Jimi Hendrix: Fakty i mity

Jimi Hendrix uznawany jest za jednego z najlepszych gitarzystów wszech czasów /LFI /East News

1 maja we Wrocławiu odbywa się kolejna próba pobicia Gitarowego Rekordu Guinessa odbywająca się w ramach Thanks Jimi Festival. Z tej okazji przypominamy garść faktów i mitów z życia Jimiego Hendriksa, uznawanego za jednego z najwybitniejszych gitarzystów wszech czasów.

Ukulele z jedną struną

Podobno pierwszym instrumentem Jimiego Hendriksa była harmonijka ustna (miał wówczas 5 lat), ale pierwsze dźwięki na dobre zaczął wydobywać z jednostrunowego ukulele, które jego ojciec znalazł w pracy. Ta niewielka gitara zastąpiła Jimiemu kij od szczotki. "Zawsze kiedy wychodziłem, kazałem mu sprzątać sypialnię. Kiedy wracałem, znajdowałem przy łóżku mnóstwo witek z miotły. Pytałem go: 'Nie zamiotłeś podłogi?' A on mówił, że zamiótł. Później odkryłem, że siadał przy łóżku i szarpał miotłę jakby grał na gitarze" - wspominał Al Hendrix.

Jako 15-latek za 5 dolarów kupił pierwszą akustyczną gitarę od przyjaciela swojego ojca. Na instrumencie grał lewą ręką (przekładał struny, ustawiając basowe na górze, co miało później duży wpływ na jego grę), choć w obecności ojca szarpał struny prawą ręką, którą pisał. Powód? Al Hendrix uważał, że gra lewą ręką to... znak diabła!

Reklama

Złodziejaszek w wojsku

W 1961 roku po tym, jak został dwukrotnie przyłapany na kradzieży aut, niespełna 19-letni Jimi miał do wyboru więzienie albo wojsko - na dwa lata. Wybrał to drugie. Z wojska wyleciał niewiele ponad rok od przyjęcia do służby w 101. Dywizji Powietrznodesantowej - w zależności od źródła tej informacji - za słabą celność strzałów i... spanie w trakcie warty, brak dyscypliny i złe zachowanie, z powodu urazu kręgosłupa lub kostki. Te powody zdrowotne miały być efektem nieudanego skoku ze spadochronem i zaczęły się pojawiać dopiero w późniejszych wywiadach z Hendriksem.

Gołe panie odwracają uwagę od muzyki?

Szczytowym osiągnięciem zespołu The Jimi Hendrix Experience jest trzeci i ostatni album "Electric Ladyland" (1969), na którym znalazły się m.in. cover "All Along the Watchtower" Boba Dylana, "Voodoo Child" i "Crosstown Traffic". Gitarzysta domagał się od wytwórni Reprise, by na okładce znalazło się zdjęcie muzyków w otoczeniu dzieci przy rzeźbie z bohaterami "Alicji w Krainie Czarów" w Central Parku, wykonane w przez Lindę Eastman, późniejszą zoną Paula McCartneya.

Wydawca zignorował żądania muzyka, umieszczając na okładce psychodeliczny portret gitarzysty. Większym skandalem było zdjęcie umieszczone wewnątrz płyty - znalazło się na nim 19 nagich kobiet znalezionych w angielskich pubach. Hendrix był tym mocno rozdrażniony, twierdząc, że zdjęcie szkodzi zawartej na płycie muzyce. Niektóre sklepy wręcz odmawiały sprzedaży "Electric Ladyland" uważając okładkę za "pornograficzną".

Szczytowanie na Woodstocku

Jimi Hendrix za występ na legendarnym festiwalu Woodstock w 1969 roku otrzymał największą gażę spośród wszystkich artystów (30 tys. dolarów za dwa występy plus 2 tys. dol. na wydatki; dla porównania np. Santana otrzymał 750 dol., a Joe Cocker - 1375). Gitarzysta ze swoim zespołem Band of Gypsies zagrał na zakończenie imprezy, które ze względu na liczne opóźnienia miało miejsce w poniedziałek ok. godz. 8 rano. Wówczas pod sceną zamiast ok. 400 tysięcy ludzi było raptem ok. 30-40 tys. widzów. Występ Hendriksa i tak przeszedł do historii, przede wszystkim za sprawą niesamowitej wersji amerykańskiego hymnu "The Star-Spangled Banner", która stała się jednym z symboli końca lat 60. Magazyn "Guitar World" w 2011 roku umieścił to wykonanie na 1. miejscu najwspanialszych występów wszech czasów.

Odlew penisa

Jimi Hendrix słynął z niespożytych sił w łóżku. Sypiał z trzema, czterema kobietami dziennie - czasem z trzema, czterema naraz. Gitarzysta wszech czasów był również znany z niefajnego - eufemistycznie rzecz ujmując - traktowania kobiet. Zdarzało się nawet, że Hendrix bił swoje kochanki w przypływie złości (często był to efekt nadużywania alkoholu i narkotyków).

25 lutego 1968 roku Cynthia Plaster Caster, jedna z najsłynniejszych groupie w historii rocka, w hotelu Chicago Hilton wykonała odcisk męskości Jimiego. "Nie było łatwo go wykonać" - wspominała po latach Cynthia. Zapewniała, też że to właśnie przez nią Jimi z opóźnieniem dotarł na swój koncert w Chicago, a w jego trakcie często drapał się w krocze.

Ostatnie występy

Przez lata uważano, że ostatnim występem Hendriksa był koncert podczas festiwalu Isle of Wight w Anglii 31 sierpnia 1970 roku. Dwa dni później gitarzysta pojawił się jeszcze w Aarhus w Danii (zszedł ze sceny po trzech utworach mówiąc: "Jestem martwy od dłuższego czasu"). Po raz ostatni zagrał 6 września na festiwalu Isle of Fehmarn w Niemczech, który jednak został skrócony przez fatalną pogodę i niemiecki gang motocyklowy Hell's Angels. Po powrocie do Londynu jeszcze 16 września po raz ostatni pojawił się publicznie, gdy zagrał podczas jamu w Ronnie Scott's Jazz Club w Soho razem z Erikiem Burdonem i jego grupą War. Po niespełna 48 godzinach już nie żył.

Klub 27

18 września 1970 roku Jimi Hendrix zmarł w szpitalu St Mary Abbott, gdzie został przewieziony z mieszkania niemieckiej łyżwiarki figurowej (a także groupie) Moniki Dannemann, z którą odnowił romans na kilka dni przed śmiercią (wcześniej kilkakrotnie spotykali się na początku 1969 roku w Niemczech i Londynie). Miał 27 lat i 295 dni. Udusił się własnymi wymiocinami po tym, jak zmieszał amfetaminę, dużą ilość wypitego podczas imprezy wina z dziewięcioma tabletkami nasennymi (zalecana dawka - pół lub jedna pigułka przed snem). Hendrix przez media został zaliczony do niesławnego Klubu 27, obok zmarłych w tym samym wieku i równie tragicznych okolicznościach Briana Jonesa (gitarzysty The Rolling Stones), Janis Joplin, Jima Morrisona (The Doors), Kurta Cobaina (Nirvana) i Amy Winehouse. "Czy wydaje wam się, że dożyję 28. urodzin?" - pytał na kilka tygodni przed śmiercią Jimi Hendrix.

Czytaj także:

Amy Winehouse dołączyła do Klubu 27

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Jimi Hendrix | Gitarowy Rekord Guinnessa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy