Linda Perry: Pyskata i kudłata bohaterka drugiego planu
Rozwiązane glany, za duży kapelusz, potargana fryzura i mocny głos - taką Lindę Perry w 1993 roku poznał świat, gdy z grupą 4 Non Blondes i piosenką "What's Up?" podbiła listy przebojów. Od ponad dekady 50-letnia obecnie Linda współtworzy oblicze kobiecego pop-rocka w USA.
"Nie byłam wielką fanką mojego zespołu. Ta piosenka w ogóle mi się nie podobała" - mówiła po latach bez ogródek Linda Perry o 4 Non Blondes i "What's Up?". Jako młoda dziewczyna przyjechała do San Francisco z planem podbicia muzycznej sceny. Zaczynała - jak wielu przed nią i wielu po niej - od dorywczych prac typu kelnerka, szatniarka czy osoba od wszystkiego w pizzerii.
Mieszkała wówczas w małym pokoju bez okien, w którym szlifowała swoje umiejętności wokalne, kompozytorskie i gry na gitarze. Testy przeprowadzała na ulicach, gdzie ludzie zaczęli ją rozpoznawać jako "tę laskę z dużym głosem". Pod koniec lat 80. do swojego zespołu 4 Non Blondes zaangażowała ją basistka Christa Hillhouse. Po niespełna dwóch latach grupa miała w ręku kontrakt z wytwórnią Interscope, dla której nagrała swój debiutancki album "Bigger, Better, Faster, More!". Nie obyło się bez przeszkód, bo jeszcze przed premierą płyty wyrzucono perkusistkę Wandę Day i gitarzystkę Shaunnę Hall.
Wydany w październiku 1992 r. album na listach przebojów chwycił w kolejnym roku, kiedy to na singlu ukazała się piosenka "What's Up?" (z chwytliwym refrenem "What's Goin' On?"). W kilkunastu krajach utwór trafił do czołówek list przebojów, w kilku krajach europejskich pozostając na szczycie nawet po kilkanaście tygodni. Sukces nie potrwał jednak długo, bo w trakcie pracy nad nowym materiałem Linda Perry podjęła decyzję o rozpoczęciu kariery solowej. Zespół poszedł w rozsypkę, wracając tylko na jeden mały koncert w 2014 r.
Działalność na własną rękę wcale nie okazała się pasmem sukcesów, a Perry uznała, że nie ma co liczyć na innych, dlatego założyła wytwórnię Rockstar Records. Po kilku latach przyszedł czas na kolejny etap w rozwoju - komponowanie dla innych wykonawców. I to okazało się już strzałem w dziesiątkę.
Z wokalistką skontaktowała się Pink, która potrzebowała wsparcia przy pracy nad swoim drugim albumem. Początkowo Perry wcale nie była przekonana do tej współpracy. "Była białą dziewczyną śpiewającą r'n'b i to nie miało kompletnie sensu, dlaczego mnie wybrała. Ale stwierdziłam, że sprawdzę, co mogę dla niej zrobić" - wspomina.
Efektem była płyta "Missundaztood", która okazała się wielkim komercyjnym sukcesem (do tej pory ponad 13 mln sprzedanych na całym świecie). To Perry była jedyną autorką piosenek "Get the Party Started" (pierwszy singel) i "Lonely Girl"; w dużej mierze odpowiadała także za produkcję albumu. Dzięki współpracy z Pink na Lindę Perry zwrócili uwagę inni duzi gracze.
Na początku XXI wieku Perry napisała balladę "Beautiful", którą trzymała dla siebie, licząc na to, że jej kariera solowa nabierze wreszcie odpowiedniego tempa. Wówczas jednak pojawiła się Christina Aguilera. Na "przełamanie lodów" kompozytorka poprosiła Aguilerę, by zaśpiewała właśnie "Beautiful". Ostatecznie zachwycona Christina przekonała Lindę, by "oddała" piosenkę na jej powstający album "Stripped". Do dziś "Beautiful" to największy sukces Perry w USA - ballada dotarła do 2. miejsca tamtejszej listy. W kolejce ustawili się kolejni wykonawcy, przede wszystkim kobiety (prywatnie Perry jest zdeklarowaną lesbijką) związane z szeroko pojętą sceną pop-rocka: od Gwen Stefani, Britney Spears, Courtney Love i Lisę Marie Presley, po Kelly Osbourne, Juliette Lewis, Skin, Joan Jett, Celine Dion i Alicię Keys.
W ostatnim czasie więcej było słychać o prywatnych sprawach Lindy niż jej dokonaniach kompozytorsko-producenckich. Wiosną 2014 r. wzięła ślub z aktorką Sarą Gilbert (m.in. "Roseanne" i "Teoria wielkiego podrywu"), z którą spotyka się od 2011 r. W lutym tego roku na świat przyszedł ich syn Rhodes Emilio Gilbert Perry. Linda jest także przyrodnią matką dla syna i córki Gilbert z wcześniejszego związku.
(bor)