On Air Festival 2022, dzień 1.: Debiut na szóstkę [RELACJA, ZDJĘCIA]

Tash Sultana była perełką pierwszego dnia On Air Festival 2022 w Warszawie /Ewelina Eris Wójcik /INTERIA.PL

W Polsce pojawiła się wyjątkowa impreza, jakiej brakowało w naszym kraju: to tutaj przyjeżdżają artyści, którzy są już znani na całym świecie, ale dla Polaków nadal pozostają zagadkami, które nie wpisują się w mainstream. Istniało ryzyko, że niewiele osób kupi bilety na to wydarzenie. A jednak, On Air Festival okazał się sukcesem, za który mocno trzymałam kciuki.

Ale zanim przejdziemy do artystów z zagranicy, warszawski festiwal otworzyły koncerty Baascha (Tent Stage) i Artura Rojka (Main Stage). I co to było za otwarcie! Rojek - tradycyjnie już - zaczarował słuchaczy swoim głosem i kultowymi piosenkami, których teksty znają wszyscy, a Baasch świetnie przygotował festiwalowiczów do kolejnych koncertów. Wbrew pozorom, to niełatwe zadanie - właśnie pierwsi artyści mają największy wpływ na to, z jaką energią uczestnicy imprezy udadzą się na kolejne występy. Muzyczne style obu panów świetnie nakreśliły też profil festiwalu. Indie pop, indie rock, alternatywa, elektronika i synth pop to przeważające na On Air brzmienia.

Reklama

Mimo to na festiwalu w Polsce, gdzie cały czas rośnie popularność hip hopu, w namiocie nie zabrakło Otsochodzi i Tymka. Szczególnie ten drugi rozruszał publiczność, ale też wpisał się w profil imprezy, zapraszając na scenę Ofelię, Julię Wieniawę i Faustynę Maciejczuk. O ile Ofelii i Julii przedstawiać już nie trzeba, o tyle Faustyna nadal stawia w muzyce swoje pierwsze kroki, ale już teraz wiadomo, że wielka popularność to w jej przypadku tylko kwestia czasu. To dziewczyna, która urodziła się, by być na scenie, więc mam nadzieję, że nagrane z Tymkiem "Małe rzeczy" i wspólny występ tylko jej w tym pomogą.

W gronie zagranicznych artystów pierwszego dnia imprezy początkowo miała znaleźć się Noah Cyrus, która ma na koncie sporo znanych również w naszym kraju hitów, w tym "All Falls Down" z Alanem Walkerem i piękne "July", no i oczywiście jest siostrą TEJ Miley Cyrus. Wielka szkoda, że musiała odwołać swój występ, bo mogła być czarnym koniem tej imprezy.

Na szczęście organizatorzy znaleźli solidne zastępstwo w postaci urodzonej w Maroku kanadyjskiej piosenkarki Faouzii. Artystka nie wydała nawet debiutanckiego albumu, ale nagrywała między innymi z Davidem Guettą, Kelly Clarkson i Johnem Legendem, którzy docenili jej fenomenalny głos - 22-latka potrafi wejść w rejestry gwizdkowe! Na jej koncercie trochę brakowało większych hitów, na które jeszcze musi zapracować, oraz większej świadomości tego, co chciałaby robić i jak ukierunkować swoją karierę. Chętnie wybiorę się na jej występ po tym, jak wyda swoją płytę, żeby sprawdzić, czy nadrobiła zaległości.

Wśród artystów, na których czekało zapewne najwięcej osób (co było też widać pod główną sceną), znalazła się między innymi Jorja Smith, tajemnicza postać, o której nie wiadomo wiele. Pewne jest to, że już jej debiut okazał się ogromnym sukcesem, a Jorja zyskała szacunek słuchaczy i recenzentów, którzy prześcigali się w coraz to większych pochwałach tej płyty. Smith odrobinę przypomina siostry Knowles - tak samo jak one jest pewna każdego swojego ruchu i dźwięku, bije od niej świadomość siebie, ale też czuć dość spory dystans między nią a publicznością. Niektórzy uznają to za zaletę, mi brakuje tutaj choć niewielkiego kontaktu ze słuchaczami, bliskości, którą chce się poczuć z artystą. Jorja występowała już wcześniej w Polsce i odnoszę lekkie wrażenie, że nie zaproponowała niczego nowego.

Headliner Jamie xx sprawdził się znakomicie, co nie stanowiło zaskoczenia, biorąc pod uwagę ile koncertów zagrał w swoim życiu jako członek znanego na całym świecie The xx. Nadal promuje swój debiutancki solowy album "In Colour", dzięki któremu zdobył Mercury Prize i był nominowany do Grammy. To też jemu przypisuje się dużą część komercyjnego i kreatywnego sukcesu The xx.

Tak jak wskazuje tytuł płyty, Jamie wprowadził na festiwal kolor, tęczę, która inspirowała go do tworzenia własnych kawałków, a także sprawił, że wreszcie wszyscy zaczęli tańczyć. Indie rock połączony z house'em, techno i elektroniką - idealna mieszanka na zakończenie festiwalu. Na tych, których nadal roznosiła energia, w namiocie czekał DJ set RÖYKSOPP.

Na koniec relacji zostawiłam sobie perełkę pierwszego dnia On Air Festival 2022, czyli Tash Sultanę. Australijska 27-letnia multiinstrumentalistka i prawdziwa geniuszka w kwestiach tworzenia muzyki powiedziała z radością, że jest w szoku, że ktokolwiek w tak odległym dla niej kraju jak Polska wie, kim jest. Nie tylko ona była tym zdziwiona - tłum pod sceną też chyba nie był do końca pewny, czy pod sceną zobaczy kogokolwiek innego. A artystka zasłużyła na jeszcze więcej wielbicieli w Polsce, co udowadnia nie tylko w swojej muzyce (w tym fenomenalnym "Behind The Pine"), ale też na koncertach takich jak ten w Warszawie.

Cieszę się, że pojawił się w Polsce festiwal, którego zdecydowanie brakowało na mapie muzycznych imprez w kraju. On Air Festival to impreza dla młodych ludzi, którzy cenią sobie muzykę bardziej alternatywną od tej, którą słyszymy na co dzień w radio. To także miejsce dla artystów, którzy mieliby niewielkie szanse, aby zaprezentować się na innych festiwalach. To wspaniałe, że organizatorzy uwierzyli w ich potencjał - jak w przypadku Tash, czasami mocniej niż sami muzycy.

Kasia Gawęska, Warszawa

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama