Reklama

Od tych przebojów cierpnie skóra. "Zapis smutku i przerażenia tańczącego z zemstą"

Ach te słodkie piosenki z list przebojów. Skoczne melodie, gitarowe zagrywki, teksty o miłości, radości i afirmacji życia. Od samego powstania przemysłu muzycznego, jaki znamy dziś, muzyka miała nieść ulgę, wytchnienie, jeśli nawet opowiadała o zranionej miłości, to na końcu musiało się znaleźć światełko nadziei. Po prostu świat zawsze potrzebował pokrzepienia, które odbijało się w kulturze popularnej. Ten stan rzeczy zmienił się gdzieś pod koniec lat 60. Z jednej strony flower power nadawał ton radosnego tańca w słońcu, z drugiej budząca się scena undergroundowa zwracała uwagę na chmury, które nadciągały i ktoś musiał o tym wreszcie napisać piosenkę.

Ach te słodkie piosenki z list przebojów. Skoczne melodie, gitarowe zagrywki, teksty o miłości, radości i afirmacji życia. Od samego powstania przemysłu muzycznego, jaki znamy dziś, muzyka miała nieść ulgę, wytchnienie, jeśli nawet opowiadała o zranionej miłości, to na końcu musiało się znaleźć światełko nadziei. Po prostu świat zawsze potrzebował pokrzepienia, które odbijało się w kulturze popularnej. Ten stan rzeczy zmienił się gdzieś pod koniec lat 60. Z jednej strony flower power nadawał ton radosnego tańca w słońcu, z drugiej budząca się scena undergroundowa zwracała uwagę na chmury, które nadciągały i ktoś musiał o tym wreszcie napisać piosenkę.
Trent Reznor z Nine Inch Nails /Martin Philbey/Redferns /Getty Images

Tym kimś byli z pewnością Lou Reed, John Cale, Maureen Tucker i Sterling Morrison. The Velvet Underground, ubrani na czarno artyści penetrowali niedostępne do tej pory w muzycznej kulturze rejony cywilizacyjnego mroku. Ich piosenki opowiadały o rzeczach, które były doskonale znane wszystkim, ale nigdy nieporuszane w twórczości muzycznej na taką skalę. Ból, smutek, strach, problemy emocjonalne wdarły się do kultury popularnej i stały się równie nośnym tematem twórczości, co piosenki o miłości.

Brian Eno, wspominając The Velvet Underground, powiedział, że być może ich debiutancki album nie sprzedał się najlepiej, ale każdy, kto go kupił, założył wkrótce swój zespół. Młode pokolenie miało do opowiedzenia własne historie, które nie zawsze były łatwe, ale często ważne. 

Reklama

Mroczni Beatlesi

To The Beatles są postrzegani jako ci, którzy na swoich muzycznych sztandarach nieśli uśmiech, zabawę i ciągłą potrzebę pisania o aspektach miłości. Tak było z pewnością na początku ich kariery, jednak z biegiem czasu, kiedy Czwórka z Liverpoolu dojrzewała, zaczynała odkrywać inne aspekty życia, które było ich udziałem. Pierwsze zdziwienie fanów grupy pojawiło się na albumie "Rubber Soul" z 1965 roku, w piosence "Run For Your Life". Skoczna kompozycja utrzymana w znanym beatlesowskim stylu szokuje od mrocznych słów wyśpiewanych przez Johna Lennona.

Kolejna niespodzianka pojawia się na albumie "The Beatles / White Album". Otwierające wersy bluesowej kompozycji "Yer Blues" zmuszają do zastanowienia: "Tak, jestem samotny. Chcę umrzeć". Brzmi to, jak wyznanie przyszłego samobójcy. Lennon napisał piosenkę podczas pobytu w Indiach i jak wspominał, zmagał się z depresją i miał przebłyski niebezpiecznych myśli. 

Chociaż piosenka była satyrycznym atakiem na angielskich muzyków, którzy próbowali naśladować bluesa, to jednak do dziś podczas jej lektury można chwilami poczuć się nieswojo. Więcej mroku i zmagania się z traumami swojego życia pojawia się w solowej twórczości Johna. Możemy sięgnąć po "Crippled Inside", "Isolation" czy przejmujący "Mother", w którym autor próbuje stawić czoła doświadczeniu porzucenia przez swoich rodziców. Piosenkę rozpoczyna bicie pogrzebowych dzwonów, co może przynosić skojarzenia z filmowymi horrorami, a Lennon śpiewa: "Matko... nigdy cię nie miałem. Chciałem cię. Ty mnie nie chciałaś".

Pink Floyd zmienili żal w cudowną kompozycję

Poczucie straty stało też za powstaniem doskonale znanego przeboju grupy Pink Floyd "Wish You Were Here". Opromienieni sukcesem "The Dark Side of the Moon" muzycy szykowali kolejny album. Jak sami wspominali, osiągnęli wreszcie sukces, o jakim marzyli jako nastolatkowie. Czy coś mogło zburzyć doskonały nastrój? Tak. Przypadkowe spotkanie z były członkiem grupy Sydem Barrettem. Muzycy grupy przygotowywali na nową płytę kompozycję "Shine On You Crazy Diamond", która z założenia miała być hołdem dla przyjaciela, który zmagał się z chorobą psychiczną. Ten niespodziewanie zjawił się w studiu.

Otyły, łysy Syd był cieniem samego siebie, do tego nie do końca orientował się co się wokół niego dzieje. Uśmiechał się, ale mentalnie był nieobecny. Ta sytuacja okazała się wstrząsem dla pozostałych członków. Nawet twardy Roger Waters zalał się łzami na widok starego przyjaciela. W efekcie powstało przesiąknięte duchem rozpaczy, smutku tytułowe nagranie. Zupełnie jakby w wyniku traumatycznego zdarzenia Waters i Gilmour zapomnieli na chwilę o wzajemnych animozjach i połączyli swoje talenty. Tonąc w morzu rozpaczy po swoim przyjacielu, przekuli żal w cudowną kompozycję. David Gilmour wspominał: "Chociaż to 'Shine On You Crazy Diamond' dotyczy konkretnie Syda, to jednak 'Wish You Were Here' ma szersze znaczenie. Nie mogę tego zaśpiewać bez myślenia o nim".

Słodko sączący się mrok zemsty

Historia życia Marka Linkousa naznaczona jest smutkiem, traumą, zmaganiem się z własnymi problemami i finalnie samobójczą śmiercią. Większość jego kompozycji nadawałoby się do naszego mrocznego zestawienia. Jednak jedno z nagrań jest przejmującym zapisem smutku, przerażenia tańczącego z zemstą. "Revenge", bo o nim mowa zapiera dech w piersi od pierwszych taktów. 

Słodko sącząca się muzyka, delikatnie wypełnia nasze uszy i uderza przesłaniem wyśpiewanym przez Wayne'a Coyne'a: "Ból / Myślę, że to kwestia sensacji /.../ W moim umyśle / Postrzeliłem cię i dźgnąłem cię w serce". Nagranie pochodzi z wydanego w 2010 roku albumu, "Dark Night of the Soul" będącego owocem współpracy grupy Sparklehorse z Danger Mousem i wieloma innymi wykonawcami. Często powraca w serialach filmowych, w których zawsze ilustruje dramatyczne przeżycia bohaterów.

Metalowy smak depresji

Równie piękną melodią co "Revenge" posiada inna przejmująca kompozycja, która zdobyła światowe uznanie. Jeśli posłuchamy "One" nie skupiając się na tekście to mamy do czynienia z doskonałą heavy metalową balladą, która pochodzi z krążka "...And Justice for All" grupy Metallica. Gitarowe riffy, starające się odzwierciedlić karabinowe wystrzały przynoszą jednak przejmującą opowieść o wojnie, śmierci widzianej z perspektywy ciężko rannego, umierającego żołnierza. 

"Gubię się w sobie / Nic się nie liczy, nikt inny / Straciłem chęć do życia / Po prostu nie ma nic więcej do zaoferowania" słyszymy w innej power metalowej kompozycji grupy "Fade To Black". Lars Urlich wspominał, że razem z Jamesem Hetfieldem, kiedy komponowali nagranie, mieli dziwne poczucie nieuchronności śmierci i ogarniającego, wszechobecnego smutku. Emocje spowodowane osobistymi wydarzeniami muzyków bez problemu możemy odczytać w mrocznym przesłaniu nagrania. 

Z metalowego mroku wyłania się także Książę Ciemności, czyli Ozzy Osbourne, który na swoim debiutanckim solowym albumie mierzy się w piosence "Mr. Crowley" z postacią Alistera Crowleya, angielskiego filozofa i okultysty. Artysta w przejmujący sposób wyraża swoje rozczarowanie jego ideologią, co nie zmienia dość przejmującego przesłania utworu. O ile Ozzy przyglądał się po latach krytycznie okultystycznym inspiracjom to w 1973 roku razem z kumplami z Black Sabbath stworzyli jedno z najcięższych i mrocznych metalowych dzieł "Sabbath Bloody Sabbath"

To niemal gotowa ścieżka dźwiękowa do horroru. "Wypełnij swoją głowę kłamstwami / Ludzie, którzy cię okaleczyli / Chcesz zobaczyć, jak płoną / Bramy życia zamknęły się przed tobą" słyszymy w otwierającym album tytułowym utworze. Poza strefę śmierci wybrała się na płycie "Stained Class" grupa Judas Priest. "Beyond the Realms of Death", power metalowy klasyk formacji, opowiadający o samobójstwie, depresji i społecznej izolacji, stawia pytania, czy życie może być tak przytłaczające, że jedynym wyjściem jest pozostawienie wszystkiego za sobą.

Demony z Seattle

Z całym bagażem problemów weszło na scenę pokolenie grunge. Wystarczy wspomnieć kultowe nagranie Pearl Jam "Jeremy" z ich debiutanckiej płyty, aby dostrzec, jak wnikliwymi obserwatorami życia byli twórcy tego gatunku. Historia tragicznego samobójstwa Jeremy'ego Delle'a, który zastrzelił się w szkole na oczach całej klasy, wstrząsnęła w tamtym czasie amerykańskim społeczeństwem i poruszyła Eddiego Veddera, który przeczytał o tym wydarzeniu w prasie. Muzyk napisał jeden z najbardziej przejmujących tekstów w historii rocka. Potrafił celnie i z pasją opowiedzieć historię chłopca odrzuconego przez swoje środowisko, niezrozumianego przez rodziców, zamkniętego w swoim własnym świecie. 

Kurt Cobain swoimi problemami i niepokojącymi tematami mógłby wypełnić teksty wielu kompozycji. Jednym z najlepszych przykładów przejmującej i mrocznej piosenki jest "Something In The Way" nagranie zamykające album "Nevermind". Kiedy słuchamy opowieści płynącej spod mostu, ogarnia nas smutek i poczucie odizolowania od świata, co finalnie zamieniło się w desperackie wołanie o pomoc na płycie "In Utero", która jest zapisem zmagań Cobaina z jego wewnętrznym mrokiem. Kurt Cobain i Eddie Vedder otwarcie mówili o swoich problemach, jednak nikt nie miał więcej blizn w Setattle niż Layne Staley z Alice In Chains. Uzależniony od heroiny muzyk w każdej kompozycji na albumie "Dirt" brzmi, jakby starał się wyrzucić z siebie męczące go demony. W tytułowym nagraniu słyszymy: "Nigdy nie czułem takiej frustracji / Albo braku samokontroli / Chcę, żebyś mnie zabił / I zakop mnie pod ziemią".

Śmiercionośna płyta

Królem poetyckiego mroku jest bez wątpienia Nick Cave i jego formacja The Bad Seeds. Jego piosenki mogłyby wypełnić całe nasze zestawienie. Niezwykle dziś popularna dzięki serialowi "Peaky Blinders" kompozycja "Red Right Hand" zabiera nas w niespokojną podróż po tajemniczym mieście, która przynosi ciekawość mieszającą się z przerażeniem. 

Kulminacyjnym momentem w naszym ponurym, muzycznym przeglądzie może być płyta o śmierci, rzezi i mrożącej krew w żyłach przemocy, będąca interpretacją starych ballad i ludowych opowieści. Na wydanym w 1996 roku "Murder Ballads" życie traci 75 osób i jeden pies. Co ciekawe, płyta pozostaje jednym z odnoszących największe sukcesy albumów w niezwykłym katalogu Cave’a. Już pierwsza piosenka wbija słuchaczy w fotel. "Song of Joy" znana też jako "Red Right Hand II" to mrożąca krew w żyłach opowieść o ojcu będącym świadkiem morderstwa swojej rodziny. Z kolei uwielbiana i popularna kompozycja "Where the Wild Roses Grow", z którą Nick Cave pojawił się nawet w rozrywkowym programie "Top of the Pops", to przerażająca rozmowa między zabójcą i ofiarą, w którą wciela się Kylie Minogue.

Spirala bólu z Berlina

Oczywiście warto wspomnieć perfekcyjny album Nine Inch Nails "The Downward Spiral". Jest on misternym opisem autodestrukcji człowieka, który z każdą kolejną piosenką zapada się w tytułowej spirali zdarzeń, aż do samobójczej próby. To z tej płyty pochodzi popularny "Hurt", któremu nowe, smutne piękno nadał po latach Johnny Cash. Jednak na koniec przyjrzymy się mrocznemu dziełu Lou Reeda, jakim jest obchodzący niedawno 50. urodziny krążek "Berlin". Tragiczna opowieść o Caroline i Jimie. Parze dysfunkcyjnych, uzależnionych od narkotyków kochanków.

Poszczególne piosenki niczym sceny z filmu pokazują fragmenty ich życia. Caroline kocha muzykę i wolność, nie potrafi ułożyć sobie życia z Jimem, który używa przemocy fizycznej. Mają dzieci, ale nie potrafią się nimi zająć. Państwo odbiera je rodzicom, co prowadzi do samobójstwa bohaterki. W niezwykle sugestywny sposób artysta przedstawił zdarzenie w kompozycji "The Bed". "To jest miejsce, gdzie położyła głowę / Kiedy wieczorem kładła się spać / I tu poczęły się nasze dzieci / Świece jasno oświetlały pokój w nocy / I to jest to miejsce, gdzie podcięła sobie nadgarstki" śpiewa muzyk. Lou Reed umieścił tę historię w Berlinie, chociaż nigdy w nim nie był, ponieważ zafascynowała go koncepcja miasta podzielonego murem, co było dla niego doskonałą metaforą pary pogrążonej w toksycznym związku.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy