Mordercy i muzyka. Niebezpieczne połączenie

Zdarzało się, że pchała ich do najgorszych zbrodni, ale czasem łagodziła ich brutalną naturę. W skrajnych przypadkach stawała się sposobem na spędzenie życia w więzieniu. Muzyka i słynni mordercy, wbrew pozorom, mają sporo powiązań.

Charles Manson (po środku) w trakcie procesu o zabójstwo Sharon Tate - fot. AP Photo
Charles Manson (po środku) w trakcie procesu o zabójstwo Sharon Tate - fot. AP PhotoEast News

Zabił przez Beatlesów

Za najsłynniejszego melomana wśród morderców niewątpliwie trzeba uznać Charlesa Mansona. Makabryczna zbrodnia, jakiej dokonał na żonie Romana Polańskiego, Sharon Tate, oraz jej czterech gościach, uzasadnił inspiracją piosenkami grupy The Beatles. Manson odczytywał je w osobliwy sposób. Dzięki tekstom Lennona i McCartneya miął przywoływać demony oraz lepiej indoktrynować członków swojej sekty.

Manson był tak wiarygodny, że prowadzący śledztwo zastanawiali się nawet nad powołaniem dwójki Beatlesów na świadków.

Po otrzymaniu wyroku dożywocia seryjny morderca zainteresował się tworzeniem własnej muzyki. 6 marca 1970 roku ukazała się jego debiutancka płyta "Lie: The Love and Terror Cult", która miała pomóc Mansonowi sfinansować prawników. Amerykanin w więzieniu nie rozwinął jednak talentu na tyle, by zawojować listy przebojów. Jego płyty odbierane były jedynie jako interesujący fakt z jego życia.

Sam Manson wielokrotnie inspirował innych wykonawców. Piosenki o jego życiu tworzyli członkowie Nine Inch Nails, System Of a Down, Limp Bizkit oraz Guns N' Roses. Marilyn Manson zapożyczył od mordercy pół pseudonimu, a głos zabójcy został wykorzystany w utworach grup Paradise Lost oraz Mount Sale.


Jazz ocalił kilka istnień

Na początku 20-lecia międzywojennego w Stanach Zjednoczonych szalał Kat z Nowego Orleanu, który latach 1918-1919 zamordował 12 osób. Zabójca nigdy nie został zidentyfikowany, mimo iż wysyłał policji listy. W jednym z nich napisał, że 19 marca 1919 roku, kwadrans po północy, wyruszy na łowy. Dał jednak potencjalnym ofiarom szansę na przeżycie. Stwierdził, że nie zabije nikogo w miejscu, gdzie usłyszy jazz.

Właśnie tej nocy Nowy Orlean na jeden dzień został najbardziej roztańczonym i rozśpiewanym miastem na świecie. Wszystkie sale, gdzie można było posłuchać jazzu, były wypełnione po brzegi, a ponadto zespoły grały na ulicach i w prywatnych domach. Szalony kat dotrzymał słowa - tej nocy nikt nie zginął.

Faworyci morderców

Masowi mordercy w większości przypadków nie są fanami muzyki popularnej. Wśród ulubionych zespołów zabójców możemy odnaleźć m.in. Slayera, Black Sabbath oraz GG Allina, jednak, jak pokazuje przypadek Charlesa Mansona lub Luki Magnotta, nie wszyscy muszą zasłuchiwać się w ciężkich brzmieniach.

Magnotta, który zabił studenta, poćwiartował jego ciało, a następnie wysyłał do czołowych polityków w Kanadzie, był fanem Madonny. W jednym z filmików na Youtube, który opublikował jeszcze przed popełnieniem zbrodni, Kanadyjczyk zasłuchiwał się w "La Isla Bonita" Madonny.

Zobacz klip "La Isla Bonita":


Fan na zabój

Richard Ramirez, znany lepiej jako Nocny Prześladowca, wpadł przez grupę AC/DC. Ten seryjny morderca był fanem australijskiej formacji w specyficzny sposób. Dokonywał on bowiem swoich morderstw w fanowskich koszulkach, a na jednym miejscu zbrodni znaleziono czapkę z napisem AC/DC. Oczywiście miłość do grupy nie była jedyną poszlaką, jaką kierowali się detektywi badający sprawę. Co ciekawe, Ramirez całą swoją sylwetkę seryjnego zabójcy oparł na utworze "Night Prowler". Z tego powodu formacja musiała tłumaczyć się, że w przeboju wcale nie chodzi o mordowanie pod osłoną nocy, a o nastolatka, który wkradał się nocą do swojej dziewczyny.


Seryjni zabójcy inspiracją

Niechlubna działalność słynnych morderców jest tak popularnym motywem, że bez problemu możemy wyszukać kilka tuzinów utworów, nawiązujących do tej tematyki. Takie przykłady odnajdziemy nawet u polskich wykonawców. Ted Bundy został tematem Acid Drinkers, Karol Kot motywem dla Świetlików, natomiast Joachim Knychała, znany lepiej jako Wampir z Bytomia, trafił do piosenki Kazika. Zresztą utwór Staszewskiego został skonstruowany w bardzo interesujący sposób, bo z perspektywy pierwszej osoby, czyli seryjnego mordercy. Jak się jednak okazało, fabuła z piosenki nie pokrywała się z rzeczywistością. Knychała nie obserwował wcześniej swoich ofiar, a napadał je zupełnie przypadkowo.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas