Muzyczne dinozaury nie wyginęły!

Na scenie muzycznej działają od kilkudziesięciu lat, a ich płyty i koncerty nadal przyciągają miliony fanów. W ostatnich tygodniach ukazały się premierowe albumy m.in. The Rolling Stones, dwóch żyjących Beatlesów (Paula McCartney'a i Ringo Starra), Erica Claptona i Roberta Planta, wokalisty Led Zeppelin, a także koncertowe wydawnictwo grupy Queen nagrane z Paulem Rodgersem. Jak to się dzieje, że po tylu latach działalności, muzyczne dinozaury nadal aktywnie działają?

The Rolling Stones wiecznie żywi
The Rolling Stones wiecznie żywiAFP

Warto podkreślić, że sporo nowych płyt muzycznych weteranów zostało ocenionych bardzo wysoko przez krytykę. Niektóre wydawnictwa, jak choćby "Devils & Dust" Bruce'a Springsteena (akustyczna, bardzo wyciszona płyta, na której "Boss" snuje opowieści o Ameryce i jej mieszkańcach) czy "Chaos And Creation In The Back Yard" McCartney'a, zostały uznane za jedne z najlepszych w karierze tych artystów.

W 2005 roku nowe płyty wydali prawdziwi giganci sceny rockowej - obok wyżej wymienionych nowe albumy przygotowali także m.in. Neil Young ("Praire Wind") oraz członkowie klasycznego składu Black Sabbath: wokalista Ozzy Osbourne (czteropłytowy box "Prince Of Darkness"), gitarzysta Tony Iommi ("Fused") i basista Geezer Butler ("Ohmwork").

W poniedziałek, 24 października, do sklepów trafiła nowa płyta Deep Purple "Rapture Of The Deep", a wkrótce ukażą się premierowe nagrania Carlosa Santany i Kate Bush.

Paul McCartneyAFP

Nie tylko krytyka doceniła dinozaurów - swojego poparcia udziela im także publiczność, bez której ich płyty nie trafiałyby na listy przebojów, a koncerty nie mogłyby się odbywać. Jednak wykonawcy działający jeszcze od lat 60. i 70. XX wieku mają przynajmniej jeden wielki atut - fanów dorastających razem z nimi. A obecni 60-latkowie często zarażali swoimi fascynacjami muzycznymi swoje dzieci, a one kolejne pokolenie. Dzięki temu na rockowych koncertach można obecnie spotkać całe rodziny, składające się z przedstawicieli trzech, a czasem nawet czterech pokoleń.

To właśnie średnie pokolenia obecnie kupują najwięcej płyt i wydają najwięcej na kulturę i rozrywkę. Według raportu Międzynarodowej Federacji Przemysłu Fonograficznego (IFPI), aż 55 procent nagrań kupują osoby w wieku powyżej 30 lat. W ciągu ostatnich 10 lat ich udział wzrósł o ponad 10 proc.

Choć media, szczególnie brytyjskie, średnio co kilkanaście tygodni ogłaszają narodziny nowej gwiazdy, musi jeszcze upłynąć sporo wody w Tamizie, by wykonawców w rodzaju Franz Ferdinand (początki tej grupy sięgają 2001 roku, a dorobek Szkotów to zaledwie dwie płyty) móc postawić w jednym rzędzie z The Rolling Stones (zaczynali w 1962 r.). W porównaniu z ekipą Micka Jaggera także grupa U2 (data założenia 1976 r.) to nadal młodzieniaszkowie.

Nic nie wskazuje na to, by taki stan rzeczy zmienił się w przyszłości. Sami artyści, którzy niejednokrotnie przekroczyli już wiek emerytalny, wcale nie zamierzają rezygnować z muzyki. "The Party Ain't Over Yet", czyli "To jeszcze nie koniec imprezy" - to tytuł 33. płyty w dorobku zespołu Status Quo. Zdaniem brytyjskich rockmanów, działających od 1967 roku, to ich najlepsze wydawnictwo od ponad 20 lat.

Optymistycznie patrzy w przyszłość także legendarny bluesman B.B. King, który we wrześniu skończył 80 lat. Z tej okazji ukazała się jego nowa płyta, zatytułowana właśnie "80".

"Zamierzam nagrywać płyty tak długo, jak to będzie możliwe, jak zdrowie mi pozwoli. W końcu ludzie ciągle kupują moje albumy i chodzą na moje koncerty" - tłumaczy muzyk.

"Nie zamierzam codziennie chodzić na ryby. Nie potrafiłbym także codziennie oglądać moich ulubionych starych filmów z kowbojami. Cóż więc innego mogę robić" - pyta retorycznie B.B. King.

Nowy album, "Les Paul And Friends", wydał również Les Paul, twórca słynnych gitar. W jego przypadku chyba można mówić o rekordzie, bo Les Paul to rocznik 1915!

Ian Gillan i Roger Glover (Deep Purple)AFP

Rozbratu z muzyką nie planują także członkowie angielskiej grupy Deep Purple. Weterani hard rocka w poniedziałek, 24 października, wydali płytę "Rapture Of The Deep", a pod koniec lutego 2006 roku ponownie przyjadą do Polski na koncert w katowickim "Spodku".

- Jestem po prostu muzykiem. Nie czuję, żebym był dinozaurem. Bo co wtedy można by powiedzieć o B.B. Kingu? Wiek nie ma z tym nic wspólnego - przekonuje Roger Gloger, basista Deep Purple w rozmowie z INTERIA.PL.

- Będziemy grać tak długo, jak długo znajdzie się ktoś, kto będzie chciał nas słuchać. To przecież publiczność decyduje. Podczas ostatniej trasy graliśmy w 38 krajach i niemal wszędzie koncerty były wyprzedane - dodaje Glover.

Złośliwi mogą przypomnieć, że dla starszych panów występy na scenie mogą być zagrożeniem ich zdrowia. W końcu w plotce o tym, że na obecnych koncertach The Rolling Stones za sceną "na wszelki wypadek" przygotowano defibrylator, może być ziarnko prawdy.

Jednak dinozaury nie zamierzają się przejmować takimi opiniami i bliżej są realizacji hasła "chciałbym umrzeć na scenie" niż emerytury. Ale czy może być piękniejsza śmierć od tej "na polu chwały"?

Na stronach INTERIA.PL możecie sprawdzić aktualną formę weteranów w najnowszych teledyskach, jak choćby "Streets Of Love" The Rolling Stones, czy "Devils & Dust" Bruce'a Springsteena.

Przeczytaj cały wywiad nasz wywiad z Rogerem Gloverem z Deep Purple.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas