W latach 90. był u szczytu. Chciwość doprowadziła Lou Pearlmana do szokującego upadku

24 lipca na platformie Netflix zadebiutował nowy film dokumentalny "Lou Perlman: Ciemna strona popu". Trzyodcinkowa produkcja opowiada o wielkim upadku menedżera największych gwiazd, który oprócz opieki nad boysbandami, stworzył jedną z największych piramid finansowych w historii Stanów Zjednoczonych.

Lou Pearlman u boku Aarona Cartera, jednego ze swoich podopiecznych
Lou Pearlman u boku Aarona Cartera, jednego ze swoich podopiecznychDesiree Navarro/FilmMagicGetty Images

"Ciemna strona popu" to nowy miniserial dokumentalny Netflixa, w którym przedstawiono sylwetkę jednego z najbardziej kontrowersyjnych postaci branży muzycznej lat 90. w USA. Chodzi oczywiście o Lou Pearlmana.

"Backstreet Boys. *NSYNC. Lou Pearlman stworzył najpopularniejsze boysbandy lat 90. i jedną z największych piramid finansowych w historii" - czytamy w opisie produkcji.

Lou Pearlman urodził się 19 czerwca 1954 roku. W latach 70., jako wielki pasjonat lotnictwa, założył firmę z powietrznymi taksówkami. Jednak mimo wielu starań biznes okazał się wtopą. Nieco lepiej prosperowała jego kolejna spółka, która zajmowała się przewozem muzyków po całym świecie. To właśnie wtedy według "Financial Times", Pearlman miał poznać pierwsze zespoły, a do menedżerki miał przekonać go fakt, że ówczesne zespoły zarabiały gigantyczne pieniądze.

"Nie mogłem pojąć, jak te dzieciaki (chodziło o New Kids On The Block - przyp. red.) mogą wynająć samolot. Potem dowiedziałem się, że zarobili 200 milionów dolarów dzięki sprzedaży swoich płyt, a jeszcze więcej na trasie i gadżetach. Pomyślałem wtedy, że postawiłem na zły biznes" - mówił stacji ABC w 2000 roku.

Kochali go jak ojca, zaślepiony chciwością okradał własnych podopiecznych

W latach 90. zdecydował się zostać agentem i producentem amerykańskich boysbandów. Pod swoimi skrzydłami miał m.in. Backstreet Boys (był pomysłodawcą stworzenia tej formacji), 'N Sync, O-Town oraz LFO i US5. Współpracował również m.in. z Aaronem Carterem, Jordanem Knightem i C-Note.

Styl, w jakim zarządzał karierami wykonawców, nie do końca podobał się samym zainteresowanym. Po pewnym czasie pozwy do sądu przeciwko niemu wnieśli 'N Sync, US5, Backstreet Boys i Aaron Carter. Wszyscy zarzucali Pearlmanowi oszustwa i niesprawiedliwy podział zysków.

"Był w dobrym miejscu w momencie eksplozji nowego popu w drugiej połowie lat 90. Miał wizję i mógł stworzyć nowe Motown, jeśli nie byłby tylko tak chciwy. Nie potrafię zrozumieć, jak mógł nas tak przekręcić" - tłumaczył Lance Bass w rozmowie z "Variety".

Pearlman nie miał żadnej rodziny i tym bardziej jego podopiecznych bolał fakt, że zostali oszukani przez swojego agenta. "Kochaliśmy go. Był dobrym człowiekiem, ale w biznesie okazał podstępny i niemoralny" - dodał wokalista.

Lou PearlmanJeff KravitzGetty Images

Piramida finansowa, która ostatecznie pogrzebała Lou Pearlamana

W 2008 roku Lou Pearlman został skazany na 25 lat pozbawienia wolności po tym, jak odkryto, że był współtwórcą jednej z największych piramid finansowych w USA. Postawiono mu m.in. zarzut prania brudnych pieniędzy i składania fałszywych roszczeń finansowych.

Były menedżer znanych zespołów oszukał klientów na ponad 300 milionów dolarów. Mężczyzna, budując swoją wiarygodność na fakcie, że jest menedżerem gwiazdorskich zespołów, wyłudzał pieniądze od ludzi przez ponad 20 lat, oferując im m.in. inwestycje w bankach istniejących jedynie na papierze. W swoje szemrane biznesy wikłał nawet podopiecznych, którym doradzał inwestować w swoją firmę-krzak Trans Continental.

Menedżer gwiazd zmarł w 2016 roku w więzieniu w Miami. Miał 62 lata. Kilka lat wcześniej Pearlman przeszedł poważny udar, który sprawił, że w zakładzie karnym mocno podupadł na zdrowiu. Przyczyną śmierci były komplikacje po operacji serca. "Mam nadzieję, że odnalazł spokój" - pisał Justin Timberlake.

Lou PearlmanRon DavisGetty Images

"Musimy opowiedzieć naszą historię". Ofiary słynnego menedżera zabrały głos

W połowie marca 2019 na festiwalu SXSW zaprezentowano dokument "The Boy Band Con" opowiadający o życiu słynnego agenta i oszusta. Jednym z producentów materiału został były podopieczny Pearlmana - wokalista 'N Sync, Lance Bass. Reżyserem dokumentu został natomiast Aaron Kunkel.

"Wybaczyłem mu. Nie żywiłem wobec niego urazy. Nie potrzebowałem tego brzemienia na swoich ramionach" - stwierdził w rozmowie z TMZ.com Bass. "Powód dla którego stworzyłem ten dokument, to chęć dania głosu ofiarom. Jesteśmy w czasach, w których wszyscy musimy opowiedzieć naszą historię. Ten film jest idealny do tego, aby ofiary mogły przemówić. Wszyscy musimy ich wysłuchać" - tłumaczył.

Teraz historię Pearlmana, za sprawą serialu Netflixa, poznają kolejne osoby.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas