"Korova Milky Bar" Myslovitz na Spotify. Dlaczego fani muzyki tak bardzo czekali na ten moment?
12 stycznia 2025 okazał się niespodziewanie świętem dla fanów polskiej muzyki. Wtedy to bowiem na Spotify pojawił się album "Korova Milky Bar" Myslovitz, na którego oficjalną obecność w serwisie streamingowym czekano od bardzo dawna. Wyjaśniamy, dlaczego tak bardzo oczekiwano na ten moment.
W 2002 roku Myslovitz cieszyło się ogromną popularnością. Byli już trzy lata po wypuszczeniu "Miłości w czasach popkultury", który to krążek utwierdził ich pozycję na rodzimym rynku muzycznym. Single "Długość dźwięku samotności" czy "My" wpisują się wręcz do kanonu polskiej muzyki gitarowej. To jednak nadal był zespół, którego brit-popowe brzmienie postrzegano jako przepustkę do radiowego sukcesu za granicami Polski. Przy okazji debiutującego w 2002 roku "Korova Milky Bar" zaczęło się to zmieniać.
Co zmienił bar mleczny Korova?
"Korova Milky Bar" Myslovitz niejednokrotnie bywa określana mianem największego sukcesu artystycznego śląskiej grupy. Nie komercyjnym - ten bowiem należy się do dziś "Miłości w czasach popkultury". Dodatkowo, "Korova Milky Bar" wraz z krążkiem Lenny Valentino "Uwaga! Jedzie tramwaj" z 2001 (który kilka lat temu również wypisał się z listy wielkich nieobecnych w serwisach streamingowych) tworzą niezapomniany duet największych dokonań artystycznych w karierze Artura Rojka i jego pierwszymi tak szerokimi uśmiechami w stronę muzyki alternatywnej.
Były też momentem, w którym były wokalista Myslovitz przeszedł do posągowej pozycji nie tylko wśród fanów muzyki radiowej, ale również miłośników sceny niezależnej. To - przy okazji - wydawało się go odpowiednio nobilitować do roli dyrektora największego festiwalu muzyki alternatywnej w Polsce, OFF Festivalu, którą objął kilka lat później. Nie można przy tym nie docenić większej otwartości, na jaką pozwolili sobie instrumentaliści zespołu z Przemkiem Myszorem oraz Wojtkiem Powagą na czele.
Korova Milky Bar, a… memy
Pojawienie się "Korova Milky Bar" oficjalnie na streamingu było zaskoczeniem. W końcu to jedyny album zespołu, który tak długo nie dostąpił tego zaszczytu, że jego nieobecność przy niewątpliwej kultowości stały się przedmiotem żartów. Autorzy fanpage'a "Czy Myslovitz wrzucili Korova Milky Bar na Spotify?" zdążyli już stracić cierpliwość do regularnego rozczarowywania fanów albumu. Łączenie inicjałów płyty z chrześcijańskimi Trzema Mędrcami - Kacprem, Melchiorem i Baltazarem - zdążyło spowszechnieć. Oczekiwanie napełniało balonik, który próbowano przebijać na najróżniejsze sposoby. A albumu nadal nie było.
To nie jest tak, że "Korova Milky Bar" zupełnie nie istniało w przestrzeni streamingowej. Fan grupy, podpisujący się jako "Transporter żwiru i piasku", przez ostatnie 1,5 roku wykorzystywał dziury serwisu, które umożliwiały umieszczenie albumu w postaci podkastu. W przestrzeni memowej istniały natomiast chociażby wersje doomer, polegające na spowolnieniu całości i lekkim "zniszczeniu" brzmienia, aby jeszcze bardziej uwypuklić melancholijny wydźwięk krążka. Przy czym już w oryginalnej formie bywa to album emocjonalnie przytłaczający.
Reżyseria: Kubrick
"Polska jest miejscem, w którym z twoim umysłem dzieją się dziwne rzeczy. To miejsce pełne kryzysów i wszystko wokół ciebie jest bardzo smutne, bardzo mroczne i bardzo popieprzone" - tłumaczył w 2002 roku Przemek Myszor z Myslovitz. Wyjaśnił tym samym zarówno obrany kierunek artystyczny, jak i to, dlaczego tytuł płyty zaczerpnięto z miejscówki z kultowej "Mechanicznej pomarańczy". Film Stanleya Kubricka, oparty na powieści Anthony'ego Burgessa, zaskakująco spójnie dzieli ten rysowany przez muzyka obraz.
Molowe melodie i teksty pokroju "Gdybym jeszcze umiał się śmiać / To bym chciał umrzeć tu ze śmiechu i to nie raz / Nawet chciałbym uciec stąd / Tylko dokąd – dokąd tu uciekać?" ("Siódmy koktajl"), "Znowu dziś chciałem odmienić świat / Ale i tak z tego nie wyszło nic" ("Wieża melancholii") czy rozpoczynające "Szklanego człowieka" słowa "Jeszcze noc się wokół tli, a już wiem, że dzień jest zły" dobrze obrazują pesymizm, jakim naznaczony jest ten album.
W momencie publikacji na albumie w wersji streamingowej brakuje trzech utworów. Brak "Acidland" można jeszcze zrozumieć - to utwór od początku wybitnie niepasujący do misternie utkanego dzieła, jakim był ten krążek. Przepełniony tekstowymi banałami i pseudomotywacją singiel kłania się popularnym radiostacjom w czasach, kiedy brano jeszcze takie kwestie pod uwagę. "Chciałbym umrzeć z miłości" i śpiewana przez Przemka Myszora psychodeliczna w brzmieniu "Pocztówka z lotniska", umieszczona w postaci bonus tracku, wydają się jednak integralną częścią tego dzieła. Oby ich brak uzupełniono w najbliższej przyszłości.
Polskie Oasis czy polskie Radiohead?
Przed "Korova Milky Bar" próbowano namaścić Myslovitz mianem polskiego Oasis. Po premierze płyty pojawiały się za to zdania, że oto objawiło się nam polskie Radiohead. Oczywiście nieco na wyrost, bo to pozycja wypełniona klasycznymi piosenkowymi formami. Na bardziej odważne eksperymenty Myslovitz pozwolili sobie dopiero przy "Skalarach, mieczykach i neonkach" z 2004 roku. Płytę nagraną podczas tej samej sesji, co "Korova Milky Bar", wypełniono psychodelicznymi czy post-rockowymi improwizacjami. W międzyczasie wydano też anglojęzyczną wersję "Korova Milky Bar" z dodanymi kilkoma utworami z "Miłości w czasach popkultury". Z międzynarodowej kariery zespołu wyszło jednak niewiele, a sami muzycy pewnie wolą nie wracać do tego momentu.
To, co łączyło Myslovitz z Oasis to natomiast napięcia w zespole, które stały się w pewnym momencie nie do zniesienia. Te pojawiały się jeszcze przed wydaniem "Miłości w czasach popkultury" i przy każdej kolejnej pozycji zdawały się coraz bardziej eskalować. Po odejściu Artura Rojka z Myslovitz w 2012 roku, między często gorzkimi słowami byłych kolegów z zespołu łatwo było odczytać, że zebranie takiej grupy indywidualistów i stworzenie jej rękoma tylu albumów, było zadaniem nieziemsko karkołomnym, wręcz niemożliwym. Jakimś cudem się udawało, ale wizja wybuchu musiała być namacalna.
Od czasu opuszczenia Myslovitz przez Artura Rojka, grupa nagrała dwa albumy. Ostatni z nich, "Wszystkie narkotyki świata", wydany został 3 marca 2023 roku. W roli wokalisty grupy zadebiutował na niej Mateusz Parzymięso. Artur Rojek od czasu rozstania z zespołem również nagrał dwa solowe albumy, z czego ostatni - "Kundel" - miał premierę w 2020 roku.