Lenny Kravitz w Atlas Arenie: Musimy oddać władzę miłości [RELACJA]

Wiedziałam, że jeśli odpuszczę ten koncert, to przypomnę sobie o tym, jak będę umierać, i zrobi mi się smutno. Więc pojechałam. I tak by właśnie było, byłoby mi smutno, że tego nie słyszałam. Ilu osobom powiedziałam od wczoraj, jak bardzo świetny był ten koncert? Nie wiem, nie umiem do tylu liczyć.

Lenny Kravitz zagrał dwa koncerty w Polsce
Lenny Kravitz zagrał dwa koncerty w PolsceMarc AtkinsGetty Images

Na początek mały coming out. Nie słuchałam za bardzo Lenny'ego aż do momentu, kiedy trzy lata temu leciałam na urlop, zapomniałam zabrać książki i na lotnisku kupiłam "Let Love Rule", a potem czytając, zaczęłam przesłuchiwać różne rzeczy. W recenzji tej książki pisałam, że skończyłam czytać "jako fan trochę twórczości, ale też - a nawet bardziej - człowieka". Podobne odczycie mam po koncercie w łódzkiej Atlas Arenie.

Lenny Kravitz na koncercie w Polsce. "Bracia i siostry!"

Zaczęło się mocno od "Are You Fonna Go My Way" i "Minister of Rock 'N Roll". Potem "TK421". Saksofonowa solówka już w trzecim kawałku? Czy ktoś mi tu zrobił koncert życzeń? Później "I'm a Believer" i "I Belong to You". Ta ostatnia piosenka zawsze mnie wzrusza i nie inaczej było po usłyszeniu jej na żywo. Chyba nie tylko ja cieszyłam się po usłyszeniu pierwszych dźwięków, bo pod sceną zrobił się hałas, jakby stały tam ze dwa miliony fanów.

"Stillness of Heart" publiczność w sumie odśpiewała za Lenny'ego. A może odśpiewała wszystko po kolei tak samo głośno, tylko tutaj było słychać, przy prostym akompaniamencie akustyka. Jeszcze bardziej kameralnie zrobiło się, kiedy wokalista zszedł do publiczności i śpiewał razem z nią. Hej, świecie, skąd ty bierzesz te wszystkie magiczne momenty?

"Fear" z debiutanckiej płyty zachwycił solówką na klawiszach, która była prawie tak dobra, jak ta na saksofonie. Byłyby tak samo świetne, gdyby nie to, że jednak klawisze to nie dęciak. A skoro już przy tym, to Lenny dobrał sobie zespół mistrzów. Oprócz standardowego składu, tj. gitara, bas, perkusja, przywiózł ze sobą dwuosobowy chórek i sekcję dętą. Nadal nie mogę się zdecydować, czy bardziej zachwycały mnie dęciaki, czy jednak siedząca ze bębnami Jas Kayser.

Trzeba jeszcze podkreślić, że oni wszyscy wyglądają tak pięknie jako zespół... Co jeden to piękniejszy, i piękniejsza!, z Lennym na czele. Urodzeni do grania rock'n'rolla. Kravitz cały czas może zachwycać tych, którzy mogliby się nim zachwycać, i doskonale zdaje sobie z tego sprawę. A głośne piski, kiedy zaczyna tańczyć, pewnie tylko go w tym utwierdzają.

Zaskoczyła mnie obecność "Low", którego zabrakło na koncercie w Krakowie. Zawsze bronię Krakowa, moje miasto w końcu, ale tym razem przegrał z Łodzią. To kolejny kawałek, który bardzo chciałam usłyszeć na żywo, tak jak i zagrany później "Paralyzed". Nie tylko moje marzenie się spełniło, bo jeden szczęśliwiec spod sceny wrócił do domu z kartonem podpisanym przez Craiga Rossa i Lenny'ego. Szczęśliwsza może być tylko dziewczynka, którą wokalista wyciągnął z tłumu na scenę, nazywając przyszłością.

"The Chamber", "It Ain't Over 'Til It's Over" i "Again" doprowadziły nas do końcówki występu. Niestety. Ale za to jaka to była końcówka. Przy "Always on the Run" po raz pierwszy od piętnastu lat pożałowałam, że nie mam już długich włosów, "American Woman" to nawet nie trzeba komentować i na dokładkę "Fly Away". Wiadomo było, że to nie może się tak skończyć. Zespół też wiedział, bo po krótkich namowach wrócił na scenę, żeby zagrać "Human", a potem podsumować całe spotkanie "Let Love Rule".

Kiedy cała publiczność śpiewa razem, to jest jednak najpiękniejszy moment koncertu. Dla mnie nawet, a co dopiero dla tego, który stoi na scenie. Ten koncert zdecydowanie nie chciał się skończyć. Lenny wyglądał, jakby nie chciał kończyć, publiczność nie chciała na pewno. I dwa ostatnie kawałki też ciągnęły się tak, jakby chciały być dłuższe niż są w rzeczywistości. Mogliby jeszcze z godzinkę zagrać, bo te dwie minęły ekstremalnie szybko.

"Dobrze was widzieć" - krzyknął w którymś momencie Lenny ze sceny. Przywitał go głośny wiwat. "Jak się macie?". Jeszcze głośniejszy wiwat. "Ostatni show w waszym kraju był niesamowitym doświadczeniem. Kocham Polskę". Super głośny wiwat. Zdobywanie polskich fanów nie jest takie trudne. Też cię kochamy, Lenny.

"Przyszedł czas, by wyrazić nasze zdanieBracia i siostry, złączcie dłonieMusimy oddać władze miłościNiech zapanuje miłość"

Koncerty Lenny'ego Kravitza w Krakowie i Łodzi były organizowane przez Live Nation.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas