Kanye West: jak zniszczyć karierę i wizerunek w pięciu krokach

Są ludzie, którzy myślą, że na pewnym etapie kariery nie da się już niczego zniszczyć, a popularność można wyłącznie przekuć w kolejne sukcesy. Jest też Kanye West, który w takiej sytuacji mówi: "Potrzymaj mi piwo". Jak zdolny, uwielbiany raper stał się jednym z najbardziej kłopotliwych celebrytów świata? Z okazji urodzin Westa publikujemy specjalny poradnik: "Bądź jak Kanye. Jak zniszczyć karierę w pięciu krokach".

Kanye West z uwielbianego rapera stał się persona non grata
Kanye West z uwielbianego rapera stał się persona non grataEdward BerthelotGetty Images

Nie oszukujmy się: Kanye West nigdy nie był grzecznym chłopcem ani królem dyplomacji. Jest jednak różnica między głośnym wyrażaniem swojego zdania a obrażaniem innych, awanturowaniem się, prowokowaniem i grożeniem ludziom w piosenkach. Tyle tylko, że Ye, jak każe się nazywać raper, nie lubi się ograniczać. No właśnie, jeśli Ye kojarzy wam się z imieniem pewnej biblijnej postaci, to nie jest przypadek. Kanye tłumaczy, że też musiał walczyć o uznanie, a sukces kosztował go sporo cierpienia. Oczywiste, prawda? West zresztą często powołuje się na Biblię, chociaż jego zachowanie sugeruje, że chyba czytał jakąś inną wersję niż reszta świata.

Publicznie pierz brudy

Głośny związek rapera z Kim Kardashian zaczął się niewinnie. No, może nie do końca, bo muzyk chciał poznać celebrytkę, odkąd zobaczył w sieci jej słynną sekstaśmę, która wcale taka niewinna nie była. Małżeństwo jednak przez długi czas przypominało bajkę Disneya. Tylko "end" nie był zbyt "happy". Rozstanie skończyło się skandalem, a między byłymi partnerami wybuchła wojna, w której głównym atakującym jest Kanye. Muzyk pierze rodzinne brudy w internecie, więc o kulisach związku dowiaduje się krok po kroku cały świat. West zdradził na przykład, że Kim rozważała aborcję i chwalił się, że powstrzymał ujawnienie w sieci drugiej sekstaśmy celebrytki. Ye oskarżył też byłą żonę o izolowanie go od dzieci i walczył o to, żeby chodziły do stworzonej przez niego szkoły, a nawet wściekał się, że nie mogą wspólnie obejrzeć finału Super Bowl. Wszystko to nadal na oczach świata. "Wiem, że upublicznienie naszych prywatnych rozmów było rażącym błędem i wyglądało, jakbym gnębił Kim. Biorę to na klatę. Cały czas się uczę, nie znam odpowiedzi na wszystkie pytania. Żeby być dobrym liderem, trzeba być dobrym słuchaczem" - stwierdził pewnego razu muzyk w ramach (prawie) przeprosin. Spoiler: nauka idzie bardzo wolno.

Najbardziej West wściekł się, kiedy Kardashian zaczęła spotykać się z aktorem Pete'em Davidsonem. Muzyk groził pobiciem Davidsona i nie ukrywał nienawiści wobec komika. Pete i Kim ostatecznie rozstali się, a aktor musiał iść na terapię w związku z hejtem, jaki zafundowali mu West i jego fani. Żeby podpaść Westowi, nie trzeba jednak nawet spotykać się z jego byłą żoną. Przekonał się o tym choćby raper Drake. Dobre relacje między panami skończyły się w 2018 roku, kiedy Pusha-T skrytykował Drake'a w swojej piosence. Producentem utworu był, jak się okazało, West. Od tamtej pory muzycy obrażali się wzajemnie w sieci i piosenkach. Spór trwał trzy lata. Kanye zdążył już też pogodzić się z Jayem-Z, chociaż tutaj konflikt był jeszcze ostrzejszy. West miał żal, że Jay-Z ani jego rodzina nie odwiedzili go po słynnej kradzieży biżuterii Kim Kardashian w Paryżu. Spór udało się zakończyć, ale Jay-Z nie ukrywa, że relacja z przyjacielem nie od dziś ma status "to skomplikowane".

Zaatakuj niewinną i bardzo lubianą osobę

Na pytanie o ludzi, których zabrałaby ze sobą na bezludną wyspę, Taylor Swift na pewno nie odpowie: Kanye West. W 2009 roku artystka odbierała nagrodę podczas gali MTV Video Music Awards. Raper wszedł wtedy na scenę, zabrał Taylor mikrofon i stwierdził, że gratuluje Swift, ale to Beyoncé miała jeden z najlepszych teledysków wszech czasów. Nie wiadomo, kto był bardziej zaskoczony, Taylor czy publiczność. W obronie artystki stanęli inni muzycy i Kanye w końcu przeprosił Swift. Myślicie, że to koniec sporu?

Przeciwnie, dalej było już jak w kolumbijskiej telenoweli: Taylor wspomina o niesławnej gali w piosence, Kanye wycofuje przeprosiny, raper zapowiada współpracę z wokalistką, ona dementuje, ale mówi, że go lubi, West wydaje piosenkę, w której nazywa Swift s*ką i twierdzi, że to jemu artystka zawdzięcza popularność, wybucha awantura o to, czy Taylor zgodziła się na wydanie utworu, Swift krytykuje rapera w kolejnej piosence i wyśmiewa jego komentarze, uff. Być może obrażenie wokalistki nie jest najgorszym wybrykiem Westa, ale wśród fanów Taylor muzyk jest wrogiem numer jeden.

Obraź kogo się da

Kanye West lubi zmieniać poglądy. Niestety. Po uderzeniu huraganu Katrina w USA muzyk oskarżył prezydenta George'a Busha o to, że nie dba o czarnoskórych. Ta wypowiedź wywołała skandal, ale nie aż taki jak to, co West zrobił w 2022 roku. Muzyk wystąpił na Paryskim Tygodniu Mody w koszulce z napisem "White Lives Matter", który jasno nawiązywał do ruchu "Black Lives Matter". Artystę skrytykowali koledzy po fachu, fani i organizacje walczące z rasizmem. To chyba nie zrobiło wrażenia na raperze, bo dwa tygodnie później Kanye stwierdził w wywiadzie, że zabity przez policję George Floyd tak naprawdę umarł z powodu przedawkowania leków. To był dopiero początek robienia sobie wrogów. West ogłosił, że raper Diddy jest kontrolowany przez Żydów i dlatego go atakuje. To samo muzyk zarzucił mediom i osobom, które domagały się odwoływania jego koncertów. Kanye wrzucił też do sieci nienawistne posty obrażające Żydów, co skończyło się blokadą jego kont w mediach społecznościowych.

Prawdziwa kara nadeszła chwilę później. Studio MCR ogłosiło, że wstrzymuje prace nad dokumentem o raperze. Współpracę z muzykiem zerwała Balenciaga, a Adidas oświadczył, że rozstaje się z Ye po 10 latach wspólnych działań. Firma zdecydowała się na taki ruch, mimo że miało ją to kosztować 250 milionów euro. Westa przestała reprezentować jedna z największych światowych agencji bookingowych, od muzyka odciął się też magazyn "Vogue". Ucierpiała nawet drużyna koszykówki ze szkoły założonej przez rapera, bo zawodnikom cofnięto zaproszenia na zawody. Jego samego cofnięto z kolei z siedziby firmy Skechers, w której pojawił się bez zapowiedzi, prawdopodobnie z propozycją współpracy, ale został wyprowadzony przez ochronę. Kilka tygodni awantur i obrażania ludzi kosztowało rapera utratę wielu kontraktów i statusu miliardera, a to już musiało go bardzo zaboleć.

Zaprzyjaźnij się z Donaldem Trumpem

Kanye wie, jak narobić sobie wrogów, co raczej nie jest pożądaną cechą idealnego polityka, ale Westowi chyba nie chodzi o ideał. Muzyk zadziwił wiele osób, kiedy w 2016 roku poparł w wyborach prezydenckich Donalda Trumpa. Raper dumnie prezentował na głowie czapkę "Make America Great Again" i namawiał do głosowania na miliardera. Muzyk przybijał z Trumpem piątki, nazywał go "bratem" i gościł na jego spotkaniach wyborczych. Polityka tak spodobała się raperowi, że w 2020 roku postanowił sam wystartować w wyborach. West zainwestował kilka milionów dolarów, ale oczywiście okazało się, że to pieniądze wyrzucone w błoto. Czy muzyk się poddał? W żadnym wypadku. West zagroził, że w 2024 roku znów zamierza wystartować i oczywiście liczy na wygraną.

Szukaj problemów tam, gdzie ich nie ma

Niezależnie od wyników wyborów Kanye potrafi już stawiać warunki jak prawdziwy prezydent. W 2022 roku muzyk zagroził, że odwoła swój występ na festiwalu Coachella, jeśli Billie Eilish nie przeprosi jego kolegi, Travisa Scotta. Za co? Billie przerwała swój koncert, kiedy jeden z fanów miał problemy z oddychaniem. West uznał, że to oczywista aluzja do sprawy Travisa. Scott był oskarżany o to, że nie przerwał występu na festiwalu Astroworld, mimo że ludzie zaczęli zadeptywać się w tłumie. Billie raczej nie była skłonna do negocjacji i wyjaśniła, że nie ma za co przepraszać. Kanye odwołał występ, ale nie z powodu Eilish, lecz po to, żeby skupić się na rozwiązaniu prywatnych problemów. A tych, jak wiemy, raperowi nie brakuje.

Fani Westa liczą na to, że raper zapanuje nareszcie nad swoim życiem i znów będzie zaskakiwać wyłącznie muzyką. Na razie Kanye przeszedł do historii, ale nie do końca tak, jak planował. O muzyku rzeczywiście uczą na zajęciach z marketingu i biznesu, ale pod hasłem "czego absolutnie nigdy nie rób ze swoją karierą".

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas