Mike Patton: 50 lat geniusza o diabelskim spojrzeniu
Sarkastyczny, szalony, pracowity i posiadający oszałamiającą skalę głosu. 27 stycznia Mike Patton świętuje 50. urodziny.
Szczęściarz
Mike Patton to obecnie dla wielu jeden z najważniejszych i najlepszych wokalistów w historii. Sławę zdobył pod koniec lat 80., kiedy to dołączył do składu Faith No More, zastępując Chucka Mosleya. Reszta zespołu przesłuchała kasetę demo jego projektu o nazwie Mr. Bungle i uznała, że Patton idealnie nadaje się na nowego wokalistę ich grupy.
Sam twórca z rozbrajającą szczerością przyznał dwa lata temu, ze jego kariera ruszyła z kopyta nieco szczęśliwie i przypadkowo. "Jestem z bardzo, bardzo małego miasteczka w Północnej Karolinie. Rozwinęliśmy w sobie to dziwne pragnienie i głód, właściwie do wszystkiego" - opowiadał w rozmowie radiowej z Jenny Beth.
"To wszystko zaczęło się od tego, że zacząłem zadawać się ze złymi ludźmi (śmiech). Nie byłem zbyt społeczny, nie miałem wielu przyjaciół... Nie byłem też dobry w sportach, więc zająłem się tą rzeczą. Życie jest pełne szczęśliwych przypadków" - opowiadał.
Pracoholik i kawoholik
Szybko okazało się, że Faith No More i Patton tworzą jedność. Grupa z charyzmatycznym wokalistą w latach 1989 - 1997 wydała pięć bardzo dobrze przyjętych przez dziennikarzy albumów studyjnych, które sprawiły, że zespół stał się jedną z najważniejszych kapel rockowych ostatniej dekady XX wieku.
Płyty FNM, mimo że po premierze trafiały do zestawień najlepszych albumów roku, nie cieszyły się jednak braniem u masowego słuchacza. Najlepszym wynikiem grupy na liście Billboard to 10. miejsce "Angel Dust" w 1992 roku. Warto jednak dodać, że grupa działała w złotych czasach dla kapel rockowych, przez co musiała uznawać wyższość popularniejszych składów nie tylko na listach sprzedaży, ale również w wyścigu o muzyczne wyróżnienia. Na galach Grammy i MTV VMA wyprzedzali ich m.in. Metallica i Red Hot Chili Peppers.
Tutaj warto dodać, że RHCP z zespołem Pattona weszło w dziwny, korespondencyjny konflikt, który zaczął się od teledysku do "Epic". Anthony'emu Kiedisowi nie spodobało się, że ktoś kopiuje jego styl. Miał nawet stwierdzić, że Patton przestanie go naśladować dopiero, gdy ktoś go złapie, ogoli mu głowę i obetnie jedną stopę. Patton na całą sytuację reagował ze stoickim spokojem, stwierdzając, że być może jego konkurent kiedyś mu dorówna, o ile przestanie brać używki.
Lider FNM mógł pozwolić sobie na rzucenie prowokacyjnej wypowiedzi, gdyż sam stronił od używek. Jego koledzy zapewniają, że jedynym nałogiem wokalisty była i jest kofeina. Z tą substancją łączy się historia powstania utworu "Land of Sunshine", który powstał, gdy Patton eksperymentował z... zaburzeniami snu. "Pozostawałem przytomny dzięki kawie tak długo, jak tylko potrafiłem. 'Land of Sunshine' stworzyłem opierając się na frazach z ciasteczek z wróżbą. Jest groteskowo pozytywna, więc aby ją napisać, musiałem oglądać dużo telewizji późno w nocy, aby wprowadzić się w ten sposób myślenia" - opowiadał Patton magazynowi "Reflex", który w wyniku kofeinowego szaleństwa nie spał przez trzy dni, aż w końcu zaczął mieć halucynacje.
Patrząc jednak na wszystkie inne projekty wokalisty, można stwierdzić, że cierpi również na pracoholizm. W ciągu ostatnich lat tworzył bowiem kilkanaście różnych przedsięwzięć. Trzy płyty wydał z Mr. Bungle, cztery z eksperymentalnym Fantomasem oraz składem Tomahawk. Dodajmy do tego także inspiracje włoskimi piosenkami rodem z San Remo (solowy projekt "Mondo Cane") oraz jego wersją radiowego popu, którą stworzył pod szyldem Peeping Tom.
To oczywiście nie wszystko. Patton współpracował również m.in. z The Dillinger Escape Plan, Johnem Zornem, Kaadą, działał w składzie Dead Cross i Nevermen, podkładał głos do gier oraz komponował muzykę do filmów (chociażby do drugiej części "Adrenaliny"). To oczywiście nie wszystko, co robił przez ostatnie lata Patton, ale to oddaje to, jak bardzo nienasyconym artystą pozostaje Amerykanin.
Ekscentryk i szaleniec
Chile, 2011 roku. Patton wraz z orkiestrą prezentują na żywo album "Mondo Cane". Podczas nastrojowej piosenki "Scalinatella" fani reagują żywiołowo, niczym na koncercie rockowym. Nie tego jednak spodziewał się Patton, który w trakcie numeru przestał śpiewać, podniósł środkowy palec do góry i kazał widowni się zamknąć. Po chwilowym zaskoczeniu, krzyki, śmiech i rozmowy ucichły.
To dobry przykład tego, jak w przestrzeni publicznej funkcjonuje Patton - facet niezwykle błyskotliwy, ale i nielubiący poddawać się normom. Robiący na koncertach spore zamieszanie, potrafiący fanów i dziennikarzy zaskoczyć swoim nietypowym zachowaniem.
Legendą obrósł incydent z trasy koncertowej z Guns N' Roses, kiedy to wokalista miał załatwić się do kartonu po soku pomarańczowym, a następnie odłożyć go do lodówki w autobusie koncertowym zespołu Axla. Dopiero po latach basista Faith No More, Billy Gould, wyjaśnił, że podczas wspólnej trasy działo się wiele, jednak historia z kartonem była nieprawdziwa. "Świetnie bawiliśmy się, wyciągając takie obrazki do mainstreamu" - opowiadał muzyk.
Równie popularny w sieci jest wywiad z Pattonem, w którym ten m.in. cieszy się, że komputery zdominują branżę muzyczną w przyszłości (bo "ludzie są najgorsi"), a podczas którego sam przepytywany zajada kanapkę.
A przede wszystkim wokalista
W 2014 roku, przy okazji kolejnej ceremonii Billboard Music Awards, strona ConcertHotels.com stworzyła specjalny ranking najlepszych wokalistów na świecie, gdzie wygrał Axl Rose.
Serwis VVN Music uznał, że kryteria wyboru zostały zbyt zawężone. Stworzono więc kolejne zestawienie, we współpracy z użytkownikami The Range Place, w którym pod uwagę brano m.in. skalę głosu. To sprawiło, że liderem całego zestawienia został właśnie Mike Patton (sześć oktaw i jeden półton). Jeżeli nie wierzycie w zdolności wokalne nietuzinkowego bohatera tego tekstu, to sprawdźcie kilka jego numerów spoza działalności w Faith No More.