morning Apocalypse". Jak to widzisz?
Henrik Danhage: Nie podchodzimy do pisania utworów w ten sposób. Nic nie było z góry ustalone, że ten czy inny kawałek będzie miał jakiś konkretny klimat. Nie spotykamy się, nie uzgadniamy tego, powstają spontanicznie, w naturalnym procesie twórczym.
Warstwa tekstowa w twórczości Evergrey to rzecz bardzo ważna. O czym opowiada album "Torn"?
Henrik Danhage: Musimy poczekać, aż Tom przyjdzie, on lepiej wie o co w nich chodzi.
OK. Wrócimy do tego pytania. Na singel trafił utwór "Fail". Dlaczego akurat ten utwór?
Henrik Danhage: "Broken Wings" był singlem. Właściwie to video, pierwsza rzecz, którą przedstawiliśmy fanom, ale nie wydawaliśmy singla. Było wypuszczone video promujące album z utworem "Broken Wings", można je było znaleźć na Myspace.
O, jest Tom, możemy wrócić do pytania o teksty.
Tom S. Englund: A co, Henrik nie odpowiedział?
No nie, zaczekaliśmy z tym na ciebie (śmiech). Zatem co nam powiesz o warstwie tekstowej nowego albumu?
Tom S. Englund: No cóż, inspiracja to głównie moje prywatne życie, jego prywatne życie, każdego z członków zespołu, w czasie trwania prac nad płytą. Mieliśmy cięższy okres przez ostatnich parę lat i to rzutowało też na nasze pisanie. W dużej mierze teksty są właśnie o tym. Poczucie frustracji, samotność, gniew, oszustwo, tego typu rzeczy. Zabawne sprawy. (śmiech)
(śmiech) Tak, zabawne, jak całe życie. Kiedy możemy się spodziewać teledysku? Macie już jakieś plany, jakiś konkretny scenariusz?
Tom S. Englund: Tak, zdecydowanie mamy plan. Będziemy w nim wszyscy nago.
Henrik Danhage: Tak, będziemy porozbierani i będzie coś w rodzaju orgii (śmiech).
Tom S. Englund: (śmiech) A tak na poważnie, trudno jest opisać teledysk. Nagrywaliśmy go w Nowym Jorku, stojąc na dachu wieżowca, grając na gitarach. Była też nagrana topiąca się dziewczyna.
Na tym dachu?
Tom S. Englund: (Śmiech) Nie, to było w innym miejscu, teledysk jest już na naszej stronie internetowej, można obejrzeć pełną wersję.
Co symbolizuje grafika, która widnieje na okładce?
Tom S. Englund: Nawiązuje ona najbardziej do tych wszystkich stanów emocjonalnych, najbardziej odzwierciedla pierwszy utwór "Broken Wings". Przedstawia osobę umierającą, która przeszła ciężki czas i znalazła się w takim punkcie w swoim życiu, że czuje, że nie ma w sobie więcej siły, żeby dalej nieść ten ciężar. Wiele metafor można tutaj przypisać.
W ostatnim czasie w składzie Evergrey dokonały się aż dwie zmiany na stanowisku basisty. Michaela Hakanssona zastąpił najpierw znany z Hammerfall, Fredrik Larsson. Jednak nie na długo zagrzał miejsce w składzie i pojawił się nowy basista Jari Kainulainen wcześniej znany z fińskiej grupy Stratovarius. Skąd potrzeba takich zmian?
Rikard Zander: Fredrik po prostu zmienił zespół, zaczął grać w Hammerfall, nic dramatycznego nie miało miejsca, nadal jesteśmy kumplami.
Tom S. Englund: Prawda jest taka, że nie lubimy basistów. (śmiech)
Jari Kainulainen: Normalnie mówię ci, biliśmy się kto ma być w zespole i ja wygrałem, jestem najlepszy, wykopałem ich wszystkich (śmiech).
Dlaczego "Torn" nie został wydany pod skrzydłami wytwórni Inside Out Music?
Tom S. Englund: Bo nie chcieliśmy. (śmiech). Po prostu skończył nam się kontrakt. Trzeba było poszukać czegoś nowego. Chcieliśmy też zrobić troszkę odmienny album. Negocjowaliśmy z wieloma wytwórniami, rozmawialiśmy z wieloma ludźmi przez długi czas. Przedstawialiśmy swoje warunki i oczekiwania, i SPV była tak naprawdę jedyną wytwórnią, która nam odpowiadała i zgodziła się go wydać.
No właśnie, miałem pytać o SPV, jak wam się układa współpraca? Jesteście zadowoleni?
Tom S. Englund: Dopiero zaczynamy, więc tak naprawdę nie wiem. Tak, SPV to duża machina. Bardzo odpowiada nam to, że nie ma problemów z promocją i tego typu rzeczami, to ważne. Co do innych aspektów, jak dotąd wszystko idzie świetnie, zapytaj mnie o to samo za rok, będę mógł coś więcej powiedzieć.
Zagraliście w Polsce już dwukrotnie. Jak wspominasz te koncerty. Podczas Metalmanii prawie 3 lata temu mieliście chyba niezłego pecha?
Tom S. Englund: Nie przypominamy sobie Metalmanii, byliśmy tak pijani, że nic nie pamiętamy. A ten drugi raz to było chyba gdzieś w Warszawie, nie pamiętam. A ty pamiętasz?
Jari Kainulainen: Nie, nie pamiętam, ale chyba Warszawa.
Rikard Zander: Tak, to było w Warszawie, mamy nawet jakiś film z tego na DVD.
Tom S. Englund: Tak, Warszawa. Ale nie wiele pamiętam, to było z 8 lat temu. Było zimno jak cholera, jakieś 28 stopni poniżej zera.
To jak na Syberii (śmiech).
Tom S. Englund: Cholernie zimno, prawie umarliśmy. Dlatego nigdy więcej nie powróciliśmy (śmiech).
No jak to, przecież jesteście.
Tom S. Englund: No tak (śmiech).
Wydaliście nowy album, który brzmi po prostu zajebiście. Mucha nie siada. Ciekaw jestem jak oceniacie nową produkcję Metallicy. Pewnie mieliście okazję posłuchać?..
Tom S. Englund: Dziękuję. Co do Metallicy, ja nic nie powiem, bo nie słyszałem.
Jari Kainulainen: Tak, ja słuchałem. Jest dobry. Powrót do starej dobrej Metallicy, podobał mi się.
Więcej w magazynie "Hard Rocker"